Marcin Kierwiński zareagował na komentarze, które pojawiły się po jego sobotnim przemówieniu podczas obchodów Dnia Strażaka. Niektórzy zarzucali ministrowi, że był pod wpływem alkoholu. Polityk dał do zrozumienia, że nie zostawi tak tej sprawy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia - poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań. O kolejnych krokach będę Państwa informował" – napisał Marcin Kierwiński.
Chodzi o... najgłośniejsze wydarzenie polityczne majówkowej soboty. Jak pisaliśmy w naTemat, minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Donalda Tuska wystąpił podczas Centralnych Obchodów Dnia Strażaka z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy i pierwszej damy Agaty Kornhauser-Dudy.
Przemówienie Kierwińskiego zwróciło na siebie sporą uwagę, ale nie treścią, a... formą. Było bowiem nieco rwane i bełkotliwie: minister urywał niektóre zgłoski, inne przeciągał, z trudem wymawiał niektóre słowa. Szybko zaczęto spekulować, że Marcin Kierwiński był nietrzeźwy.
Minister błyskawicznie odpowiedział. – Musiałbym być pozbawiony rozsądku, aby przyjść pod wpływem alkoholu na uroczystość, w których bierze udział 150 osób, w tym najważniejsi ludzie w kraju. Zarzucanie mi tego jest podłe – deklarował minister w rozmowie z Onetem. Dodał również, że jego zdeformowany głos mógł być kwestią problemów technicznych.
Polityk PO nie poprzestał na tej deklaracji. Opublikował wynik badania trzeźwości, któremu poddał się tuż po przemówieniu.
"Zanim wydacie wyrok posłuchajcie moich wypowiedzi, których udzieliłem mediom po wystąpieniu. Mało tego natychmiast udałem się na komendę Policji, gdzie zbadano mnie alkomatem. Wynik = 0,0. To, co wydarzyło się na uroczystościach, spowodowane było kwestiami technicznymi i pogłosem" – napisał minister spraw wewnętrznych i administracji.