nt_logo

Arbuz obiektem pożądania na komunii?! Jego cena zwala z nóg

Klaudia Zawistowska

11 kwietnia 2024, 10:20 · 3 minuty czytania
Nadejście wiosny to nie tylko poprawa pogody i ocieplenie. Właśnie wtedy rusza również sezon na pierwsze komunie święte. To właśnie nich w tym roku będą królowały niezwykłe arbuzy. To z pewnością jeden z bardziej nietypowych prezentów komunijnych, o jakich słyszeliśmy.


Arbuz obiektem pożądania na komunii?! Jego cena zwala z nóg

Klaudia Zawistowska
11 kwietnia 2024, 10:20 • 1 minuta czytania
Nadejście wiosny to nie tylko poprawa pogody i ocieplenie. Właśnie wtedy rusza również sezon na pierwsze komunie święte. To właśnie nich w tym roku będą królowały niezwykłe arbuzy. To z pewnością jeden z bardziej nietypowych prezentów komunijnych, o jakich słyszeliśmy.
Rzeźbione arbuzy mają być hitem tegorocznych Pierwszych Komunii Świętych Fot. Karolina Adamska/East News/Facebook

Pierwsza komunia święta od lat jest w Polsce obchodzona bardzo uroczyście i z niemałą pompą. W sieci często żartuje się, że to takie małe wesele. Rodzice i goście wydają majątki na komunijne kreacje, wystawne obiady, a przede wszystkim na prezenty. Rower od lat jest już niemodny. Jak się okazuje, prawdziwym przebojem w tym roku mogą być rzeźbione arbuzy.


Ludzie ustawiają się w kolejki po arbuzy na Pierwszą Komunię Świętą

Carving, czyli sztuka rzeźbienia owoców, miała swoje złote czasy w Polsce na początku XXI wieku. Jednak jak się okazuje, nigdy nie umarła do końca, a teraz zaczyna się odradzać. Wszystko za sprawą imprez komunijnych, na których coraz popularniejsze jest wystawianie arbuzów z motywem Najświętszego Sakramentu i imieniem dziecka.

Ofertą i zdjęciami takiego zdobionego arbuza niedawno podzielił się z internautami administrator profilu Lekcjareligii.pl. Te "małe dzieła sztuki" nie należą jednak do tanich. Jak czytamy w ogłoszeniu, za arbuza trzeba zapłacić ok. 200 zł. Tańszą ofertę znaleźli dziennikarze WP Finanse.

Firma CARVING-ART działająca na Pomorzu komunijne arbuzy sprzedaje w cenie 140 zł za sztukę. W ofercie ma również owoce z motywem weselnym, czy urodzinowym. Artyści realizują również zamówienia specjalne, które wyceniane są indywidualnie.

Czy z rzeźbienia komunijnych owoców da się przeżyć? Artyści nie narzekają

Carving narodził się w Azji, ale z czasem zaczęto go uprawiać na całym świecie. Do rzeźbienia wymyślnych wzorów na twardych owocach potrzebne są specjalne noże, a także talent i wyobraźnia. Jak podkreślił w rozmowie z WP Paweł Sztenderski, założyciel firmy CARVING-ART, zarobki z rzeźbienia są dobre, ale w przeszłości były znacznie lepsze.

– Jedno z większych zamówień, jakie kiedykolwiek mieliśmy, to było 35 arbuzów do wyrzeźbienia na jeden weekend komunijny. Teraz takie ilości czasami zdarzają się w najlepszych miesiącach. Różnica jest ogromna – przyznał.

Dodał jednak, że nawet teraz raczej nie narzeka na brak zamówień. – Przez dwa miesiące może nie być żadnego zysku. Później przychodzi miesiąc, gdzie zarabiamy dużo. Dobrą średnią krajową można wyciągnąć, więc wystarcza na spokojne prowadzenie działalności i opłacenie pracowni. Jest dobrze, choć nie aż tak, jak kiedyś – podkreślił Sztenderski.

Maj coraz bliżej. Pomysły na prezenty komunijne już zalewają sieć

Choć do pierwszych komunii został jeszcze miesiąc, to w mediach społecznościowych już teraz pojawia się bardzo wiele pytań o to, jaki prezent kupić dziecku. Czasy, kiedy komunistom dawało się łańcuszki, czy Biblię już dawno odeszły do lamusa. Dziś kwoty są znacznie wyższe, a najtrudniej mają rodzice chrzestni.

W tym roku królować mogą konta oszczędnościowe, smartwatche, zestawy Lego, słuchawki, głośniki, a czasami również bilety do Suntago, lub znacznie droższe wycieczki. O to, co sądzi o komunijnym szaleństwie prezentowym w naTemat spytaliśmy księdza.

– Moim zdaniem jest coraz gorzej. Wszyscy to mówią, że coraz trudniej współpracuje się z rodzicami i dziećmi. Rodziców interesuje tylko blichtr. Zewnętrzna otoczka. Sam słyszałem, jak dzieci powtarzały za rodzicami, że muszą iść do komunii, bo trzeba zebrać jakąś kwotę pieniędzy. Słów brakuje, żeby określić to, co się dzieje – przyznał jeden z podwarszawskich proboszczów.