To nie jest nowy pomysł. Głośno było o nim trzy lata temu, gdy pewien Amerykanin po śmierci ojca stworzył aplikację "do rozmów ze zmarłymi". Jednak jej temat co jakiś czas wraca, nie mówiąc o innych rozwiązaniach z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, które tworzą awatary i boty zmarłych, dają im głos i pozwalają odpowiadać na pytania żywych. Pomysły budzą kontrowersje, niepokój, a nawet przerażenie. A co sądzą o nich księża? Tu oburzenie jest wyjątkowe.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Dzięki wielogodzinnym nagraniom i sztucznej inteligencjiJames Vlahos wciąż może rozmawiać ze zmarłym ojcem" – czytamy w jednej z ostatnich medialnych relacji. To BBC właśnie odświeżyło temat.
Historia Vlahosa znana jest od kilku lat. Gdy w 2017 roku jego ojciec zmarł na raka płuc, Amerykanin – na podstawie nagrań rozmów z ojcem – stworzył chatbota, który imitował jego zachowanie i odpowiadał na pytania ze swojego życia.
"Postanowił dać ojcuwirtualną nieśmiertelność", "Chatbot do rozmów ze zmarłymi, jak to możliwe?" – reagowały wtedy media.
Jednak Vlahos poszedł dalej. Z wykorzystaniem sztucznej inteligencji stworzył aplikację HereAfter AI – "do rozmów ze zmarłymi", jak ja medialnie nazwano. A konkretnie z ich cyfrową wersją.
"Takie wykorzystanie sztucznej inteligencji do sztucznego przywracania ludzi do życia od dawna badano w świecie science fiction, ale teraz rozwój technologii sztucznej inteligencji umożliwił zastosowanie tego w prawdziwym życiu" – pisze teraz BBC.
A to tylko jeden z przykładów rozwiązań technologicznych, które mamią ludzi możliwością "rozmowy" ze zmarłym.
"Nikt ze świata zmarłych jeszcze do nas nie przyszedł"
Księża, których pytamy o zdanie, reagują z niedowierzaniem. Choć oczywiście wiadomo, że nikt naprawdę ze zmarłą osobą w ten sposób nie rozmawia. A już na pewno żadna taka aplikacja nie wskrzesi jej do życia. Ale tak od lat to się sprzedaje. "Aplikacje połączą żywych ze zmarłymi bliskimi?" – już w 2016 roku pojawiały się takie pytania.
– To temat irrealny. Bzdura. Nie ma takiej aplikacji, która rozmawiałaby ze zmarłymi – reaguje ks. prof. dr hab. Witold Kawecki, redemptorysta, specjalista z zakresu teologii moralnej, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Rażą go tytuły w rodzaju "pozwala rozmawiać ze zmarłymi". Uważa, że są prowokujące.
– To jest zafałszowanie i oszukiwanie ludzi. Nikt ze świata zmarłych jeszcze do nas nie przyszedł. I żadnej korespondencji w historii świata nie było z tamtej strony. Nie ma takiego sposobu, żeby z nimi rozmawiać w sensie dosłownym. Również dla duchownego, a nawet egzorcysty – mówi.
Dodaje, że owszem, są duchowe odczucia, jest wspieranie się modlitewne: – Ale nie ma żadnych dowodów na to, że świat zmarłych ma wpływ na świat żyjących. I biada, żeby tak było, bo bylibyśmy torpedowani i prześladowani, gdyby to były negatywne działania. Bóg do tego nie dopuści, żeby zmarli mogli ingerować w nasze życie.
"Zmarły 'odpowiada' na pytania"
Ale technologie z użyciem sztucznej inteligencji robią swoje. I bez względu na to, jak je nazwać i czy kogoś przerażają, oburzają, czy dają ukojenie po stracie bliskiej osoby, one są.
Branżowe media piszą m.in. o tzw. grieftobtach, pośmiertnych botach, które pomagają ludziom uporać się ze śmiercią bliskich. I które podobno cieszą się coraz większą popularnością w Chinach. Tu kłania się historia 29-letniego Yu Jialin.
"29-latek przekazał mediom, że dręczą go wyrzuty sumienia w związku z sytuacjami, za które nie zdążył przeprosić dziadka. Przez dwa lata poszukiwał sposobu na rozwiązanie tego problemu i z pomocą nieoczekiwanie przyszedł Chat GPT od Open AI, który w Chinach – pomimo częściowego zakazu użytkowania – robi prawdziwą furorę" – opisał jego historię antyweb.pl.
Coraz częściej słychać o takich historiach. Z udziałem indywidualnych osób, czy firm. "Oddałabym wszystko, żeby porozmawiać z tymi, których kochałam, a którzy odeszli. Ale nie w taki sposób", "Straszne" – reagują ludzie.
Spójrzcie na przykład na to, co zrobiła firma z Los Angeles. Pogrzeb, na którym zmarła Marina Smith mówi z ekranu. A nawet odpowiada na pytania żałobników.
Albo awatary zmarłych, które tworzy program firmy Deep Brain AI z Korei Południowej. Wystarczy wprowadzić nagrania ze zmarłą osobą, jej zdjęcia, listy etc. A potem zobaczyć ją jak żywą na ekranie. Jej gesty, mimikę, ruch, usłyszeć jej głos.
Usługa o nazwie Re;memory powstała z użyciem sztucznej inteligencji, zaprezentowano ją w 2022 roku.
Tu, z awatarami, ks. prof. Kawecki się zgadza. Technologia osiągnęła taki poziom, że jest to możliwe: – Ale przecież to nie jest prawdziwa i żywa relacja, ale technologiczny robot, który ma zastąpić żywego człowieka. Czemu i komu to ma służyć? Nam, chyba nie, zmarłym na pewno nie.
– Awatary można wytworzyć, choć do niczego to nie doprowadzi. To jest realne, ale aplikacja ze zmarłymi nie. Takie awatary to jednak nic dobrego. Nawet wywoływanie duchów przy stolikach i talerzykach zawsze było potępiane przez Kościół jako coś, co narusza spokój człowieka, co w poważnym stopniu zaburza nasze życie i wprowadza lęki. Niepokoi także "świat umarłych". Z etycznego i teologicznego punktu widzenia wróżenie, wywoływanie duchów, seanse spirytystyczne, to rzecz negatywna – przypomina ks. Kawecki. Ze świadomością, że dla niektórych jest to atrakcyjny świat.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pytamy innych księży. Na ogół nic nie słyszeli o takich technologicznych pomysłach. Ale można mieć wrażenie, że niektórzy łapią się za głowę.
– Powiem tak, z punktu widzenia osoby wierzącej, jest to do niczego niepotrzebne. Chyba tak samo przydatne, jak dawne zdjęcia czy filmy ze zmarłą osobą. Tu ujawnia się raczej nasza kultura niegodzenia się ze śmiercią. Tworzymy sobie złudzenie, że zmarły wyjechał gdzieś daleko. Tylko jak każde złudzenie to pomaga na krótką metę, znieczula. A potem szkodzi. Istotniejsze jest godzenie się z rzeczywistością niż zaklinanie jej – reaguje inny z księży, teolog.
– Myślę, że tu trzeba porozmawiać z psychologiem, a nie z teologiem – radzi.
"Możemy mieć do czynienia z tzw. patologiczną żałobą"
Ks. dr Grzegorz Kudlak, psycholog, psychoterapeuta, Kierownik Zakładu Psychologii Dewiacji w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW, uważa, że może to być przykład patologicznej żałoby.
– To jest mniej więcej tak, jak ktoś przez 20 lat ma pokój nieposprzątany po zmarłej osobie. Normalna żałoba trwa ok. roku, choć nie jest to reguła i są osoby, które będą potrzebowały więcej czasu na uporanie się z pożegnaniem z bliską osobą. Każdy przypadek jest indywidualny. W tym czasie można doświadczać silnego smutku, przygnębienia rozpaczy, mieć sny ze zmarłym, a nawet słyszeć jego kroki czy głos – mówi w rozmowie z naTemat.
– Ale jeśli ten czas się przedłuża i towarzyszą mu intensywne skupianie się na żałobie i koncentrowanie się na niej, co utrudnia powrót do codziennego funkcjonowania, to może to być sygnał, że jest to jakiś głębszy problem i możemy mieć do czynienia z tzw. patologiczną żałobą – tłumaczy.
Podejrzewa, że takie aplikacje, czy inne programy, będą powstawać, jeśli po śmierci bliskiej osoby, w pozostających w żałobie ludziach nie będzie świadomości problemu i chęci zmiany.
– Może tak być, że osoby te pielęgnują w sobie utracone pragnienia, nadzieje czy niewypowiedziane rzeczy. Ktoś np. będzie chciał porozmawiać z ojcem czy matką o czymś, o czym nie zdążył przed ich śmiercią. Obserwuję moich pacjentów, że jeśli wypowiedzą prawdziwie wszystkie trudności, uzyskują spokój. Ci, co nigdy się na to nie zdobyli, mogą mieć potrzebę kontaktu i wyobrażam sobie, że jest to możliwe, że będą chciały z nimi "porozmawiać" – mówi.
Ks. psycholog: Nie sądzę by to złagodziło ból
Ale czy to dla nich dobre? Naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge ocenili właśnie, że sztuczna inteligencja, która umożliwia użytkownikom "prowadzenie rozmów" z bliskimi zmarłymi stwarza poważne ryzyko szkód psychicznych.
– Nie chciałbym oceniać, czy to jest dobre. Gdyby zapytać te osoby, to zapewne usłyszelibyśmy, że tak. Natomiast obiektywnie, z punktu widzenia psychopatologii, ani to nie pomaga, ani nie jest potrzebne, bo osoba taka nie żyje dalej, nie rozwija się. Śmierć jest trudna, ale dobrze przeżyta żałoba, prowadzi do życia, jest rozwojowa, ma budować nas, otwierać na nowe dalsze wyzwania w naszym życiu – mówi kd. dr Kudlak.
– Śmierć zawsze nas zaskakuje, przychodzi w określonych okolicznościach naszego życia, może prowadzić do załamania i trudności i osłabiać naszą psychikę. A gdy te trudności się skumulują w momencie śmierci bliskiej osoby, może dojść do sytuacji, że nie poradzimy sobie z żałobą. Ale próba tworzenia ich awatarów i próby rozmawiania z nimi nie sądzę by były złagodzeniem bólu i prowadziły do przeżycia żałoby – dodaje duchowny.
I na koniec radzi: – To, co zalecamy w sytuacjach przedłużającej się żałoby, to zgłoszenia się po pomoc do specjalisty–psychologa, psychoterapeuty, a jeśli potrzeba włączenia leczenia farmakologicznego – do psychiatry. Zwlekanie z rozpoczęciem leczenie może prowadzić do utrwalenia objawów i może być trudno pomóc takim osobom.
Pozostaje łączność duchowa, czyli modlitwa, wspieranie ich w drodze do Boga, jeśli Go jeszcze nie osiągnęli. Oni ze swej strony mogą nam duchowo towarzyszyć, pomagając w drodze do świętości. To językiem teologicznym nazywa się "świętych obcowanie".
Ks. prof. Witold Kawecki
redemptorysta
Żałoba zablokowana, przeciągająca się, zatrzymuje. Nie pozwala iść dalej. I jeśli ktoś pielęgnuje ten symboliczny pokoik, słyszy głosy zmarłych, albo próbuje rozmawiać z tymi osobami, to jest to sztuczne a wręcz niebezpieczne i pozwala żyć tym osobom w złudnej nadziei, że śmierci nie ma.