Rolnicze protesty w Polsce pod lupą niemieckich mediów. Dziennikarze dzielą się zdumiewającym spostrzeżeniem, że choć protestujący blokują od lutego sześć przejść granicznych z Ukrainą, bez problemu na teren Unii Europejskiej wpuszczane są towary z... rosyjskiego Okręgu Kaliningradzkiego.
Reklama.
Reklama.
Protesty rolników, które paraliżują od kilku tygodni Polskę, opisuje wnikliwie niemiecka gazeta "Die Tageszeitung" (TAZ). Dziennikarze zza zachodniej granicy wyjaśniają swoim czytelnikom, że demonstrujący domagają się zakazu importu ukraińskiego zboża, a także anulowania Zielonego Ładu, czyli pakietu reform mających na celu uczynić Unię Europejską miejscem neutralnym klimatycznie.
Autor tekstu przybliża przebieg protestów, w tym blokady przejść granicznych z Ukrainą. Przywołuje też hasło dostrzeżone na jednym z traktorów: "Ukraińskie zboże zatruwa nasze dzieci", będące aluzją do poruszanej w mediach społecznościowych sprawy rzekomego zatrucia maluchów spożywających mięso drobiowe zza wschodniej granicy.
TAZ: Rolniczych blokad nie ma przy granicy z Rosją
"Die Tageszeitung" zwraca uwagę na niezwykle interesujący szczegół: rolniczych blokad nie widać w Braniewie, a więc mieście położonym tuż przy granicy z Okręgiem Kaliningradzkim, będącym rosyjską enklawą. Niemiecka gazeta nie dostrzega tam też haseł wzywających do zakazu importu rosyjskich towarów do Polski czy reszty UE.
TAZ zauważa w swoim tekście, że to właśnie tam przez granicę wjeżdża do Unii skroplony gaz ziemny oraz rosyjskie zboże. Dziennikarze dostrzegają na terminalach gazu nazwy rosyjskich firm, w tym największego koncernu petrochemicznego Sibur oraz Irkuck Oil Company.
Obserwacje te korespondują z ostrzeżeniami władz Ukrainy, które od dłuższego czasu usiłują przekonać zachodnich partnerów, że za spadek cen zboża na europejskich rynkach odpowiada właśnie import z Rosji.
TAZ przypomina, że polski parlament przyjął właśnie uchwałę w sprawie nałożenia sankcji na import rosyjskich i białoruskich produktów rolnych do UE.
Rosyjski wątek w rolniczych protestach
W kontekście materiału przygotowanego przez "Die Tageszeitung" warto przypomnieć, że w komentarzach odnoszących się do protestów dezorganizujących Polskę, już kilka tygodni temu przewijał się wątek rosyjski. I nie chodziło bynajmniej o anonimowe głosy internautów. W tym duchu wypowiadali się między innymi przedstawiciele polskiego rządu.
– Putinowi zależy na tym, aby skonfliktować polskie społeczeństwo i ukraińskie, polskich rolników z ukraińskimi rolnikami. Chce doprowadzić do sytuacji, że Polska przestanie tak mocno wspierać Ukrainę - mówił wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna, którego wypowiedź przytaczał TVN24.
Była to jedna z reakcji na opublikowane w mediach zdjęcia przedstawiające transparent z tekstem "Putin, zrób porządek z Ukrainą i Brukselą i z naszymi rządzącymi". Baner zawieszony na jednym z ciągników blokujących drogę szybko został zauważony w Moskwie i stał się hitem rosyjskiej propagandy.