
Przedstawiciele kilku szwajcarskich liceów spotkali się z rodzicami polskich nastolatków. Podczas przygotowanej przez nich prezentacji, przekonywali, że w Szwajcarii panują idealne warunki, do nauki, wypoczynku i… nawiązywania kontaktów, które w przyszłości przydadzą się w biznesie. To one, poza poziomem edukacji, wydawały się być głównym tematem spotkania.
Celem kształcenia w szkołach gimnazjalnych i średnich jest jak najlepsza pomoc uczniowi na jego drodze edukacyjnej, by odkrył swoje predyspozycje, rozwinął zainteresowania, wybrał, i przedmioty maturalne, i kierunek dalszego kształcenia, jak najbardziej odpowiednio z punktu widzenia własnych zdolności i możliwości. CZYTAJ WIĘCEJ
– Gdybym miała taką możliwość, sama z pewnością wysłałabym dziecko, by uczyło się za granicą. Cały Zachód działa tak, że kilkunastoletnia młodzież jeździ do szkół w drugiej części kraju. Tylko u nas pokutuje opinia, że trzeba siedzieć u mamy do czterdziestki. Zresztą my w ogóle jesteśmy mało mobilni. Rzadko się przeprowadzamy, nie szukamy pracy w innych miastach. Wyjazdy mogą tego nauczyć młodych – uważa Dorota Zawadzka, psycholog wychowawczy. – Naprawdę nie wszystkie nastolatki myślą o tym, żeby upijać się na imprezach, czy grać na komputerze. Wielu z nich jest świadomych własnej wartości i naprawdę wie, po co się uczy – dodaje.
- Obawiam się, że takie działania przyniosą więcej złego niż korzyści. Uważam, ze mamy zupełnie fatalny polski system edukacyjny, ale moim zdaniem talent się obroni, a bardzo zdolne osoby trafią na dobrą ścieżkę kariery - mówi. - To jest typowy headhunting. Znak czasu, który pokazuje, że rynek jest brutalny, a dzieciństwo trwa w dzisiejszych czasach bardzo krótko. CZYTAJ WIĘCEJ
Nic nowego
Zdaniem Igi Liziniewicz, blogerki naTemat która jako coach pracuje w Londynie, szwajcarskie rozwiązanie nie jest jednak żadną nowością, ani zaskoczeniem. – Jakiś czas temu widziałam badania dotyczące oceny poziomu edukacji w Europie. Najlepsze wyniki miały Francja, Niemcy i Wielka Brytania. Wszystko dlatego, że w tych krajach praktyki zawodowe mają już 13-latki – mówi i wyjaśnia, że oczywiście dzieci w tym wieku nie idą stricte do pracy, ale po prostu uczestniczą w życiu firm. – Taka osoba przychodzi na zasadzie wolontariatu, przygląda się temu, jak pracuje się w danej firmie, na czym polegają zadania, towarzyszy pracownikom w codziennych czynnościach – opisuje i dodaje, że podobne praktyki odbywają się także w jej firmie.