Ja z majówki już wróciłem. Przejechałem autem spory kawałek Polski i muszę się z wami podzielić kilkoma spostrzeżeniami. Będą dotyczyć autostrad i dróg szybkiego ruchu. Moim zdaniem polscy kierowcy jeżdżą coraz lepiej i spokojniej, ale ciągle popełniają dwa kardynalne błędy. To niemądre i niebezpieczne.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z moich obserwacji wynika, że polscy kierowcy są mistrzami środkowego pasa. Na trasie miałem sporo odcinków trzypasmowych. Na każdym z tych odcinków większość kierowców radośnie pędziła środkiem drogi. I nie mówię o sytuacji gdy konwój osobówek wyprzedza kolumnę TIR-ów. Nie, jechali środkiem bez wyraźnego powodu, nawet na niemal pustej trasie. Podkreślam: była to większość!
Pamiętajmy kochani: w Polsce mamy ruch prawostronny. Więc powinniśmy jechać prawym pasem, środkowym i lewym zaś wyprzedzać. Z doświadczenia wiem, że są sytuacje, gdy jazda prawym pasem jest bardzo niewygodna i uciążliwa. Zdarza się tak, gdy jest on rozjeżdżony przez ciężarówki. Osobówką naprawdę ciężko jedzie się w koleinach zrobionych przez TIR-y.
Rozumiem też jazdę środkowym pasem na wielu odcinkach obwodnic. Często zdarza się, że na takich drogach prawy pas co chwila staje się pasem zjazdowym, więc często trzeba byłoby ponownie wjeżdżać na środkowy, potem prawy, znów środkowy. Tak jest choćby na popularnej "deteeśce". Ale dziś nie mówię o takich sytuacjach.
Mówię o tym, że jadąc prawym pasem z prędkością absolutnie zgodną z przepisami, wiele razy doganiałem auta jadące środkowym. Wyprzedzałem je z prawej strony, zgodnie zresztą z przepisami, bo na trzypasmówkach jest to dozwolone. No i prostsze, niż przecięcie dwóch pasów w lewo, a potem ponowne dwóch pasów w prawo. A wyprzedzony delikwent jak gdyby nigdy nic dalej walił środkiem szosy.
I nie narzekam przy tym na to, że ktoś jedzie wolniej ode mnie. Sam staram się jeździć zgodnie z przepisami. Wiem, że wiele osób nazywa wolniejszych kierowców zawalidrogami. To niewłaściwe. Niech każdy jedzie z taką prędkością, jaka jest dla niego wygodna i przy jakiej czuje się bezpiecznie. Byle właściwym pasem...
Jazda na zderzaku. To głupie i niebezpieczne
Druga sprawa to kompletnie wypaczona w Polsce koncepcja bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. Przypomnę tylko, że zgodnie z przepisami, bezpieczna odległość między pojazdami na autostradach i ekspresówkach wynosi połowę ich aktualnej prędkości. Czyli w przypadku jazdy z prędkością 140 km/h, dystans od poprzedzającego pojazdu powinien wynieść 70 metrów, w przypadku 120 km/h – 60 metrów, 100 km/h – 50 metrów.
Wiele osób to rozumie, ale wiele nadal nie. Na polskich drogach mamy niestety zatrzęsienie matołków, którzy mają pożar w gaciach i koniecznie muszą być przed kimś, a nie za kimś. Pamiętajmy: lepiej stracić minutę życia, niż życie dla minuty.
Przypomnę też, że wykonywanie manewru wyprzedzania nie powoduje, że przepisy dotyczące maksymalnej dopuszczalnej prędkości się zawieszają. Jeśli na ekspresówce wyprzedzasz kogoś jadącego 100 km/h, to zgodnie z przepisami możesz się rozpędzić do 120 km/h. I masz święte prawo wyprzedzać kogoś z taką właśnie prędkością, choćby tworzył się za tobą konwój niecierpliwych jadących "szybko, ale bezpiecznie".
Na koniec muszę oczywiście zapewnić, że nie chcę generalizować. Piszę o pewnej grupie kierowców. I naprawdę zauważam, że po polskich drogach jeździmy uważniej, bezpieczniej, myśląc o innych użytkownikach szos. Parę rzeczy musimy jednak – jako kierowcy – poprawić.