Dyskusja o zakazie sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych rozpaliła emocje. Na razie to tylko pomysł, wiadomo, że trwają analizy, ale propozycja szybko podzieliła naród, od komentarzy polityków, ekspertów i zwykłych Kowalskich od kilku dni aż się gotuje. Co na to mieszkańcy województwa śląskiego? To województwo, o którym pisano, że ma najwyższą sprzedaż alkoholu w kraju. I gdzie niektórzy już przetestowali prohibicję, w tym na stacjach benzynowych właśnie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Województwo śląskie znalazło się na pierwszym miejscu w zestawieniu, które kilka miesięcy temu przedstawiła aplikacja PanParagon. Nie były to żadne badania opinii publicznej, ani żadne dane statystyczne. Była to analiza paragonów, z której wynikało, że właśnie w tym województwie najczęściej pojawiają się na nich napoje alkoholowe.
Na tej podstawie ogłoszono niemal, że żaden wschód Polski, ani południe kraju – co niektórych stereotypowo zaskoczyło – tylko właśnie Śląsk ma być liderem rankingu spożycia alkoholu w kraju.
Co z kolei – trzeba od razu przyznać – bardzo mocno zaskakuje samych mieszkańców woj. śląskiego.
– Pierwsze słyszę.
– W życiu o tym nie słyszałem.
– Nie sądzę, że odstajemy od innych.
– Nie znam takich statystyk.
Takie reakcje słyszymy na hasło, że właśnie tu – w skali innych województw – według paragonów ludzie mieliby kupować najwięcej alkoholu.
Łukasz Borkowski, katowicki radny, również zaskoczony zestawieniem, zwraca uwagę na jedną rzecz: – To jest duży region. Prawie 5 mln mieszkańców. Siłą rzeczy spożycie alkoholu będzie duże. A być może w grę mogą wchodzić też turystyczne miejscowości.
Fakt, pod względem liczby ludności woj. śląskie to nr 2 w kraju. Po województwie mazowieckim (ponad 5 mln) i przed wielkopolskim (ponad 3 mln).
– W całej Polsce dużo się pije. Najbardziej przerażające jest to, co widać rano, gdy o godz. 8 idzie się do Żabki, a tam kolejka po małpki i piwo. To przerażający i smutny widok, jak ludzie już od rana kupują alkohol – mówi radny.
"Mieszkańcy odetchnęli i chwalą to rozwiązanie"
Ale jedna rzecz w obecnej debacie o zakazie sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych i tak wyróżnia przynajmniej kilka śląskich miast.
Uważam, że alkohol w ogóle nie powinien być sprzedawany na stacji benzynowej. Będę przekonywała do tego kolegów i koleżanki z rządu. Skutki leczenia osób, które nadużywają alkoholu, obciążają wszystkich podatników.
A tu, w województwie śląskim, w niektórych miastach taki zakaz testują nie od dziś. Co prawda tylko w nocy. Ale obejmuje on i sklepy, i stacje benzynowe.
– W Katowicach mamy częściową prohibicję, m.in. w centrum miasta. I jest to bardzo dobre rozwiązanie, które się sprawdza. Po wprowadzeniu prohibicji zmalała liczba interwencji policji. Jest mniej przestępstw związanych z następstwami spożycia alkoholu, mniej bójek. W takich miejscach mieszkańcy odetchnęli i chwalą to rozwiązanie, bo wszędzie tam, gdzie były sklepy nocne, dochodziło do awantur, były krzyki, butelki, śmieci, nie mówiąc już o załatwianiu się konsumentów – mówi nam Łukasz Borkowski.
Na stacjach benzynowych w centrum miasta też w nocy nie kupi się alkoholu.
– Sprzedaż możliwa jest jedynie w lokalach gastronomicznych. Co powoduje, że jak ktoś imprezuje, to pójdzie do lokalu, a nie będzie pił alkoholu na ławce pod sklepem. Każde ograniczenie w sprzedaży alkoholu się sprawdza. W Polsce mamy ogromny problem z jego nadużywaniem. Dlatego każdy pomysł, jak ten dotyczący stacji benzynowych, jest sensowny i warty wprowadzenia. Ja to popieram – mówi radny.
"Są miejsca, gdzie się jej przestrzega i są takie, gdzie nie"
W Katowicach nocna prohibicja obowiązuje tylko w niektórych dzielnicach. Obejmuje sprzedaż w godzinach 22.00-6.00. I na pewno dzieli ludzi.
– Ona była wdrażana sukcesywnie. To nie jest tak, że została wprowadzona wszędzie. I jak ze wszystkim – jest grono zadowolonych i jest grono niezadowolonych. Są miejsca, gdzie się jej przestrzega i są takie, gdzie nie. Na przykład w dzielnicy Załęże, prohibicja wyszła od mieszkańców i tu obowiązuje. Są skargi na jej łamanie. A na osiedlu Tysiąclecia mieszkańcy w konsultacjach nie chcieli nocnej prohibicji i tu jej nie ma – mówi naTemat Patryk Bialas, katowicki radny.
Czy to się sprawdza?
– Moim zdaniem regulacje są bardzo potrzebne, natomiast nie rozwiązują problemów alkoholowych w społeczeństwie. Samymi regulacjami nie da się tego robić. To nie wystarczy. W USA wprowadzono prohibicję i co? Zaczął kwitnąć nielegalny handel. Problemu nie rozwiązano. Ważne są działania uświadamiające, edukacyjne, informacyjne. Żeby zmniejszyć, czy zlikwidować problem alkoholizmu, trzeba podejść do tematu na wielu frontach. Edukacja, a dopiero potem sankcja – uważa Patryk Bialas.
Taksówkarze kursują do innych miast po alkohol
W Sosnowcu nocna prohibicja obowiązuje już od 2018 roku. Od godz. 24.00 do 6.00.
Grzegorz Mentel, nauczyciel i sosnowiecki radny, również nie słyszał ani o żadnych statykach sprzedaży alkoholu w woj. śląskim, ani o tym, by mieli być liderem w tej dziedzinie. Ale za to zna inne. Dotyczące tego, jaki prohibicja miała wpływ na jego miasto.
– Na pewno, jeśli chodzi o zakup alkoholu w Sosnowcu, to jego ilość jest zdecydowanie mniejsza niż była. Na pewno uspokoiła się też sytuacja w nocy, jeśli chodzi o incydenty i interwencje policji po spożyciu alkoholu. Zdarzają się osoby spożywające alkohol na ławkach, ale jest ich mniej. Ale czy ta statystyka oddaje rzeczywistość? Nie wiem. Słyszałem też o tym, że ci, którzy w nocy nie mogą kupić u nas alkoholu, wyjeżdżają do ościennych miast – mówi naTemat.
Tak opowiadają taksówkarze. – Mówią, że mają kursy do innego miasta, żeby dostarczyć komuś alkohol. Na przykład na imprezę, gdy go zabrakło. W mieście zmniejszył się zakup, za to oni mają kilka dodatkowych kursów i na tym zarabiają. Czyli jak ktoś chce, to i tak kupi alkohol – opowiada.
Do dziś słyszy opinie, że pomysł prohibicji nie jest dobry. – Są zwolennicy i są przeciwnicy. Ja uważam, że chyba jednak widać efekt, którego pożądano, gdy ją wprowadzano. Czyli, żeby liczba osób spożywających alkohol po godz. 24. była mniejsza. Część ludzi na pewno nie kupuje w tym czasie alkoholu. Choć jak ktoś chce, to problem rozwiąże inaczej. I będzie kombinował – dodaje.
W 2021 roku lokalna "Wyborcza" informowała o tendencji wzrostowej w mieście, która utrzymywała się od lat. Ostatnie dane pochodziły jednak z 2020 roku, był to czas pandemii. "To czytelny sygnał, że prohibicja, jaką miasto wprowadziło trzy lata temu, nie przyniosła zamierzonego efektu" – mówił wówczas jeden z lokalnych polityków.
Kolejne miasta woj. śląskiego z prohibicją
Katowice i Sosnowiec nie są jednak jedyne w regionie. W województwie śląskim nocną prohibicję wprowadzono też w Mysłowicach, Bytomiu, Tychach, Chorzowie, Świętochłowicach, Mikołowie, PiekarachŚląskich, a także w RudzieŚląskiej.
W godzinach nocnych nie kupi się tu alkoholu.
"Powodem wprowadzenia nocnej prohibicji, podobnie jak w innych miastach, są skargi mieszkańców na zakłócanie ciszy nocnej, szczególnie w okolicy osiedlowych sklepów nocnych" – przekazywały lokalne media.
W Chorzowie wprowadzono ją już w 2000 roku, ale w przeciwieństwie do innych miast, z wyjątkiem stacji benzynowych.
"Według Urzędu Miasta w Chorzowie od tego czasu skończyły się problemy z nocnymi awanturami wokół sklepów i miejskich skwerów, gdzie najczęściej zakupiony nocą alkohol był sprzedawany" – informował już kilka lat temu "Dziennik Zachodni".
– Ogólnie jest problem, że ludzie, mając jakieś problemy i sytuacje, których nie potrafią rozwiązać, często sięgają po alkohol. To chyba większy problem niż sama sprzedaż alkoholu. I wolałbym, aby został on rozwiązany na zasadzie pomocy tym ludziom. Bo sam zakaz nie spowoduje, że te osoby nie będą miały dostępu do alkoholu – mówi Grzegorz Mentel.
Jako nauczyciel tworzył programy przeciwalkoholowe dla młodzieży. Mówi, że chciałby, aby częściej o tym rozmawiano w domu.
– Dziś młodzież jest bardziej świadoma niż kiedyś. Ja w ich wieku na pewno nie byłem tak świadomy jak oni – jeśli chodzi o konsekwencje spożywania alkoholu, o to, gdzie można szukać pomocy, jeśli jest problem. Dziś młodzież częściej chodzi na jakieś imprezy, dyskoteki, niż pije na dworze. Jest problem alkoholowy, nie możemy udawać, że go nie ma. Ale jest też większa świadomość młodzieży, jak sobie pomóc. Tylko nie zawsze przekuwają tę świadomość, jak trzeba. Trzeba z nimi rozmawiać – podkreśla Grzegorz Mentel.
Pytamy o to księdza z Rybnika, który też dużo pracuje z młodzieżą.
"Zakaz może przynieść odwrotny skutek"
– To, że alkohol pojawia się wśród młodzieży, to jest jasne. Ale to jest też jasne w całej Polsce i na świecie. Nie widzę nic takiego, co mogłoby pokazywać, że w naszym województwie alkohol jest bardziej spopularyzowany niż w innych województwach – mówi naTemat ks. Adrian Chojnicki z Rybnika, znany na TikToku jako Padre Adriano.
Gdy inne miasta w regionie podejmowały decyzję ws. nocnej prohibicji, w Rybniku też pojawiło się takie pytanie. Ratusz zaprzeczył jednak, by miał taki zamiar.
– Nakaz czy zakaz nigdy nie jest najwłaściwszy. Ludzi powinno się wychowywać i formować ich sumienie, budować w nich samodyscyplinę, żeby sami potrafili wybierać to, co będzie dla nich dobre. Jeśli czegoś się zakaże, to może to odnieść odwrotny skutek – uważa ks. Chojnicki.
– Jeśli młodym ludziom coś się zakaże, oni i tak ogarną to swoimi drogami. Ja nie szukałbym rozwiązania, żeby coś zakazywać. Raczej pokazywałbym, jakie szkody niesie alkohol. I promował właściwe spożywanie alkoholu. Z klasą i kulturą, z umiarem. Czy sprzedaż alkoholu będzie zakazana na stacjach benzynowych, czy nie, to myślę, że nie przyniesie to skutku – dodaje.