
Pieniądze na renowację barokowych ław kościelnych, a także wymianę elektryki parafianie Starych i Nowych Polaszek zdobyli ciężką pracą. Ówczesny proboszcz parafii pod którą podlegają obie świątynie, wpadł na genialny pomysł. Aby pozyskać fundusze na remont, postanowił przeprowadzić wycinkę kościelnego lasu. Ludzie wzięli się do pracy, ale po jej zakończeniu wszystko poszło nie tak, jak powinno.
Czyn społeczny na rzecz Kościoła. Złapali za siekiery, piły i ruszyli do lasu
Początek opisywanej przez TVN24 historii sięga 2022 roku. Wiosną ludzie zabrali własny sprzęt i w każdą sobotę (z krótką letnią przerwą) ruszali do lasu, aby wycinać kolejne drzewa. Ksiądz dał im na paliwo i łańcuchy, ale za pracę nie płacił.
Jak mówią parafianie, kilka razy nawet próbował, ale oni nie chcieli brać od niego pieniędzy. Każdej soboty, w dniu wolnym od pracy, na leśnej działce pojawiało się 20-40 osób. Wszyscy chcieli, aby chyboczące się oryginalne barokowe ławki zostały naprawione. Ważna była również instalacja elektryczna.
Prace zakończyły się na jesieni. Ludzie pomogli nawet w sprzedaży przygotowanego drewna. Kwota, którą udało się im uzbierać, była imponująca. Podczas mszy przekazali księdzu 110 tys. zł w gotówce. Później zaczęły się problemy.
Ksiądz odprawił mszę i znikł. Pieniędzy też nie ma
Jak mówią w rozmowie z TVN24 mieszkańcy, latem 2023 roku proboszcz odprawił mszę, po czym nagle zniknął. Mimo iż był bardzo mocno zżyty z lokalną społecznością, nie pożegnał się. Do dziś nie ma z nim kontaktu – nie ma go w mediach społecznościowych, zmienił numer telefonu, a informacji na jego temat nie podaje kuria, przyjaciele, ani rodzina.
We wsi pojawił się nowy proboszcz, ale o poprzednim aż huczy od plotek. Podobno miał pokłócić się z biskupem, bo ten chciał przejąć pieniądze z wycinki. Inni uważają, że porzucił stan duchowny.
– Jednego razu, to było na początku, kiedy dopiero zaczynaliśmy prace w lesie, powiedział mi, że biskup Ryszard Kasyna, gdy się dowiedział o naszej inicjatywie, zapowiedział, że pieniądze ze sprzedaży drewna trafią do kurii w Pelplinie. Ksiądz Robert był zdenerwowany, załamany. Ja mu powiedziałem, że jeśli tak ma być, to ja natychmiast się z tego wycofuję – opowiedział jeden z wiernych.
Ostatecznie nie wiadomo, co stało się z duchownym, a także z pieniędzmi. Na koncie parafii na próżno bowiem szukać 110 tys. zł. Żadna ze świątyń nie doczekała się również obiecanego remontu. Mimo tego nikt nie chce wierzyć, że proboszcz mógł przywłaszczyć sobie środki zdobyte przez wiernych i uciec.
– Gdyby chciał te pieniądze zabrać dla siebie, nie informowałby z ambony, ile ich jest – przyznał jeden z wiernych. – Pieniądze otrzymał zimą, a zniknął dopiero w sierpniu. Po co ksiądz Robert miałby tyle czekać, gdyby chciał te pieniądze sobie przywłaszczyć? – dodał kolejny.
Pieniądze zniknęły, ale kościoły wreszcie zostaną wyremontowane
Kuria w tej sprawie milczy i nie odpowiada na pytania dziennikarzy. Żadnych informacji nie ma również nowy proboszcz, ani jego bezpośredni przełożony. Ksiądz nie jest również poszukiwany, ani uznany za zaginionego. Jego sprawą nie zajmuje się ani policja, ani prokuratura.
Dobra wiadomość jest jednak taka, że nowemu duchownemu udało się pozyskać fundusze na konieczne remonty z państwowych dotacji. Parafianie doczekają się zatem renowacji ławek i nowej instalacji elektrycznej.