Zawsze mniej interesujemy się wyborami samorządowymi, mniej nas obchodzą, zawsze generują niższą frekwencję. Wójt, burmistrz, prezydent.... Tu najprościej wybierać. Z radnymi do gmin też jest prosto. Schody zaczynają się przy powiatach. Przy sejmikach jest jeszcze gorzej. – Ludzie nie bardzo sobie wyobrażają, czym zajmują się sejmiki. Boję się, że niewiele osób wie, skąd w ogóle bierze się wojewoda, a skąd marszałek województwa – komentuje szef Instytutu Spraw Publicznych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
7 kwietnia idziemy do urn. Wyjątkowo po sześciu latach będziemy wybierać władze samorządowe. Ale pytanie, z jaką wiedzą? Zapytajcie kogoś obok o sejmiki wojewódzkie. Mnóstwo Polaków nie ma pojęcia, o co chodzi. Zwłaszcza hasło "sejmik" brzmi jak czarna magia. Czasem również powiat. Kto kojarzy twarze kandydatów? A potem radnych?
– W przypadku wójta, burmistrza, czy prezydenta jest prosto, bo znamy te osoby. Wiemy, co robią. Natomiast ludzie nie bardzo sobie wyobrażają, czym zajmują się sejmiki i mają o nich mgliste pojęcie. Tym bardziej że u nas jest jeszcze podwójność władzy na szczeblu regionalnym, czy wojewódzkim. Jest i wojewoda, i marszałek, i podziały kompetencyjne. Podejrzewam, że poza dość wąskim kręgiem ekspertów niewiele osób potrafi powiedzieć, jakie są mniej więcej różnice między kompetencjami wojewody i marszałka. Boję się, że niewiele osób wie, skąd w ogóle bierze się wojewoda, a skąd się bierze marszałek województwa. Że pierwszego powołuje rząd, a drugiego wybiera sejmik – komentuje dr Jacek Kucharczyk, prezes Instytutu Spraw Publicznych.
O tej wiedzy dużo można mówić. Czy Polacy wiedzą np., kto w samorządach odpowiada za szpitale, drogi, szkoły?
– Nie sądzę. Myślę, że to się miesza. Ta struktura nie jest łatwa. Takie informacje wychodzą, gdy coś dzieje się nie tak. Wtedy zaczyna się dociekanie, kto zawinił i mamy krótką lekcję wychowania obywatelskiego. Ale to jest okazjonalne. Nie sądzę, żeby przekładało się to na trwałą wiedzę – odpowiada socjolog.
Nawet przed wyborami raczej nie chce nam się doczytać, dowiedzieć.
– Mało kto przed wyborami wchodzi na stronę Państwowej Komisji Wyborczej, czy robi research w internecie. Ci, którzy mają silne poczucie solidarności z jakąś partią polityczną, zagłosują według klucza politycznego. W wyborach do sejmików najsilniejszą motywacją do głosowania są, moim zdaniem, lojalności partyjne. I to chyba się nie zmieni – uważa ekspert.
Nieważne głosy do sejmików
Przez całe lata właśnie głosowanie do sejmików generowało najwięcej głosów nieważnych. 2006, 2010, 2014 – dosłownie padały rekordy. W 2010 roku było ich ok. 1,7 mln, a w 2014 roku aż 2,5 mln. Przed laty Instytut Spraw Publicznych przygotował nawet analizę na ten temat. Dowodząc, że największy odsetek głosów nieważnych wiązał się z niewiedzą Polaków na temat sejmików.
– Ta niewiedza zawsze ma takie skutki, że frekwencję wyborczą napędzają wybory do ciał wykonawczych. Ludzie idą wybierać burmistrza, czy prezydenta. A w przypadku sejmików część wyborców po prostu wrzuca głosy nieważne – mówi dr Kucharczyk.
Dopiero 2018 rok przyniósł przełom. Pierwszy raz odsetek nieważnych głosów do sejmików był najniższy w historii.
– Myślę, że teraz Polacy chyba wiedzą trochę więcej, bo ostatnie lata były jednak trochę zbiorową lekcją wychowania obywatelskiego. Być może ta wiedza trochę wzrosła. Pewną otuchą napawają dość wysokie deklaracje uczestnictwa w wyborach w sondażu CBOS. Choć trzeba zastrzec, że te deklaracje nigdy później nie przekładają się 1:1 na faktyczne uczestnictwo. Później jest ono o wiele niższe – mówi dr Kucharczyk.
Prezes ISP zastrzega jednak, że nie ma świeżych badań na ten temat sejmików i wiedzy Polaków. Nie wiemy więc, czy w ciągu ostatnich lat zwiększyła się świadomość Polaków, czy większe znaczenie podczas wyborów mają względy polityczne.
"PiS wróci do starej śpiewki oskarżeń o fałszerstwa"
– Dla przeciętnej Polki i Polaka wiedza, co faktycznie robią sejmiki, jaka jest ich rola w podziale władzy w Polsce, jest dosyć słaba. To przez lata powodowało głosy nieważne, które dla PiS stały się potem pretekstem do oskarżenia o fałszowanie wyborów. Być może ten schemat z wcześniejszych wyborów teraz się nie powtórzy. Mam nadzieję, że w tych wyborach będzie trochę lepiej. Ale myślę, że nie zniknie takie zjawisko, że idziemy na wybory, by głosować na wójta, burmistrza, prezydenta, a na Sejmik wrzucamy głos nieważny. Bo nie wiemy, co te sejmiki robią – mówi.
Ale, jak uważa ekspert, w tym roku jest coś, co może działać na korzyść i frekwencji, i oddawania głosów w sejmikach.
– To polaryzacja polityczna, z którą mamy do czynienia w ostatnich latach. Ona napędza emocje. A dla części obywateli wybory w sejmikach to substytut wyborów parlamentarnych, w których można dać wyraz aprobacie lub dezaprobacie dla zmian, które dzieją się w Polsce po utworzeniu rządu Donalda Tuska. Dla zwolenników PiS to szansa, żeby pokazać swoje niezadowolenie. Dla zwolenników, szczególnie KO, szansa, by okazać wsparcie. To może sprawić, że wybory do sejmików będą miały mniej głosów nieważnych. Że będzie większe zainteresowanie głosowaniem także w sejmikach – komentuje.
"Z wyborów na wybory wiedza Polaków będzie rosła"
Jak jednak wytłumaczyć Polakom, jak ważne są sejmiki czy rady powiatów? Dr Kucharczyk uważa, że również same sejmiki, czy powiaty, powinny być bardziej widoczne dla przeciętnego Kowalskiego.
– Żeby ludzie w danym województwie wiedzieli, kto ich reprezentuje, z twarzy czy z nazwiska. Trzeba się zastanawiać, jak wzmocnić poczucie więzi między wyborcą a radnym do sejmików. Bo lepiej znamy swoich posłów i posłanki niż radnych z sejmików – zauważa.
Wskazuje, że nie ma w Polsce takiej instytucji publicznej, której zadaniem byłaby permanentna edukacja obywateli i promowanie udziału w wyborach.
– Mieliśmy takie projekty w Instytucie Spraw Publicznych, żeby pod tym względem wzmocnić PKW, by stworzyć pion, który zajmowałby się edukowaniem i zachęcaniem do głosowania. Ale w tej chwili trzeba przede wszystkim przywrócić gwarancje niezależności PKW, które miała przed rządami PiS. A później myśleć o nowych funkcjach. Ale myślę, że aktualny będzie postulat dotyczący działalności edukacyjnej, która sprawiłaby, że ludzie będą lepiej wiedzieli, co robią sejmiki – mówi socjolog.
Jaką przewiduje frekwencję? W 2018 roku wyniosła 54 proc.
– Ucieszyłbym się, gdyby była taka, jak sześć lat temu. Wtedy była całkiem przyzwoita. Nie liczyłbym nawet na zbliżoną mobilizację jak w wyborach parlamentarnych. Tych emocji już ich nie będzie. To się nie powtórzy. Ale miejmy nadzieję, że z wyborów na wybory wiedza Polaków będzie rosła. Może jestem zbyt optymistyczny, ale myślę, że przez ostatni spór polityczny więcej osób zainteresowało się polityką. Przechodzimy intensywną lekcję wychowania obywatelskiego – mówi.
Dlatego podejrzewam, że znowu będziemy przerabiali ten scenariusz. Okaże się, że w przypadku sejmików i być może częściowo powiatów będą głosy nieważne. PiS je zakwestionuje, bo wszystko wskazuje na to, że nie będzie na 1 miejscu. I wróci do starej śpiewki oskarżeń o fałszerstwa, wynikające z nieważnych głosów. Będzie ta sama awantura, którą mieliśmy.