Liceum w Toruniu zaprasza do nauki laureatów olimpiad i wybitnych uczniów. Na 300 licealistów ponad połowa jest spoza miasta. - To świetny pomysł. Wreszcie przestaniemy gubić talenty - uważa psycholog Dorota Zawadzka. - To hedhunting. Dzieciństwo się skończyło - uważa z kolei Michał Pozdał, trener młodzieży z SWPS.
Jeden ze stołecznych gimnazjalistów otrzymał niedawno zaproszenie. Liceum z Torunia, które zajmuje pierwsze miejsce w edukacyjnych rankingach, chce, by nastolatek uczył się w ich murach. Dołączyłby w ten sposób do około 150 osób, które wybrały Toruń, a nie szkołę w rodzinnym mieście. Podobne metody kiedyś stosowały jedynie uniwersytety. Edukacyjny headhunting to szansa dla zdolnych uczniów, czy rozpoczynanie wyścigu szczurów?
Licea prześcigają się w pomysłach na przyciągnięcie najzdolniejszych uczniów. Dla szkół wyższe miejsce w rankingach, to większy prestiż. Dla licealistów - pierwszy mocny wpis w edukacyjnym CV. Placówki chwytają się różnych chwytów, by przyciągnąć
najzdolniejszych - wystawiają się na targach i konferencjach (największe z nich, organizowane w Warszawie, przyciągają rokrocznie około setki placówek), drukują ulotki i banery, reklamują się w internecie. Dzięki temu zyskują wśród uczniów ogromną popularność. Tak jak np. 13 Liceum Ogólnokształcące w Szczecinie. - Jesteśmy najlepsi w województwie i uczniowie się sami do nas zgłaszają - poinformowano nas w sekretariacie.
Niektóre szkoły posuwają się o krok dalej - wyławiając najzdolniejszych gimnazjalistów z olimpiad i konkurów przedmiotowych i kierując do nich osobiste zaproszenia. Tak robi np. Liceum Akademickie w Toruniu, które od dwóch lat zajmuje pierwsze miejsce w rankingu szkół wydawnictwa "Perspektywy".
Zdolny nastolatek staje wtedy przed trudnym wyborem: wyprowadzka z domu i edukacja w jednej z najlepszych szkół w kraju czy życie z rodzicami i nauka w liceum, które znajduje się niżej w rankingu. Pomysł kierowania do gimnazjalistów osobistych zaproszeń podoba się jednak Dorocie Zawadzkiej. Znana z programów dotyczących wychowania dzieci i młodzieży psycholog przekonuje, że dzięki takiemu postępowaniu wreszcie "przestaniemy gubić talenty".
- Słyszałam o tym już wiele lat temu i wiem, że w toruńskim liceum robią dla uczniów wiele dobrego - przekonuje. - Ze zdolnymi i przeciętnymi uczniami trzeba pracować inaczej. Nie gorzej, ale inaczej. Dobrze, że ktoś to zauważył - mówi w rozmowie z naTemat i dodaje: - Na całym świecie ludzie wyjeżdżają do szkół średnich za miasto. To tylko u nas mamusie hodują synów do czterdziestki. Dzięki szkole 16-latki wyrywają się z domu i to jest właśnie uczenie odpowiedzialności - przekonuje.
Zdecydowanie bardziej sceptyczny jest w stosunku do szkół wybierających uczniów Michał Pozdał, trener młodzieży z SWPS.
- Obawiam się, że takie działania przyniosą więcej złego niż korzyści. Uważam, ze mamy zupełnie fatalny polski system edukacyjny, ale moim zdaniem talent się obroni, a bardzo zdolne osoby trafią na dobrą ścieżkę kariery - mówi. - To jest typowy headhunting. Znak czasu, który pokazuje, że rynek jest brutalny, a dzieciństwo trwa w dzisiejszych czasach bardzo krótko.
Parcie na ranking skutkuje jednak niekiedy mrożącymi krew w żyłach zjawiskami. Dawniej statystyki opierały się na liczbie laureatów olimpiad przedmiotowych. Sytuacja skutkowała tym, że wiele liceów nastawiało się jedynie na kształcenie olimpijczyków. Teraz pod uwagę brane są także wyniki matur, wielkość szkoły i liczba przedmiotów dodatkowych, które na egzaminie dojrzałości wybierali maturzyści. Niektóre szkoły znalazły sposób, by i te, wyliczane skomplikowanymi algorytmami statystyki zawyżyć.
Dariusz Chętkowski, polonista z XXI Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi ujawnił w ubiegłym roku, że jego koledzy po fachu namawiają słabych uczniów, by nie podchodzili do matury. Sprawę opisała "Polska the Times".
Dariusz Chętkowski, nauczyciel:
O nielegalnych praktykach dowiedziałem się od kolegi - nauczyciela. Podczas korepetycji jeden z uczniów zdradził mu, że dostał w szkole ultimatum: otrzyma zaliczenie z przedmiotu tylko wtedy, jeśli zrezygnuje z wypełnienia deklaracji maturalnej i nie przystąpi do egzaminu dojrzałości. Młodzi ludzie nie wiedzą, co robić - ryzykować konflikt z nauczycielem czy dać sobie spokój z przystępowaniem do matury. CZYTAJ WIĘCEJ
- Jest to pewien dramat, jeśli szkoła nie chce, żeby uczeń zdawał maturę, bo to sobie wystawia cenzurkę, jeśli kształciła kogoś przez trzy lata, a potem odwodzi go od zdawania egzaminu - komentuje Anna Wdowińska z wydawnictwa "Perspektywy", które przygotowuje coroczny ranking liceów.
Wdowińska przyznaje, że wydawnictwo zachęca licealistów do przeglądania rankingów, ale przypomina też, że pierwsze miejsca nie są najważniejsze.
- Zachęcamy do wybierania szkół nie tylko z czołówki tabeli, ale przede wszystkim takich, które najbardziej odpowiadają ich zainteresowaniom i uzdolnieniom - mówi i dodaje, że szkoły z pierwszych miejsc są raczej dla młodych ludzi bardzo zdeterminowanych do tego, żeby poświęcić większość swojego czasu na naukę.
- W ostatnim stuleciu dzieci mogły być dziećmi. Teraz młodzi wiedzą, że cały czas muszą się wykazywać jak osoby dorosłe. Koszmarne egzaminy gimnazjalne, matury, które kompletnie są nie dla ludzi - uważa z kolei Michał Pozdał. - Dzieciaki, które są dziś w liceach, są dużo bardziej dorosłe niż ja w ich wieku. Ich problemem powinno być z kim pójść na randkę, a nie, że nie dostaną się do najbardziej prestiżowego liceum.
A jak jest Waszym zdaniem?
Reklama.
Michał Pozdał
trener młodzieży, SWPS
To jest typowy headhunting. Znak czasu, który pokazuje, że rynek jest brutalny, a dzieciństwo trwa w dzisiejszych czasach bardzo krótko