Otwarte drzwi do kariery na całym świecie to główny argument, którym szwajcarskie szkoły chcą zachęcić polskich 15-latków i ich rodziców do skorzystania ze swojej oferty. W zamian za wysokie czesne, tamtejsze licea zapewniają między innymi przyszłą sieć kontaktów biznesowych. Chwyci? – Może. W Niemczech na praktyki zawodowe wysyła się już 13-latki – mówi coach kariery.
Lekcje francuskiego czy chińskiego przestają gwarantować sukces zawodowy. Teraz na rynku pracy najważniejsze są sieci kontaktów. I to o nich powinni myśleć rodzice, planując dzieciom zawodową przyszłość. Tak przynajmniej przekonują przedstawiciele liceów ze Szwajcarii, którzy przyjechali do Polski zachęcać rodziców młodych Polaków do tego, by tam właśnie wysyłali swoje dzieci.
Szwajcarski kamień milowy
Przedstawiciele kilku szwajcarskich liceów spotkali się z rodzicami polskich nastolatków. Podczas przygotowanej przez nich prezentacji, przekonywali, że w Szwajcarii panują idealne warunki, do nauki, wypoczynku i… nawiązywania kontaktów, które w przyszłości przydadzą się w biznesie. To one, poza poziomem edukacji, wydawały się być głównym tematem spotkania.
Przedstawiciele liceów wyjaśniali członkom biznesowej śmietanki Warszawy, że nastolatek ucząc się w Szwajcarii, będzie przebywał wśród rówieśników z wielu innych krajów, dzięki czemu po zakończeniu nauki nie tylko będzie mógł swobodnie wyjechać na najlepsze uczelnie, ale także poradzi sobie w międzynarodowym biznesie. Potwierdzali to absolwenci tych szkół, których także zaproszono do udziału w "dniu otwartym" – oni sami wyjechali z domów w wieku 14-15 lat. Wielu z nich przekonywało, że to najlepsza decyzja, jaką mogli podjąć ich rodzice.
Ale czy rzeczywiście myślenie o karierze 15-latka jest tak dobrym podejściem wychowawczym? A może to zaprzęganie dziecka do wyścigu szczurów?
W Polsce system raczkuje
– Gdybym miała taką możliwość, sama z pewnością wysłałabym dziecko, by uczyło się za granicą. Cały Zachód działa tak, że kilkunastoletnia młodzież jeździ do szkół w drugiej części kraju. Tylko u nas pokutuje opinia, że trzeba siedzieć u mamy do czterdziestki. Zresztą my w ogóle jesteśmy mało mobilni. Rzadko się przeprowadzamy, nie szukamy pracy w innych miastach. Wyjazdy mogą tego nauczyć młodych – uważa Dorota Zawadzka, psycholog wychowawczy. – Naprawdę nie wszystkie nastolatki myślą o tym, żeby upijać się na imprezach, czy grać na komputerze. Wielu z nich jest świadomych własnej wartości i naprawdę wie, po co się uczy – dodaje.
Zawadzka uważa, że o wyjeździe powinni jednak zdecydować rodzice wspólnie z nastolatkiem. A także pomyśleć o planie B na wypadek, kiedy po kilku miesiącach okaże się, że wyjazd był nietrafionym pomysłem.
System wyciągania uczniów z gimnazjów krytycznie ocenił w rozmowie z naTemat Michał Pozdał, trener młodzieży z SWPS:
Nic nowego
Zdaniem Igi Liziniewicz, blogerki naTemat która jako coach pracuje w Londynie, szwajcarskie rozwiązanie nie jest jednak żadną nowością, ani zaskoczeniem. – Jakiś czas temu widziałam badania dotyczące oceny poziomu edukacji w Europie. Najlepsze wyniki miały Francja, Niemcy i Wielka Brytania. Wszystko dlatego, że w tych krajach praktyki zawodowe mają już 13-latki – mówi i wyjaśnia, że oczywiście dzieci w tym wieku nie idą stricte do pracy, ale po prostu uczestniczą w życiu firm. – Taka osoba przychodzi na zasadzie wolontariatu, przygląda się temu, jak pracuje się w danej firmie, na czym polegają zadania, towarzyszy pracownikom w codziennych czynnościach – opisuje i dodaje, że podobne praktyki odbywają się także w jej firmie.
Dodatkowo w każdej szkole pracuje coach kariery, który pomaga uczniowi sprecyzować zainteresowania, możliwości przyszłej pracy. Dopiero dzięki zdobytemu na krótkich stażach doświadczeniu i indywidualnym konsultacjom, nastolatek wybiera, czy będzie zdawał maturę, a jeśli tak, jakie przedmioty powinien na niej wybrać. Inaczej niż u nas, kiedy licealista zwykle decyduje w ciemno.
Taki system zdaniem Igi Liziniewicz sprawia, że w kraju doceniane są nie tylko osoby z wyższym wykształceniem. Odpada więc problem młodych, którzy co prawda mają tytuł magistra czy nawet doktora, ale żadnych konkretnych umiejętności. – Na studia magisterskie wybierają się często osoby, które mają po 40 lat i duże doświadczenie w swoim zawodzie – mówi coach.
Celem kształcenia w szkołach gimnazjalnych i średnich jest jak najlepsza pomoc uczniowi na jego drodze edukacyjnej, by odkrył swoje predyspozycje, rozwinął zainteresowania, wybrał, i przedmioty maturalne, i kierunek dalszego kształcenia, jak najbardziej odpowiednio z punktu widzenia własnych zdolności i możliwości. CZYTAJ WIĘCEJ
- Obawiam się, że takie działania przyniosą więcej złego niż korzyści. Uważam, ze mamy zupełnie fatalny polski system edukacyjny, ale moim zdaniem talent się obroni, a bardzo zdolne osoby trafią na dobrą ścieżkę kariery - mówi. - To jest typowy headhunting. Znak czasu, który pokazuje, że rynek jest brutalny, a dzieciństwo trwa w dzisiejszych czasach bardzo krótko. CZYTAJ WIĘCEJ