
Poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Józefaciuk jest jednym z bardziej kontrowersyjnych polityków w tej kadencji Sejmu. W weekend zaliczył kolejną wpadkę. Zaczepił jednego z polityków Suwerennej Polski i "zażartował" z poważnej choroby psychicznej.
Sebastian Kaleta (Suwerenna Polska) kandyduje z trzeciego miejsca na liście Prawa i Sprawiedliwości do PE. W ten weekend miał spotkanie wyborcze na Woli w Warszawie. "Sobotę zaczynamy przy Hali Mirowskiej" – napisał w serwisie X.
Kontrowersyjny poseł KO zaliczył wpadkę. "Zażartował" z poważnej choroby
Na wpis Kalety zareagował Marcin Józefaciuk, były nauczyciel i dyrektor szkoły, a obecnie poseł KO. "Ze schizofrenią nikt nie jest sam" – odpisał Kalecie. Dodał do tego roześmianą emotikonę. Spadła na niego fala krytyki, więc wpis skasował.
Zareagowała na niego również Paulina Piechna-Więckiewicz. "Panie pośle, schizofrenia to poważna choroba, a osoby, które na nią chorują, w dalszym ciągu mierzą się ze stereotypami..." – stwierdziła wiceministerka edukacji.
Poseł KO odpowiedział jej: – "Oczywiście, zgadzam się z tym, pani minister. Jednak na interpretację słów nie mam większego wpływu".
Nie mogło też zabraknąć komentarza i samego Kalety. "Kolejny raz pan zaczepia bez klasy i kultury. Jednak tym razem posunął się pan za daleko. Proszę to sobie na spokojnie przemyśleć" – uznał. "Chciałem panu odpowiedzieć Tuwimem, ale nie warto. Zamiast zaczepnie odpowiadać wolę pana zachęcić do refleksji. Po prostu" – skwitował.
Józefaciuk ostatecznie również przeprosił. "Fakt, z którym się zgadzam – żadna choroba nie obraża. Jeśli ktoś poczuł się urażony – przepraszam. Rzeczywiście ostatnia wypowiedź nie była konstruktywna, a tym bardziej potrzebna. Życzę spokojnego wieczoru" – zreflektował się.
Kim jest poseł KO Marcin Józefaciuk?
Przez wiele lat był dyrektorem, a ostatnio wicedyrektorem i nauczycielem w Zespole Szkół Rzemiosła im. Jana Kilińskiego w Łodzi. Uczył języka angielskiego, języka polskiego w klasie ukraińskiej, informatyki, WF, etyki, fizyki i przedmiotów optycznych.
Uczniowie go uwielbiali, a on ich. Nie przypuszczał, że gdy zostanie posłem, będzie musiał zrezygnować ze szkoły.
– W piątek tydzień temu dowiedziałem się, że nie mogę łączyć tych funkcji. W poniedziałek zaprosiłem na spotkanie samorząd uczniowski. Na salę gimnastyczną przyszło prawie 400 dzieciaków. Zadałem im pytanie wprost: "Czy mam rezygnować z mandatu, żeby zostać w szkole?" – opowiadał jakiś czas temu naTemat.pl.
Polityk wyjaśnił im wówczas, że głosowało na niego 9 tys. osób. – Nie było jednoznacznej odpowiedzi. Wszystkie dzieciaki głosowały przez podniesienie ręki. 70 proc. było za tym, żebym odszedł. A 30 proc. za tym, żebym został. Trochę łez się polało ze wszystkich stron. Ale jedno dziecko krzyknęło: "Nie po to na pana głosowałam, żeby teraz pan został!". Potem podchodzili i mówili: "Niech pan pokaże, że mój głos miał jednak znaczenie". Ryczeliśmy wszyscy – zrelacjonował. Szczegóły jego biografii są w tym tekście.
Zobacz także
