Na Ibizie coraz więcej osób, nie mogąc poradzić sobie ze wzrostem cen wynajmu, decyduje się na zamieszkanie w kamperze, mimo że nocowanie w tych pojazdach jest zabronione. "Podnieśli mi czynsz z 600 do 2300 euro miesięcznie" – mówi mężczyzna, który mieszka teraz w samochodzie. Na wyspie rosną kolejne obozowiska kamperów, namiotów i slumsy. Paradoksem jest fakt, że mieszkają w nich ci, bez których ruch turystyczny na Ibizie by zamarł.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mieszkańcy Ibizy teoretycznie żyją w raju: mają piękną wyspę ze wspaniałym klimatem i tabuny turystów, którzy zostawiają im swoje pieniądze. Praktyka jest o wiele bardziej brutalna. Ceny na tej hiszpańskiej wyspie tak wzrosły, że mieszkańców i pracowników nie stać na życie. Koszt wynajmu mieszkania jest tak astronomiczny, że wiele osób woli mieszkać w kamperach i furgonetkach.
Przybywa slumsów
Na Ibizie rosną więc nielegalne obozowiska składające się z kilku czy kilkunastu kamperów i innych pojazdów. Nielegalne, bo na tej wyspie można spać w kamperze, ale pod warunkiem, że znajduje się on na polu namiotowym. Problem w tym, że mnóstwa mieszkańców nie stać nawet na pole namiotowe.
"Miesięczne postawienie namiotu kosztuje 1000 euro, więc nawet nie chcę sobie wyobrażać, ile by nas naliczyli" – mówi portalowi DiarioDeIbiza.es Carla. To instruktorka jogi, która mieszka w kamperze ze swoim chłopakiem, pracującym na łodziach. Ich sąsiadami są marynarze, pracownicy marin, kucharze, sprzątacze itp.
Carla opowiada, że policja przyjechała do ich obozowiska, zrobiła zdjęcia, ale nie interweniowała. Być może dlatego, że w kamperach i innych autach mieszkają też... sami policjanci.
Jak czytamy w Onecie, przedrukowującym tekst portalu Libertatea, policja na Ibizie przyznała, że ze względu na wysokie koszty wynajmu mieszkań nawet "trzech lub czterech" funkcjonariuszy służb mieszkało w samochodach.
Inni mieszkańcy przenoszą się do namiotów, czegoś, co nazwalibyśmy kwaterami pracowniczymi, niektórzy (jak Carla i jej chłopak) mają kampery. Ale na ich obozowisku mieszka też marynarz, który śpi w furgonetce. Żywi i myje się w pracy.
"Kiedy podnieśli mój czynsz z 600 do 2300 euro miesięcznie, zdałem sobie sprawę, że życie wysyła mi sygnał" – mówi DiarioDeIbiza.es Roberto, pracownik wypożyczalni samochodów. Opowiada, że wynajmował mieszkanie od człowieka, który obiecał mu jedynie niewielką podwyżkę czynszu. Ale dom zmienił właściciela, nowy pomnożył cenę przez 4. Roberto wylądował w kamperze.
Największym absurdem całej sytuacji jest to, że na obozowiskach kamperów, w namiotach i powstających na wyspie osiedlach przypominających slumsy, żyją ludzie, którzy obsługują ruch turystyczny na wyspie. A także ci, którzy tu po prostu mieszkali od lat. Teraz nie stać ich na mieszkanie, stają się więc de facto osobami bezdomnymi.
Jednocześnie zarabiają na turystyce, więc nie wyprowadzają się z wyspy. Jeśli jednak się na to zdecydują, runie cały przemysł turystyczny na Ibizie.
Skąd wziął się problem?
Jak czytamy w Onecie, wysokie stopy procentowe i niedawny kryzys kosztów utrzymania zniechęciły wielu Hiszpanów do zakupu nieruchomości. Popyt na mieszkania na wynajem wzrósł, a w rezultacie koszty wynajmu stały się znacznie wyższe.
Na Balearach ceny poszły w górę o 18 proc. Na samej Ibizie aż 40-50 proc.
"Przykładowo pokój jednoosobowy kosztuje średnio od 700 do 1 tys. euro (3-4 tys. zł) miesięcznie, podczas gdy skromne mieszkanie kosztuje około 1,5 tys. euro (6,5 tys. zł)" – informuje Onet za Libertatea.
Przypomina też, że władze Balearów nie wprowadziły w życie uchwalonej w Madrycie ustawy zapobiegającej drastycznemu wzrostowi czynszów. Na dodatek przymykają oko na niezgodny z prawem wynajem krótkoterminowy. Ale zarabia się na nim o wiele lepiej, niż na długoterminowym (przynajmniej kilkumiesięcznym).