Pojechaliśmy na Marywilską 44. Kupcy mówią nam o śpiącej ochronie, ile stracili i co dalej z halą
Przed wjazdem na parking przy Marywilskiej 44 stoją kupcy, którzy w pożarze hali stracili cały dobytek. – Nic nam nie mówią. Nic nie wiemy. Stoimy i czekamy – mówią nam kobiety, które pracowały w centrum handlowym. – Wszystko poszło z dymem. Nie ma nic. Gdzie jest zarząd Marywilskiej 44? – emocjonuję się mężczyzna, który stracił cały dorobek życia w pożarze. Co jeszcze powiedzieli nam kupcy?