nt_logo

Łukaszenka pojawił się przy granicy. Ekspertka wyjaśnia, czy Białoruś i Rosja nam zagrażają

Natalia Kamińska

31 marca 2024, 17:05 · 2 minuty czytania
Dyktator Białorusi Alaksander Łukaszenka dokonał ostatnio inspekcji batalionu czołgów w pobliżu granicy z Litwą i wydał rozkaz, że wszelkie "prowokacje" w tym miejscu muszą zostać powstrzymana siłą. Co to jednak może oznaczać dla Polski? W rozmowie z jednym z portali wyjaśniła to ekspertka od spraw wschodnich.


Łukaszenka pojawił się przy granicy. Ekspertka wyjaśnia, czy Białoruś i Rosja nam zagrażają

Natalia Kamińska
31 marca 2024, 17:05 • 1 minuta czytania
Dyktator Białorusi Alaksander Łukaszenka dokonał ostatnio inspekcji batalionu czołgów w pobliżu granicy z Litwą i wydał rozkaz, że wszelkie "prowokacje" w tym miejscu muszą zostać powstrzymana siłą. Co to jednak może oznaczać dla Polski? W rozmowie z jednym z portali wyjaśniła to ekspertka od spraw wschodnich.
Łukaszenka pojawił się przy granicy. Wiadomo, co to może oznaczać. Fot. PAVEL BEDNYAKOV/AFP/East News

We wtorek na kanale na Telegramie opisano wizytę Alaksandra Łukaszenki przy granicy z Litwą. – Powiem publicznie: każdą prowokację należy powstrzymać środkami militarnymi – stwierdził tam Łukaszenka.


Warto tutaj wspomnieć, że Litwa jako członek Unii Europejskiej i NATO udzieliła w ostatnich latach wsparcia białoruskiej opozycji i jednocześnie odnotowała gwałtowne pogorszenie stosunków z Mińskiem.

Łukaszenka pojawił się przy granicy. Wiadomo, co to może oznaczać dla Polski

Anna Maria Dyner, analityczka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) skomentowała tę sytuację w rozmowie z PAP. Jej zdaniem wizyta Łukaszenki wzdłuż granicy z Litwą miała na celu wysłanie sygnałów polityczno-wojskowych do sąsiadujących krajów, ale też Zachodu, że Białoruś ma zdolności do obrony na tym kierunku.

– To może też być sygnalizowanie w kierunku Rosji, że Białoruś trzyma tę "zachodnią flankę" – stwierdziła, co cytuje portal WP. Jak podkreśliła, "Białorusini mogli ćwiczyć osłonę dla jakiejś większej operacji rosyjskiej, co może potencjalnie być źródłem zaniepokojenia".

Tymczasem w samej Rosji od 1 kwietnia rozpocznie się kolejny pobór rezerwistów, zapowiadany po wyborach i zwycięstwie Władimira Putina. Rosyjski dyktator podpisał dekret, na mocy którego do wojska ma trafić oo 100 do nawet 200 tys. osób. Rząd Federacji Rosyjskiej, władze lokalne oraz komisje wojskowe są zobowiązane do realizacji dekretu prezydenta. Tradycyjnie też ponownie powtarza się poborowym, że ci nie zostaną wysłani na front.

Jak dobrze znasz fakty z życia Władimira Putina? Sprawdź się!

Sztab Generalny Armii Federacji Rosyjskiej co roku powtarza, że pobory nie mają nic wspólnego z operacją wojskową (tak władze Rosji określają wojnę–red.) w Ukrainie. Rzeczywiście, na front trafiają żołnierze kontraktowi, ale są udokumentowane przez media przypadki, gdy wymuszano na rezerwistach dobrowolne podpisanie kontraktu z armią. 

Jest to tajemnica poliszynela w Rosji i ludzie boją się trafiać do wojska. W ubiegłym roku podniesiono również wiek poborowych, z 27 do 30 lat, przez co podczas wiosennego poboru do wojska trafiło 147 tys. obywateli.

Moskwa wprowadza dodatkowo przepisy utrudniające unikanie poboru. Pracuje też machina propagandowa – jak informuje portal Defence24 – trwa indoktrynacja młodzieży na okupowanym półwyspie do wcielenia ich do Junarmii – nazywanej "Putinjugend".