
W Wielkanoc mieszkańcami stolicy wstrząsnęła wiadomość o rodzinnym dramacie, do którego doszło w stołecznej dzielnicy Ursus. W jednym z domów znaleziono ciała czterech osób – dwóch kobiet i dwóch mężczyzn. Z nieoficjalnych informacji "Faktu" wynika, że trzy osoby miały rany cięte na gardłach. Śledczy są zdania, że mogło dojść do tzw. rozszerzonego samobójstwa.
Czy obawiasz się o bezpieczeństwo w swojej okolicy?
296 odpowiedzi
Nowe fakty ws. rodzinnej tragedii w Ursusie
– Mieszkali tu rodzice i córka z zięciem. Ci starsi mieli ok. 80 lat, a młodsi ok. 60. Z tymi drugimi czasem rozmawiałam. Mili ludzie – powiedziała "Faktowi" jedna z sąsiadek. Jak dodała, ze wspomnianego domu nigdy nie słychać było awantur, dlatego wszyscy są zszokowani.
Okazuje się, że zwłoki mieli odkryć ich krewni. – Przyjechali ich synowie, pewnie na śniadanie wielkanocne i albo nie mogli dostać się do domu, albo do niego weszli i odkryli ciała – zdradziła okoliczna mieszkanka.
Według "Faktu sprawcą miał być prawdopodobnie młodszy z mężczyzn. Miał najpierw zabić swoich teściów oraz żonę, a następnie popełnić samobójstwo.
Tabloid wspomniał również, że karawan z pierwszymi ciałami wyjechał z terenu nieruchomości dopiero wieczorem. Następnie, przez długi czas nic się nie działo, a kolejne zwłoki zabrano w późniejszych godzinach. Mundurowi mieli ponoć źle znosić widok miejsca zbrodni, przez co często wychodzili z budynku.
Co ustaliły służby?
– Mogę potwierdzić, że doszło do zdarzenia o charakterze kryminalnym. W sprawie prowadzone jest śledztwo prokuratury – poinformowała w niedzielę naTemat.pl Barbara Szczerba z sekcji prasowej KSP.
Funkcjonariuszka zaznaczyła, że prowadzone są czynności pod nadzorem prokuratury i to ona udziela szerszych informacji na temat tego, co wydarzyło się w tym mieszkaniu. Sprawę ma badać Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota.
Głos w sprawie zabrał też rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna. – Mogę potwierdzić, że znaleziono cztery ciała. To są członkowie jednej rodziny, najprawdopodobniej wynika z naszych wstępnych ustaleń – powiedział również "Faktowi".
Jak zaznaczył, do czasu zakończenia prokuratorskich czynności nie może udzielić więcej informacji. – Ciężko jest powiedzieć, co tam zaszło, ale nie wykluczamy też hipotezy o rozszerzonym samobójstwie – przyznał rzecznik w rozmowie z gazetą.