Łukasz Gibała, który przegrał batalię o fotel prezydenta Krakowa, nie pogratuluje zwycięzcy II tury Aleksandrowi Miszalskiemu z Koalicji Obywatelskiej. Choć wcześniej Gibała mówił o potrzebie dialogu, i choć wynik wyborów uznaje, obwinia jednocześnie drugą stronę o "brudne zagrywki" i "gangsterskie metody".
Reklama.
Reklama.
Po zaciętej, niezwykle wyrównanej i pełnej nie zawsze zdrowych emocji batalii, Aleksander Miszalski został nowym prezydentem Krakowa, zastępując Jacka Majchrowskiego zajmującego to stanowisko przez 21 lat. Kandydat Koalicji Obywatelskiejzdobył 51,04 procent głosów, jego kontrkandydat Łukasz Gibała o zaledwie 2 punkty mniej.
W środę 24 kwietnia Gibała spotkał się z dziennikarzami przed krakowskim magistratem. Odniósł się do wyników II tury, powiedział o swoich politycznych planach, nakreślił też perspektywę przyszłej współpracy z Miszalskim. Choć napomknął o dialogu, nie stronił też od bardzo ostrych słów.
Łukasz Gibała nie pogratuluje Aleksandrowi Miszalskiemu. Mówi o "gangsterskich metodach".
– Po pierwsze, uznaję ten wynik wyborów. Prezydentem jest Miszalski. Po drugie, nie pogratuluję mu, dlatego, że ten wynik został osiągnięty również dzięki bardzo brudnym zagrywkom jak np. wypuszczenie w piątek filmiku, który pokazywał, jak zamaskowane osoby w kominiarkach, pod osłoną nocy niszczyły nasze materiały wyborcze – powiedział Gibała, cytowany przez serwis gazetakrakowska.pl.
– To są metody gangsterskie, więc trudno pogratulować komuś, kto osiągnął cel m.in. dzięki takim zachowaniom swoich współpracowników czy wyborców – zaznaczył polityk, po czym życzył Miszalskiemu, by... ten był dobrym prezydentem.
Łukasz Gibała mówi, że będzie patrzeć na ręce władzom Krakowa
Łukasz Gibała wyjaśnił też przyczyny swojego zniknięcia ze sfery publicznej w pierwszych dwóch dniach po wyborach. Jak pisaliśmy w naTemat, w poniedziałek rano niedoszły prezydent Krakowa odwołał swój wywiad w "RMF FM", nie udzielał się też w żaden inny sposób.
– Po tym jak spłynęły wyniki z PKW, było mnóstwo takich komentarzy, że Gibała zapadł się pod ziemię. Jestem osobą publiczną, ale też i człowiekiem, a każdy chyba ma prawo się wyspać, odpocząć. Ja widzicie wyspałem się, odpocząłem, jestem i działam – stwierdził Gibała, którego słowa przytacza lokalny portal krknews.pl.
Polityk podkreślił, że po trzecich przegranych wyborach nie wycofa się z życia politycznego, co wcześniej rozważał. Pozostanie krakowskim radnym, o co mieli go poprosić inni samorządowcy, którzy z jego listy dostali się do rady miasta. Wyjaśnił, że klub "Kraków dla Mieszkańców" będzie patrzeć na ręce władzy PO.
QUIZ: Najlepszy wynik zrobią pewnie eurosceptycy. Sprawdź, co naprawdę wiesz o UE
Łukasz Gibała chce się jednak spotkać z Aleksandrem Miszalskim
Niedługo po ogłoszeniu wyników exit poll, Łukasz Gibała i Aleksander Miszalski zdalnie "gościli" w TVN24. Ze względu na małą różnicę w sondażu (51,1 do 48,9 na rzecz Miszalskiego), nie było jeszcze wówczas pewne, jakim rozstrzygnięciem zakończy się II tura. Choć wcześniej, zarówno w czasie kampanii w Krakowie, jak też podczas wieczoru wyborczego padło wiele mocnych słów, Gibała wypowiedział się antenie w koncyliacyjnym tonie.
– W obu przypadkach, niezależnie od tego, kto wygra, chciałbym usiąść do stołu i porozmawiać. Nie wiem, czy Aleksander Miszalski będzie tym zainteresowany, bo będzie miał większość w radzie miasta i będzie prezydentem, jeśli wygra, ale z mojej strony jest oczywiście otwartość na współpracę. Również w przypadku, gdy wygram, będę tym bardziej otwarty na współpracę, bo wtedy, ponieważ Platforma ma większość w radzie miasta, ta współpraca będzie absolutnie niezbędna – mówił Gibała w TVN24.
Deklaracje o chęci spotkania z Miszalskim, mimo zapowiedzianego braku gratulacji, Łukasz Gibała ponowił też w środę podczas konferencji prasowej w Krakowie. Jak się wyraził, "jest otwarty na dalsze rozmowy".