Tak, dobrze czytacie, Alfa Romeo wypuściła edycję limitowaną swojej Giulii Quadrifoglio w wydaniu Super Sport. Na całym świecie do sprzedaży trafi 275 sztuk takich cacuszek, w tym 5 do Polski, a wiem, że dwie już się sprzedały, więc nie zostało ich już dużo. A czym Super Sport różni się od "zwykłej" Quadrifoglio? Jest kilka zmian.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeśli chodzi o samą konstrukcję, to GiuliaQuadrofoglioSuper Sport jest w gruncie rzeczy podobna, więc nie będę się rozwodził, na temat świateł, przetłoczeń nadwozia, czy ilości miejsca na nogi z tyłu (spoiler alert – nie ma jej za dużo, przecież to sportowe auto).
Pomówmy o tym, co jest nowe. A więc, w limitowanej wersji Alfy RomeoGiuliaQuadrifoglioSuper Sport dostajecie:
dedykowany badge Quadrofoglio, wiadomo – merch – w tym przypadku koniczyna na czarnym tle
lusterka zewnętrzne wykończone włóknem węglowym
przedni grill wykończony (nie zgadniecie) – włóknem węglowym
czarne zaciski hamulców
sportowe siedzenia z czerwonymi obszyciami i specjalnym wyszytym napisem na zagłówkach 1 z 275
dekory z nici z włókna węglowego na desce rozdzielczej, tunelu środkowym oraz boczkach drzwi (bardzo ładnie to wygląda, serio!)
piękne felgi 19-calowe
układ wydechowy Akrapovic
Dodatkowo płatny jest lakier, do wyboru macie poza standardowym czarnym Vulcano black – biały Alfa oraz czerwony Etna Red. Poza tym zapłacić musicie jeśli chcecie dach z włókna węglowego, hamulce ceramiczne czy pakiet techno.
I teraz uwaga, uwaga: na świecie do sprzedaży trafi tylko 275 sztuk, z czego tylko 5 do Polski, a wiem, że 2 już się sprzedały. Potencjalnych kupujących nie odstraszyła nawet cena, bo Alfa RomeoGiuliaQuadrifoglioSuper Sport jest o 22 tysiące złotych droższa niż "zwykłe" Quadrifoglio, czyli kosztuje prawie pół miliona złotych.
I z tym mam lekki problem, bo owszem, dostajemy prawdziwie dziką brykę, bo pod jej maską drzemie pięknie brzmiące (serio, bez żadnych głośniczków i wzmacniaczy) jedno z najlepszych na rynku V6 o pojemności 2,9 litra i mocy 520 KM, które jest połączone z mechanizmem różnicowym o ograniczonym poślizgu. W praktyce auto jest bardziej stabilne na drodze, lepiej wchodzi w zakręty oraz ma lepszy zryw.
Rzeczywiście – auto to jest demonem, świetnie przyspiesza, bardzo precyzyjnie się prowadzi dzięki świetnie skalibrowanemu układowi kierowniczemu i co zaskakujące – jego nisko osadzone zawieszenie dobrze wybiera nierówności na drodze. Lekkim wyzwaniem jest dyfer tego auta, ale idzie go ogarnąć po kilkunastu minutach jazdy.
Niestety, w aucie za pół miliona złotych nadal są stare multimedia z kompletnie nieprecyzyjną nawigacją oraz archaicznej jakości kamerą cofania. To jakieś nieporozumienie.
Odświeżenia doczekały się zegary, teraz zastąpił je 12-calowy wyświetlacz z zegarami cyfrowymi. Tak wiem, fani marki będą pisać, że sportowe auto musi mieć sportowe, analogowe zegary. Zgadzam się z wami, ale te cyfrowe w mojej opinii aż takie złe nie są.
I wierzę, że właśnie wśród wiernych fanów znajdą się tacy, którzy zapragną posiadać ten wóz. Nie dziwię im się, bo pomimo tych wspomnianych przeze mnie mankamentów, to nadal jest piękne, pieczołowicie wykonane, szybkie, włoskie auto sportowe, którym im dłużej jeździsz, tym bardziej się w nim zakochujesz. Ale taka już jest Alfa Romeo.