Kolejny pożar w Warszawie wybuchł w niedzielę (12 maja). Rano ogień strawił wielką halę handlową Marywilska 44 na Białołęce, zaś wczesnym popołudniem słup dymu pojawił się w południowej części miasta. Znów powiało grozą.
Reklama.
Reklama.
W niedzielę po godzinie 12 mieszkańcy Warszawy od rana obserwujący spowite kłębami dymu niebo nad miastem, zauważyli kolejną ciemną chmurę. Tym razem nie na północy, lecz na południu. Dym był widoczny z odległości kilkunastu kilometrów, dlatego po porannym dramacie w hali Marywilska 44 widok ten u wielu osób wzbudził żywy niepokój.
Na miejsce natychmiast zostały wezwane służby. Okazało się, że pożar wybuchł przy ulicy Wał Zawodowski, w pobliżu lewego brzegu Wisły. Zapaliła się duża hałda śmieci o wymiarach około 30 na 40 metrów.
– Na miejsce skierowano sześć zastępów strażaków i miejską grupę operacyjną - powiedział oficer prasowy Komendy Stołecznej Państwowej Straży Pożarnej, mł. bryg. Artur Laudy w rozmowie z Onet.pl.
Pożar w Warszawie. Spłonęła hala Marywilska 44
Przypomnijmy: ten wyjątkowo niespokojny dla warszawskich strażaków dzień zaczął się mocnym akcentem już po godzinie 3 rano. Ratownicy zostali wezwani do pożaru hali Marywilska 44 na Białołęce. Choć byli tam już po 11 minutach, stwierdzili że ogień objął 2/3 ogromnego obiektu.
W szczytowym momencie akcji uczestniczyło w niej 99 wozów i ponad 240 strażaków. Około godziny 11 służby zaczęły informować o opanowaniu żywiołu, szacuje się jednak, że dogaszanie i zabezpieczanie pogorzeliska może potrwać kilkanaście godzin.
Pożar w hali Marywilska 44. Trujący dym nad Warszawą
Co ważne, w unoszącym się nad Warszawą dymie mogą się znajdować szkodliwe substancje chemiczne. Dlatego już wcześnie rano Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydało alert, zalecając pozostanie w domach i szczelne zamknięcie okien.
Nie są jeszcze znane przyczyny dramatu, jak jednak mówił w niedzielę rano komendant główny Państwowej Straży Pożarnej, nadbryg. Mariusz Feltynowski, zdarzenie to było "dziwne".
QUIZ: Jak dobrze pamiętasz postaci z serialu "Stranger Things"?
– Z naszego doświadczenia wynika, że jednocześnie ogień był w kilku miejscach, albo na dużej powierzchni. Być może nagromadzenie materiałów, przede wszystkim ubrań powodowało, że ten pożar bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Z reguły po 11 minutach nie jest taka wielka powierzchnia objęta pożarem – powiedział dziennikarzom komendant Feltynowski.