Ekipa z Nowogrodzkiej nie słynie ze zbyt licznych sojuszy międzynarodowych. Kiedy przeciętnego Polaka zapyta się, kto jest najważniejszym partnerem Zjednoczonej Prawicy za granicą, większość zapewne wskaże premiera Węgier Viktora Orbána i jego partię Fidesz.
Ostatnimi czasy równie odruchowa jest jednak reakcja opinii publicznej na pytanie o głównego sojusznika Władimira Putina w Unii Europejskiej. Także w tym przypadku ludzie zazwyczaj wspominają o madziarskim przywódcy.
To Orbán jest przecież głównym hamulcowym pakietów pomocowych dla Ukrainy i nadal utrzymuje bezpośredni kontakt z Putinem.
– Węgrom nigdy nie zależało na konfrontacji z Rosją, ale na nawiązaniu bliskich stosunków – przekonywał po ubiegłorocznym spotkaniu z dyktatorem na szczycie w Pekinie. Orbán narzekał tam na "zalew sankcji" i nawoływał do ich wycofania.
W czasach, gdy Donald Tusk z mównicy sejmowej krzyczy o "płatnych zdrajcach, pachołkach Rosji", sojusznik z Budapesztu dla największej partii opozycyjnej stał się więc ogromnym obciążeniem wizerunkowym.
W najnowszej rozmowie z cyklu #TYLKONATEMAT przyznał to wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Marcin Ociepa:
Nie jest tajemnicą, że polityka Viktora Orbána wobec Ukrainy to jedno wielkie rozczarowanie dla polskiej prawicy. Dla jego podejścia do Rosji rzeczywiście nie ma żadnego usprawiedliwienia.
Zjednoczona Prawica dalszej współpracy z Fideszem jednak nie przekreśla. – Na politykę europejską trzeba patrzeć znacznie szerzej, niż tylko przez pryzmat konfliktu z Rosją. (...) Stosunek do Rosji jest ważnym elementem składowym polskiego interesu narodowego, ale jednak nie jedynym – stwierdził Ociepa.
W rozmowie z naTemat.pl prezes Stowarzyszenia OdNowa wspomniał o "eurorealistycznym" scenariuszu, który miałby zaistnieć po zaplanowanych na 9 czerwca wyborach europejskich.
– Żeby ci, którzy dziś argumentem ad orbánum próbują postawić Zjednoczoną Prawicę pod ścianą, nie zdziwili się, że nową większość w Brukseli stworzy Europejska Partia Ludowa Donalda Tuska… z konserwatystami – w tym z PiS i Orbánem – zauważył Marcin Ociepa.
Z relacji wiceszefa klubu PiS wynika, że na brukselskich korytarzach mówi się, iż chadecy chcieliby zrezygnować z dotychczasowej koalicji z socjalistami i pójść bardziej na prawo.
– Na tym właśnie polega eurorealizm, że być może innej sensownej koalicji nie da się zbudować, niż takiej, w której nagle znajdą się europosłowie wybrani zarówno z list PiS, jak i KO. Kluczowe pytanie – być może z punktu widzenia całej UE – czy my będziemy potrafili wznieść się ponad to nasze polskie piekiełko i współpracować na korzyść interesu narodowego – podsumował Ociepa.