nt_logo

Awantura o warszawski "Most Rafała". Ratusz odpiera ataki: "Sens tego projektu jest bardzo prosty"

Katarzyna Zuchowicz

03 kwietnia 2024, 05:57 · 7 minut czytania
Dzikie tłumy odwiedziły już most pieszo-rowerowy w Warszawie. Mnóstwo warszawiaków jest zachwyconych. Ale, jak zawsze w Polsce, komuś coś musi się nie podobać. W sieci wrze, bo most otwarto przed wyborami. Bo nie ma ścieżki rowerowej. "Most Rafała", "Bareja by takiej kładki nie wymyślił" – drwią przeciwnicy Rafała Trzaskowskiego. A co na to Ratusz? I jak takie mosty wyglądają za granicą?


Awantura o warszawski "Most Rafała". Ratusz odpiera ataki: "Sens tego projektu jest bardzo prosty"

Katarzyna Zuchowicz
03 kwietnia 2024, 05:57 • 1 minuta czytania
Dzikie tłumy odwiedziły już most pieszo-rowerowy w Warszawie. Mnóstwo warszawiaków jest zachwyconych. Ale, jak zawsze w Polsce, komuś coś musi się nie podobać. W sieci wrze, bo most otwarto przed wyborami. Bo nie ma ścieżki rowerowej. "Most Rafała", "Bareja by takiej kładki nie wymyślił" – drwią przeciwnicy Rafała Trzaskowskiego. A co na to Ratusz? I jak takie mosty wyglądają za granicą?
Most pieszo-rowerowy w Warszawie łączy Powiśle z Pragą Północ, na wysokości ulic Karowej i Okrzei. fot. Piotr Molecki/East News

Monika Beuth, rzeczniczka warszawskiego Ratusza, podkreśla mocno i wyraźnie to, co nie od dziś próbuje wytłumaczyć i prezydent miasta i lokalni politycy, a wydaje się, że do niektórych ciągle nie dociera.


Bo jazgot, jaki z powodu rowerów zaczął się po otwarciu kładki, jasno pokazał, jak bardzo inne niektórzy mieli wobec niej wyobrażenia. Tu pisaliśmy o tym więcej.

Tymczasem zamysł mostu jest tak prosty, że już prościej wytłumaczyć się go nie da. A fakt, że jest przeznaczony również dla rowerzystów, nie oznacza, że na rowerze trzeba po nim gnać. Wydaje się, że w niektórych krajach to rozumieją, może kiedyś zrozumieją też niektórzy Polacy?

– Sens tego mostu jest bardzo prosty. Robienie drogi rowerowej na nim prowokowałoby do zwiększenia prędkości i tranzytu rowerzystów. To nie jest most, po którym się śmiga, bo człowiek się spieszy. Dla tych, którzy się spieszą, jest szeroka, wygodna ścieżka rowerowa na sąsiednim Moście Świętokrzyskim. Natomiast most pieszo-rowerowy jest absolutnie rekreacyjno-turystyczną atrakcją. Po to, żeby po nim spacerować i jechać rowerem, ale wolno – tłumaczy w rozmowie z naTemat Monika Beuth.

Podaje przykłady innych takich miejsc, gdzie powinniśmy się już do tego przyzwyczaić. To nie są normalne ulice, gdzie wszyscy się spieszą i ścieżki rowerowe wszystkim ułatwiają życie: – Powiedziałabym, że ten most to nowość, ale to nieprawda. Tak jest w parkach. Tak jest na przykład w Lesie Kabackim, gdzie są trakty pieszo-rowerowe, na których ludzie po prostu muszą się nawzajem szanować.

I tak wydaje się jest na niektórych mostach poza Polską.

Mosty pieszo-rowerowe za granicą

Oto most w Szwecji. 760 metrów nad zatoką Sölvesborg. Jeden z najdłuższych mostów pieszych i rowerowych w Europie łączący miasto Sölvesborg z półwyspem Listerlandet. Zbudowany w 2013 roku. W 2016 roku nazwany przez CNN jednym z najbardziej spektakularnych mostów na świecie.

Pomysł jego budowy powstał już w 1947 roku. Miał kosztować milion euro, kosztował 5 mln. By go zrealizować, gmina specjalnie kupiła 26 hektarów gruntu. Trzeba przyznać, nie jest to metropolia, więc i skala ruchu inna.

W każdym razie, co widać na poniższym nagraniu, droga dla pieszych i rowerów jest jedna.

A niżej mały, choć bardzo ciekawy, most w Danii – The Circle Bridge, Cirkelbroen, otwarty w 2015 roku nad jednym z kopenhaskich kanałów, w portowej dzielnicy Christianshavn. Kładka jest ruchoma, przypomina żaglowiec.

Fakt, ma się nijak wielkością do skali przeprawy przez Wisłę, ale trzeba przyznać, celowo połączono tu pieszych i rowerzystów.

"Most zachęca rowerzystów i pieszych do zmniejszenia prędkości i zrobienia sobie krótkiej przerwy w podróży i podziwiania widoków" – czytamy na stronie Visit Copenhagen.

A w Polsce burza.

Media społecznościowe zalały tysiące komentarzy podzielonych na zachwyconych zwolenników nowej atrakcji w Warszawie i tych, co uważają, że to strata pieniędzy, co pomstują na brak ścieżki rowerowej, nie mówiąc o tych, co wykorzystują ją politycznie.

"Słyszeliście, że właśnie się otwiera jakaś kładka za 120 mln zwana 'pieszo-rowerową', choć nie wydzielono na niej drogi rowerowej?", "To jest kładka na miarę naszych możliwości", "Most Rafała", "Ta konstrukcja to primaaprilisowy żart za 154 miliony", "Po co jest ta kładka? Nikt nie wie" itp. itd.

Rowerzyści poczuli, że ich prawa zostały pogwałcone. Że w Ratuszu nie traktują ich poważnie. Choć niektórzy w tym zalewie komentarzy już kolejny dzień próbują w sieci tłumaczyć, np: "Takie kładki są w europejskich metropoliach, gdzie są rzeki. Ale za to wścieklizna na ten temat może być tylko w Polsce".

Rozwiąż nasz quiz wiedzy o rządzie

Albo: "Wytłumaczono, dlaczego nie ma wyznaczonych tras dla pieszych i rowerzystów. Gdyby takowa była, to niestety prędkości tych ostatnich, a dodajmy jeszcze elektryczne hulajnogi, zagrażałby pieszym".

Architektka: To byłby koszt dodatkowych kilkudziesięciu mln zł

Małgorzata Dembowska, architektka z Warszawy, której praca magisterska w 2014 roku stała się inspiracją dla stworzenia kładki, komentuje w rozmowie z naTemat, że w stolicy właściwie nie było wyjścia.

– Jeśli chodzi o brak wydzielonej drogi dla rowerów, to przy takich uwarunkowaniach, jakie mamy, czyli szerokość mostu i natężeniu ruchu pieszego, nie widzę lepszego rozwiązania. Wyznaczenie ścieżki na środku mostu oznaczałoby, że dla pieszych pozostają chodniki o szerokości 2 metrów, a to zdecydowanie za mało. Piesi i tak wchodziliby na strefę rowerzystów, te konflikty byłyby jeszcze większe. Rowerzyści czuliby się uprawnieni do jechania z dużą prędkością – ocenia.

Jedynym rozwiązaniem byłoby osobne przęsło dla rowerów lub odseparowanie balustradą drogi na dużo szerszym moście, ale to już koszt dodatkowych kilkudziesięciu milionów złotych. Małgorzata Dembowskaarchitekst

– Obecne rozwiązanie rzeczywiście nie pozwalało na swobodną jazdę rowerem w świąteczny weekend, ale w tygodniu, zwłaszcza w godzinach przedpołudniowych nie ma problemu tłumu i można swobodnie przejechać. A to właśnie w tym czasie rola komunikacyjna kładki jest najbardziej istotna – zauważa.

"Wydzielenie drogi rowerowej w tym miejscu jest pomysłem niedobrym"

Rzeczniczka Urzędu M. St. Warszawa podkreśla, że było to celowe, przemyślane działanie, żeby na moście nie było drogi rowerowej.

– To nie jest brak, czy niedoróbka. To jest strefa pieszo-rowerowa, na której wszyscy użytkownicy po prostu muszą mieć dla siebie respekt. Proszę sobie wyobrazić, że przy jednej z barierek jest wydzielona droga rowerowa. Nie przejdzie się wtedy, żeby zrobić zdjęcie. Po moście chodzą ludzie, z dziećmi, z psami. Gwarancja, że nie wejdą na drogę rowerową, jest praktycznie zerowa. Gdyby taka ścieżka rowerowa się pojawiła, byłoby to o wiele bardziej niebezpieczne i o wiele bardziej kolizyjne. To zagrożenie dla obu stron – argumentuje.

Łatwo sobie to wyobrazić.

– Gdy jest ścieżka, rowerzysta nawet psychologicznie czuje, że ma drogę dla siebie i dlatego może przyspieszyć. Ale na tej drodze ma też prawo czuć się bezpiecznie, że nikt nie wskoczy mu pod koła. W ciągach, gdzie jest oddzielnie droga rowerowa, a obok jest chodnik, niestety sporo jest bardzo nieprzyjemnych wypadków. Z kolei oddzielenie ich jakimś płotem, czy innym wygrodzeniem, jest na takim moście nonsensem – mówi.

Jak słyszymy, wątek drogi rowerowej pojawiał się już na długo, zanim most został wybudowany.

– Dostajemy całe mnóstwo pytań w tej sprawie. Prezydent miał bardzo dużo wypowiedzi na ten temat. Tłumaczył to w wielu swoich publicznych wypowiedziach. Wydzielenie drogi rowerowej w tym miejscu jest pomysłem niedobrym, ale oczywiście będziemy to obserwować. Jestem przekonana, że to się sprawdzi, bo trudno o lepsze rozwiązanie, ale oczywiście zobaczymy, jak sytuacja na moście będzie się rozwijała. Jesteśmy gotowi na dialog i dobre pomysły. Dajmy sobie szansę. Skorzystajmy z nowej atrakcji – mówi Monika Beuth.

PiS kpi z kładki, ma przedwyborcze używanie

W wielu miastach są mosty dla pieszych. Pieszo-rowerowe lub tylko piesze, które wszędzie mogą wydawać się atrakcją. Trzeba przyznać, w Holandii są wydzielone ścieżki dla rowerów. Na przykład tu – Nesciobrug, jeden z najdłuższych takich mostów w kraju.

Są też takie, jak słynny londyński Millennium Bridge nad Tamizą, zwany chwiejnym. Otwarty w 2000 roku, i ponownie, po poprawkach w 2002 roku. Po którym jednak nie można jechać na rowerze, można go jedynie prowadzić. 

Trudno nową warszawską atrakcję porównywać do takich obiektów.

Małgorzata Dembowska: – Skala i co za tym idzie, organizacja ruchu na takich obiektach zależą zawsze od lokalnego kontekstu – szerokości rzeki, charakteru ulic, które łączy. Millenium Bridge w Londynie przeznaczony jest tylko dla pieszych i ma jedynie 4 m szerokości, prawie dwukrotnie mniej niż warszawska kładka. Ten z Kopenhagi jest malutki, to też trochę inne uwarunkowanie. Ten most należałoby porównywać do ulic - deptaków, po których można jechać rowerem w czasie kiedy jest mniejsze natężenie ruchu – mówi. 

W Polsce kładka wywołała jednak inne porównania. Polityczne. Na prawicy szybko zaczęło się zestawianie kładki z nową trasą na Zakopane. Z Mierzeją Wiślaną. I innymi inwestycjami PiS. "A most obrotowy, zbudowany przez PiS, widzieli?" – kpią zwolennicy byłego rządu.

Internet zalały żarty i memy. Tu kładka odmieniana jest przez wszystkie przypadki. Spowodowała też, że politycy PiS i ich zwolennicy dostali wiatru w żagle. Sądząc po zdjęciach, które zamieszczają w sieci, liczą w kładce chyba każdą śrubkę. I mają z mostu przedwyborcze używanie.

Co Ratusz na takie porównania?

Dlatego Warszawa potrzebowała tego mostu

– Nie rusza nas to. Nie oglądamy się na inne miasta i nie porównujemy. Każde miasto ma swoją specyfikę i potrzeby. Skupiamy się na Warszawie, na tym, czego potrzebują mieszkańcy. Owszem, były zarzuty, że to dosyć luksusowa inwestycja i są potrzebniejsze rzeczy w Warszawie. I pewnie wiele osób, które tak uważa, ma sporo racji. Ale z drugiej strony to jest stolica Polski. Są potrzebne atrakcje rekreacyjno-turystyczne. Żeby Warszawa była również atrakcyjna dla osób z zewnątrz, bo to sprzyja i przedsiębiorczości i lokalnym biznesom – mówi Monika Beuth.

Przypomina, że w 2023 roku Warszawa zwyciężyła w konkursie European Best Destinations 2023.

– Nasz most został zaprojektowany z dużą pieczołowitością. On jest po prostu ładny. To atrakcyjna konstrukcja, która została dopasowana do przestrzeni wokół. Jego główną, turystyczną, intencją jest spięcie bulwarów, które są ulubionym miejscem warszawiaków i turystów, ze stroną praską, która w tym momencie jest przez nas ogromnie dofinansowywana. Chcemy, żeby nie tylko Starówka, czy Trakt Królewski były atrakcją, ale chcemy też przerzucać ruch turystyczny na przepiękną Pragę – mówi rzeczniczka urzędu.

Dlaczego Warszawa w ogóle potrzebowała tego mostu?

– Żeby dwie gęsto zaludnione dzielnice mogły się połączyć. Ten most jest brakującą ulicą między Karową i Okrzei, które razem tworzą historyczny trakt, alternatywny do Traktu Królewskiego. To nie tylko połączenie dwóch brzegów Wisły, ale element długiego szlaku, który po zachodniej stronie Wisły łączy się z Osią Saską. Na tej inwestycji najbardziej zyska Praga – zwiększony ruch pieszy wspiera lokalny biznes i zwiększa potrzebę dalszych, pro-pieszych inwestycji – mówi Małgorzata Dembowska.

– Ale bardzo liczę na to, że kładka pociągnie za sobą większe zmiany również na Powiślu – kompleksowego projektu potrzebuje ulica Karowa, nierozwiązany od lat jest też problem Wisłostrady – dodaje.

Most, kładka... Jak w ogóle nazywać tę atrakcję? W warszawskim Ratuszu używają określenia "most". Ale nie będą się bić o kładkę. – To będzie zależało od warszawiaków – słyszymy.

Czytaj także: https://natemat.pl/549506,warszawa-burza-wokol-kladki-rowerzysci-ostro-o-inwestycji-trzaskowskiego