W piątek w Polskiej Agencji Prasowej pojawiła się depesza informująca o tym, że w Polsce rzekomo zarządzona zostanie mobilizacja wojskowa. Był to oczywiście fake news, za którym zapewne stała Rosja, ale i tak prezes PiS Jarosław Kaczyński nie odpuścił sobie ataku wobec dziennikarki tej agencji, która zabrała głos w tej sprawie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Tę sprawę trzeba na poważnie wyjaśnić. Tu chciano najwyraźniej przestraszyć polskie społeczeństwo i być może nawet w jakiejś mierze to się udało – stwierdził Jarosław Kaczyński, odnosząc się do afery ws. cyberataku w PAP.
Kaczyński zaatakował dziennikarkę ws. depeszy PAP
Wtedy też odezwała się sali dziennikarka PAP, która chciała skomentować jego słowa. – Chciałam wygłosić oświadczenie. Chciałam powiedzieć o depeszy – powiedziała. I dodała: – Depesza znalazła się w serwisie bez udziału dziennikarzy i ukazała się bez żadnego działania ze strony PAP.
Kaczyński zareagował na jej słowa, mówiąc: – No bardzo mi przykro, ale nie mogę przyjąć tego rodzaju wyjaśnienia, bo PAP ma być poważną instytucją, a z tego wyjaśnienia wynika, że jest całkowicie niepoważną. Po tych zmianach, które nastąpiły, po tym bezprawiu, to jest łatwe do wyobrażenia.
Jego zdaniem "mamy do czynienia z elementami, bardzo już dzisiaj zaawansowanymi, rozbijania naszego państwa". – To jest po prostu zaplanowane. Polska ma być mała i słaba, tak jak to planowali Niemcy jeszcze przed pierwszą wojną światową, a rząd jest zewnętrzny, a mówiąc dokładnie przede wszystkim niemiecki – skwitował, sięgając po swoją ulubioną fobię.
Najpewniej to Rosjanie stoją za atakiem na serwis PAP
O co chodzi z depeszą, która pojawiła się w serwisie PAP? W piątek dokładnie o godz. 14 w serwisie PAP pojawiła się depesza o bardzo dziwnej treści. "1 lipca 2024 roku ogłoszona zostanie w Polsce częściowa mobilizacja wojskowa. 200 tysięcy obywateli Polski, zarówno byłych wojskowych, jak i zwykłych cywilów zostanie powołanych do obowiązkowej służby wojskowej. Wszyscy zmobilizowani zostaną wysłani na Ukrainę" – napisano tam.
Rzekoma mobilizacja miała się odbyć w kilku etapach: od 1 lipca 2024 roku do 1 listopada 2024 roku i objąć również przedstawicieli zawodów pozamilitarnych jak np. górnicy, kierowcy kategorii C i D czy lekarze.
Bardzo szybko okazało się, że to fake news. "W związku z prawdopodobnie rosyjskim cyberatakiem na Polską Agencję Prasową i podaniem dezinformujących wiadomości o rzekomej mobilizacji w Polsce, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego we współpracy z Ministerstwem Cyfryzacji podjęła natychmiastowe działania" – przekazał w komunikacie rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński.
Redakcja naTemat.pl skontaktowała się w tej sprawie również z jednym z wiceszefów MON Pawłem Zalewskim. – Informacja była nieprawdziwa – przekazał krótko naszej redakcji polityk. PAP oczywiście wycofał depeszę ze swojego serwisu.
Do sprawy odniósł się też szef rządu. "Kolejny, bardzo groźny atak hakerski dobrze ilustruje rosyjską strategię destabilizacji w przeddzień wyborów europejskich. Polskie służby są przygotowane i działają pod nadzorem ministrów spraw wewnętrznych i cyfryzacji. Coraz wyraźniej widać, jak ważne są dla nas te wybory" – napisał w serwisie X Donald Tusk.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.