– Gdy byłam mała to wydawało mi się, że ludzie rozwodzą się tylko na filmach – usłyszałem od swojej koleżanki. I choć rozwód nie jest niczym nowym, to coraz częściej jest on niejako wpisany w małżeństwo, a historie rozwodowe faktycznie przypominają te rodem z Hollywoodu. Czy rozwód to nadal tragedia? Czasem z pewnością tak, ale nie zawsze.
Tylko 13 procent biorących udział w ostatnim badaniu CBOS kategorycznie sprzeciwia się rozwodom. Blisko 60 procent z nas dopuszcza taką możliwość, pomimo że generalnie jest przeciwko rozbijaniu małżeństw. Wszelkie statystyki potwierdzają, że małżeństwo już dawno przestało być związkiem na całe życie i mało kto chciałby dziś być na siłę, bez względu na wszystko.
Dlaczego ludzie się rozwodzą? Nie tylko dlatego, że się "odkochali". Wśród najczęściej wymienianych powodów, które według badanych stanowią powód do rozwodu było brutalne traktowanie członków rodziny przez jednego z małżonków (95 proc. wskazań), opuszczenie rodziny (86 proc.) oraz alkoholizm męża lub żony (75 proc.). Zdarzają się jednak inne powody. – Rozwiodłam się dlatego, że mój mąż był chu... – słyszę od 30-letniej rozwódki, która postanowiła opuścić swojego męża już po trzech latach od ślubu. I choć jej wypowiedź nie należy do najbardziej merytorycznych, wiele pokazuje na temat tego, w jakich relacjach bywają ludzie zaledwie kilka lat od złożenia przysięgi małżeńskiej.
200 kilometrów do rozwodu
Nie przemoc, nie alkohol, ani nawet nie zdrada. O rozstaniu 27-letniego Grzegorza z Zielonej Góry ze swoją małżonką zadecydowała... odległość. I choć przed ślubem udało im się wytrzymać pięć lat podróży z Zielonej Góry do Poznania, po ślubie okazało się, że to jednak zbyt wiele, aby kontynuować związek. – Pobraliśmy się w sierpniu, a już w styczniu doszło do rozwodu, bo stwierdziliśmy że to nie ma sensu. Nie potrafiliśmy się dogadać co do tego, gdzie będziemy mieszkać – mówi nam świeżo upieczony rozwodnik.
Grzegorz oczywiście nie spodziewał się, że jego małżeństwo skończy się tak szybko. – Moi znajomi byli równie zdziwieni jak ja. Jeszcze przed ślubem mówili mi, abyśmy zaczekali. My jednak nie chcieliśmy czekać i pobraliśmy się na ostatnim roku studiów. Na tym samym roku było już po wszystkim – mówi Grzegorz, który dostał rozwód już na pierwszej rozprawie.
Nasz rozmówca twierdzi, że w jego środowisku panuje swego rodzaju moda na rozwody, a większość małżeństw jego znajomych już się rozpadło. – Jak się patrzy na to, co dzieje się wśród młodych ludzi, można stwierdzić, że rozwód jest wpisany w małżeństwo. Osobiście uważam, że nie powinno tak być i z ukochaną osobą powinno się być do końca życia. Nauczony własnym doświadczeniem stwierdzam, że trzeba się lepiej poznać, zanim zdecydujemy się na związek. Ważne jest to, czy jest perspektywa zamieszkania razem – mówi.
Grzegorz zdążył już poznać nową dziewczynę z którą nie tylko mieszka, ale i jest szczęśliwy. Wspomina też historię swojego przyjaciela, który również niedawno pożegnał się z żoną. – Tak się złożyło, że musiał pracować za granicą. Żona jednak tego nie wytrzymała i znalazła sobie kogoś innego, na miejscu. Mój drugi kolega zaś miał się żenić lada dzień. Jednak zadecydował wraz ze swoją dziewczyną, że wolą zaczekać, bo nie są pewni, czy chcą się wiązać na stałe – mówi Grzegorz.
Rozwód? A na co tu czekać?
Rozwód Grzegorza nie czynił nikomu krzywdy. Prozaiczny powód związany z brakiem porozumienia co do miejsca zamieszkania pokazuje, że ewidentnie para ta nie była sobie przeznaczona. Z pewnością dłużej zastanawialiby się nad zakończeniem związku, gdyby mieli dzieci. W badaniu CBOS osoby posiadające potomstwo znacznie częściej były przeciwnikami rozwodów. Wiele małżeństw nie decyduje się na rozwód właśnie ze względu na dobro dzieci. Czy słusznie?
– Kiedy to się stało, wszystkim nam ulżyło – mówi mi 27-letnia Ania z Chorzowa. Niewiele pamięta z dzieciństwa, ale z opowieści wie, że rodzice byli szczęśliwi tylko przez pierwsze lata małżeństwa. Pamięta za to późniejsze lata, kiedy małżeństwo rodziców, a zatem i jej młode lata były "koszmarem". – Niestety rodzice rozwiedli się dopiero miesiąc po tym, jak skończyłam 18 lat. Czekali z załatwieniem tej sprawy na moment, kiedy wszyscy będziemy pełnoletni. Niepotrzebnie, bo kiedy to się stało bardzo nam wszystkim ulżyło – mówi Ania, gorąca zwolenniczka rozwodów, która za kilka miesięcy ma wyjść za mąż.
Rodzice Ani chcieli ją na siłę uszczęśliwić. Receptą na to miało być kilkanaście lat ich związku, obkupionego zdradami, awanturami i wstydem. – Ciągłe napięcia i nieporozumienia powodowały, że czuliśmy się okropnie we własnym domu. Najgorzej przechodził to mój najstarszy brat. Poszedł w wagary, a co za tym idzie problemy z nauką. Ledwo zdał maturę, po niej praktycznie nie wychodził z domu. Nie chciał iść na studia, nie szukał też pracy. Dopiero kiedy wyprowadził się z domu odzyskał chęć do czegokolwiek. Chłopak, który bał się wyjść z domu, ma dziś pracę, rodzinę, dzieci i do tego studiuje zaocznie – wspomina Ania.
Jej mama znalazła sobie nowego partnera, z którym jest już osiem lat. Szczęśliwych lat. Mówi, że całe życie czekała na kogoś takiego, a Ania jest zadowolona widząc mamę, której życie pełne upokorzeń zamieniło się w długo wyczekiwane szczęście. – Mają wspólne pasje, cele i ogromnie dużo szacunku do siebie. Z wiekiem robi się coraz fajniejsza. Tata zawsze miał problem z alkoholem. Teraz jest teraz z dużo młodszą od siebie kobietą. Wie, że musi się bardzo starać, żeby ją przy sobie zatrzymać. To sprawia, że bardziej panuje nad swoim nałogiem. Ja nie wstydzę się rozwodu moich rodziców. Bardziej wstydziłam się za nas wszystkich i nasze zachowanie, kiedy tkwiliśmy w tamtej, chorej sytuacji – mówi Ania, dziecko z rozbitego małżeństwa.
Osoby rozwiedzione, niepraktykujące religijnie lub czyniące to sporadycznie, deklarujące lewicową orientację polityczną, a ponadto kadra kierownicza i specjaliści wyższego szczebla, pracownicy administracyjno-biurowi, respondenci o najwyższych miesięcznych dochodach, badani w wieku od 25 do 34 lat, z wyższym wykształceniem oraz mieszkańcy największych miast. CZYTAJ WIĘCEJ
27-letnia Ania z Krakowa
Jej rodzice rozstali się, gdy miała 18 lat.
Był moment przejściowy, kiedy musieliśmy się przyzwyczaić do tego, że Taty nie ma w domu. Że dziadkowie nie potrafią tego zaakceptować. Że sąsiedzi trochę nas obgadują... Ale koniec końców od tego momentu wszyscy zaczęliśmy nowe życie, które okazało się lepsze.