W drugim dniu opolskiego festiwalu Marcin Daniec zaliczył wpadkę na scenie. Po występie Oddziału Zamkniętego frontmana zespołu Krzysztofa Wałeckiego pomylił prawdopodobnie z Krzysztofem Jaryczewskim, którego w grupie nie ma już od wielu lat. Teraz muzyk oczekuje przeprosin.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
1 czerwca na scenie w opolskim Amfiteatrze królował m.in. rock. Ponadto po przerwie wróciły też "SuperJedynki". Jednym z występujących i nagrodzonych zespołów był Oddział Zamknięty.
Daniec zaliczył wpadkę w Opolu. Wałecki z Oddziału Zamkniętego chce przeprosin
W czasie wręczenia statuetki jeden z gospodarzy show Marcin Daniec zaliczył wpadkę. Do Krzysztofa Wałeckiego, który od 1995 roku jest wokalistą zespołu, zwrócił się słowami: "Jary, Jary, Jary!". Warto dodać, że Krzysztof Jaryczewski (współzałożyciel i pierwszy wokalista Oddziału Zamkniętego), którego z pewnością miał na myśli Daniec, nie występuje z formacją już od prawie trzech dekad.
Wałecki po całym zajściu opublikował post w social mediach. "Cały koncert ogólnie fajny, same znane i dobre zespoły. Niestety coś mnie zabolało. Prowadzący Marcin Daniec po naszym występie miał wręczyć na ręce Wojciecha Pogorzelskiego statuetkę 'SuperJedynki'" – zaczął.
Quiz: Rozpoznasz kadr z kultowych seriali PRL?
"Na próbie wszystko było ustalone... kto daje, kto odbiera itd. Niestety Pan Marcin Daniec pojawił się ze statuetką i z okrzykami w moją stronę używając kilkakrotnie nazwiska Jaryczewski. Nie wiem, dlaczego to zrobił, ale ja się cofnąłem i wskazałem na Wojtka, głośno informując Pana Dańca, kto ma tę statuetkę odebrać. W rezultacie tak się stało" – dodał.
Muzyk nie krył rozczarowania zachowaniem Dańca. Wspomniał, że wciąż nie usłyszał słowa: "przepraszam".
"Nikt nie przeprosił, nikt nie zdementował... a ja mam poczucie zepsutego smaku i totalnej amatory w wykonaniu bądź co bądź zawodowca. Szczerze mówiąc mam dosyć braku szacunku z jakiejkolwiek strony... czy jakiegoś niedoinformowanego konferansjera, czy reżyserów całego spektaklu..." – napisał Wałecki i na koniec zwrócił się prosto do Dańca:
"Naucz się więc 'profesjonalisto' na zawsze, że nazywam się Krzysztof Wałecki i masz mnie szanować".
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
1 / 15 Na początek coś prostego: z jakiego serialu pochodzi ten kadr?
"Do tej pory nie wiem, co się właściwie wydarzyło, czy to miał być taki dowcip? Czy jakaś fatalna pomyłka? W każdym razie nie lubię braku szacunku dla kogokolwiek, także dla siebie. Daniec jako prezenter powinien znać moje nazwisko a jeśli nie znał, to powinien od razu zwrócić się do Wojtka Pogorzelskiego, a nie do mnie. Stało się inaczej. Wystartował, stawiając mnie w kłopotliwej sytuacji, której się nie spodziewałem. Wszystko to stało się na oczach publiczności i widzów w całej Polsce".