nt_logo

Polak w więzieniu w Tunezji. Czy polskie MSZ nic nie robi? Ujawniamy, jak działają dyplomaci

Katarzyna Zuchowicz

12 czerwca 2024, 12:23 · 7 minut czytania
Daniel Dembowski z Koszalina od 10 maja przebywa w tunezyjskim więzieniu. Jego historia jest już mocno nagłośniona, poruszyła wielu ludzi w kraju. – Staramy się tę kwestię wyjaśnić, wytłumaczyć, że to nie jest terrorysta, tylko zwykły turysta – przekazywało polskie MSZ. W mediach pojawiły się jednak informacje, że rodzice Daniela mają mieć żal do MSZ za brak zainteresowania sprawą. Ale może dyplomaci właśnie intensywnie działają, tylko z perspektywy kraju tego nie widać? Co w ogóle w takiej sytuacji robią władze? I jak? – Dyplomaci mają swoje metody działania. Ważne jest, czy konsul ma gruby notes z kontaktami – mówi jeden z nich.


Polak w więzieniu w Tunezji. Czy polskie MSZ nic nie robi? Ujawniamy, jak działają dyplomaci

Katarzyna Zuchowicz
12 czerwca 2024, 12:23 • 1 minuta czytania
Daniel Dembowski z Koszalina od 10 maja przebywa w tunezyjskim więzieniu. Jego historia jest już mocno nagłośniona, poruszyła wielu ludzi w kraju. – Staramy się tę kwestię wyjaśnić, wytłumaczyć, że to nie jest terrorysta, tylko zwykły turysta – przekazywało polskie MSZ. W mediach pojawiły się jednak informacje, że rodzice Daniela mają mieć żal do MSZ za brak zainteresowania sprawą. Ale może dyplomaci właśnie intensywnie działają, tylko z perspektywy kraju tego nie widać? Co w ogóle w takiej sytuacji robią władze? I jak? – Dyplomaci mają swoje metody działania. Ważne jest, czy konsul ma gruby notes z kontaktami – mówi jeden z nich.
Student z Polski od miesiąca przebywa w tunezyjskim więzieniu. Co w takich sytuacjach robią polskie władze? Fot. East News/Facebook

Przypomnijmy krótko, koszmar dopadł 25-letniego Daniela podczas wyjazdu do Tunezji z biurem podróży. W Tunisie, dokąd student sam, na własną rękę, udał się na wycieczkę. Tam był świadkiem protestu ws. konfliktu na Bliskim Wschodzie. Na swoje nieszczęście robił zdjęcia. Został zatrzymany przez policjantów w cywilu i od miesiąca przebywa w areszcie. Jak słyszymy, jest podejrzewany o terroryzm.


– Ta sprawa wygląda bardzo dziwnie, ciągnie się już długo i powinna być przedmiotem bardzo intensywnych rozmów dyplomatycznych. Z tego co słyszymy, Polak robił zdjęcia nieświadomie, a został za to zupełnie bzdurnie oskarżony. Myślę, że chodzi o zwykłego turystę. Zakładamy, że jest niewinny. Ta sprawa powinna być załatwiona w ciągu góra dwóch tygodni – reaguje w rozmowie z naTemat Krzysztof Szumski, przed laty dyrektor Departamentu Konsularnego w MSZ i były ambasador m.in. w Chinach, Indonezji, Tajlandii i na Filipinach.

Jak mówi, pracując w MSZ, już ponad dwadzieścia lat temu takich spraw miał dziesiątki. I wszystkie, dotyczące aresztowanych Polaków, kończyły się mniej więcej w takim czasie. Jako ambasador w Azji też miał dużo takich przypadków.

– Ja zintensyfikowałbym rozmowy. Zapytałbym Tunezyjczyków, o co chodzi. I postawił sprawę zdecydowanie. Ale nie chcę krytykować kolegów w MSZ. Być może podjęli działania, o których my nie wiemy. Być może trwają poufne rozmowy. A być może mogą być jeszcze inne elementy, o których też nie wiemy. Może tam jest jakaś rozgrywka polityczna? Każda sprawa jest inna. Czasami bardzo trudno jest wymusić decyzję, żeby Polak został zwolniony. Musimy zachować pewną przestrzeń dla tego, że możemy czegoś nie wiedzieć – uprzedza.

"Nie wszystkie sprawy muszą być ujawniane publicznie"

Pamiętamy, jak było w przypadku głośnej ostatnio historii polskiego podróżnika zatrzymanego w Demokratycznej Republice Konga. Mariusz Majewski został aresztowany w lutym, również za fotografowanie obiektów, którym nie powinien robić zdjęć. Usłyszał zarzut szpiegostwa i niesłusznie został skazany na dożywocie. Pod koniec maja, po interwencji polskich władz, został uwolniony.

Szef MSZ Radosław Sikorski nie chciał zdradzić kulis działania polskich władz. Powiedział tylko, że "nie wszystkie sprawy muszą być ujawniane publicznie". Wiadomo jednak, że akcja została przeprowadzona przy współpracy MSZ i prezydenta Andrzeja Dudy.

W przypadku Daniela przedstawiciele polskiego MSZ też informowali, że są w bezpośrednim kontakcie z konsulem RP w Tunezji. Uczulali też, by przed wyjazdem poznać zasady w danym kraju.

– Konsul spotyka się z naszym rodakiem w więzieniu. Jest wynajęty przez rodzinę adwokat. Liczymy, że sprawę uda się jak najszybciej wyjaśnić, ponieważ nie mamy do czynienia z terrorystą, a turystą – powiedział w TVN24 Paweł Wroński, rzecznik MSZ.

Tunezyjski sąd już dwa razy zajmował się tą sprawą, ale sytuacja się nie zmienia.

"Konsul jest zdumiony, że coś takiego się zdarzyło. Poradził nam, żeby nagłośnić tę sprawę, bo Tunezyjczycy jedyne czego się boją, to tego, że ludzie przestaną do nich przyjeżdżać. Przecież taka sytuacja może spotkać każdego. Syn znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie" – mówił ojciec Daniela w rozmowie z "Wyborczą".

"Są procedury, gdy zamykany jest obywatel Polski"

Jak wynika z doniesień medialnych, tunezyjska policja niemal przez dwa tygodnie sprawdzała telefon Daniela. Że znaleziono jego zdjęcie sprzed 6 lat w arafatce, z rodzinnego wyjazdu do Egiptu i zdjęcia w wojskowym mundurze z przeszkolenia wojskowego w Szczecinie. Że sędzi nie spodobał się tłumacz proponowany przez ambasadę RP, uznano go za niewiarygodnego. Ostatnia rozprawa była 3 czerwca.

"Jesteśmy w takim zawieszeniu. Daniel znowu trafił do więzienia bez postawienia mu jakichkolwiek zarzutów. Do tej pory syn mógł widzieć się z konsulem RP raz w tygodniu, obecnie ma do tego prawo tylko raz na miesiąc" – powiedzili jego rodzice w rozmowie z "Faktem".

– To jest rzeczywiście zastanawiające, że ta sprawa trwa miesiąc – reaguje Dariusz Rosati, były szef MSZ.

Podejrzewa, że rozmowy i negocjacje już trwają. Że być może druga strona mogła poprosić o dyskrecję, żeby nie rozgłaszać, że może się zastanawiają, ale wiedzą, że będzie dobrze, tylko potrzebują trochę czasu

– Wtedy raczej stara się, żeby nie nagłaśniać sprawy. Rozmowy odbywają się tylko kanałami dyplomatycznymi. Nasze MSZ mówi wtedy, że służby pracują i starają się pomóc obywatelowi. Że jesteśmy w kontakcie z rodziną, z ambasadą, z władzami kraju. To jest taka stała formuła. W tym czasie toczą się rozmowy. I obie strony starają się nie ujawniać szczegółów negocjacji, bo nie wiadomo, o co na końcu chodzi – mówi.

Zazwyczaj, jak tłumaczy, takie sprawy kończą się porozumieniem po kilku dniach. – Czasem w zamian za coś, gdy druga strona domaga się ustępstw. Być może, mając jakiś polityczny interes – dodaje.

Nie znamy jednak szczegółów. Za mało wiemy. Nikt nie chce więc komentować tej konkretnej sprawy bez znajomości materiału dowodowego.

– Jeśli trwa to tak długo, to być może są poważniejsze zarzuty. Być może, nie możemy tego wykluczyć, coś może być na rzeczy. A być może jest to próba wymuszenia zapłacenia kary za robienie zdjęć. Są tu setki szczegółów, które mogą rzucić światło na tę sprawę – mówi Rosati.

Jak w takiej sytuacji w ogóle reaguje MSZ?

– Są procedury, gdy zamykany jest obywatel Polski. Pierwsza rzecz, zawiadamiana jest nasza placówka. Do więzienia udaje się konsul lub przedstawiciel ambasady i uzyskuje podstawowe informacje, o co chodzi. W większości krajów współpracujemy też z prawnikami, którzy są w stanie ocenić sprawę i ewentualne zarzuty. Na ogół te sprawy są załatwiane w dyskrecji. Zależy na tym i naszej, i drugiej stronie. MSZ powinien informować rodzinę, że starania są cały czas w toku. Ale nie jest wykluczone, że nie chcą się dzielić szczegółami – mówi Dariusz Rosati.

"Rodziny z reguły mają żal do MSZ i dyplomacji"

Rodzice Daniela – jak twierdzi "Fakt" – mają jednak żal do MSZ za brak zainteresowania sprawą.

"Jedynie co, to mieliśmy kontakt z konsulem, który tam jest na miejscu. A jeżeli chodzi o MSZ, to nie było żadnego odzewu na nasze apele i prośby. Dopiero jak zaczęliśmy nagłaśniać sprawę w mediach, to coś się ruszyło. Zrobimy dla syna wszystko, żeby go stamtąd wyciągnąć" – powiedzieli "Faktowi". Napisali też do Kancelarii Prezydenta prośbę o interwencję.

I właśnie sami udali się do Tunezji.

– Rodziny z reguły mają żal do MSZ i dyplomacji, że czegoś się nie robi. Ale zapewniam panią, że z reguły robi się wszystko, co możliwe. Zgodnie z prawem – zastrzega od razu dyplomata, Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador RP w Egipcie i Grecji.

Podkreśla: – Zaangażowany jest wtedy konsul. Jego obowiązkiem na pewno jest odwiedzić aresztowanego Polaka, przeprowadzić z nim rozmowę, ewentualnie poprosić o jakieś udogodnienia i załatwić prawnika, żeby pomógł od tamtejszej strony prawnej, a także stałe dbanie o tego Polaka. Ale wszystko musi być zgodne z literą prawa. Dyplomacja również podlega i prawu dyplomatycznemu, i prawu międzynarodowemu. Od tego nie ma odejścia.

– Nie ma więc mowy, żeby konsul wynajął silną grupę, najechał na więzienie i uwolnił Polaka. To jest naturalnie absolutnie niemożliwe – dodaje dość obrazowo.

***

Rozwiąż nasz quiz!

***

Dobrze mieć kontakty i znać miejscowe układy

Ale wiadomo, że są oficjalne i nieoficjalne kanały. Na czym mogą polegać w takich przypadkach?

– To zależy nie tylko od konsula, ale też od ambasadora. Jeśli ma dobre kontakty, jest w stanie poprosić o spotkanie w MSZ na wyższym szczeblu. I jeżeli jest to kraj, z którym mamy dobre stosunki i ambasador ma dobre kontakty, to jest w stanie to załatwić. To pomaga – mówi Dariusz Rosati.

– Oficjalnie to są noty protestacyjne. Spotkania w sądzie. Formalnie może to trwać długo. To są procedury, których nikt nie przyspiesza – dodaje.

Ambasador Szumski mówi, że szuka się każdego dojścia, żeby ruszyć sprawę. 

– To może być przyjazny kraj, który może pomóc, gdyż może mieć układ z tamtym krajem. Wszystko zależy od stanu stosunków dyplomatycznych i osobistych kontaktów niektórych dyplomatów oraz tego, co to za sprawa. 

Inny z dyplomatów, prosi o anonimowość: – Dyplomaci mają swoje metody działania. Wszystko zależy od tego, jakie układy i kontakty ma konsul. Czy ma ogromny notes z telefonami. Z tym nie ma reguły. Wiadomo, że świeży dyplomata nie ma takiego notesu. Ale później go ma.

Grzegorz Dziemidowicz wspomina o nieoficjalnych rozmowach, gdy powoli trzeba łagodzić napięcie. O sytuacji w krajach afrykańskich, czy na Bliskim Wschodzie, które mają swoją specyfikę.

– Proszę brać pod uwagę szczególną wrażliwość przedstawicieli władz afrykańskich, którzy nie bez powodu uważają, że Europejczycy, czy Amerykanie mają zadarte nosy i wysuwają żądania, które natychmiast trzeba spełnić. Trzeba też brać pod uwagę miejscowe układy. Konsul powinien mieć dobre układy z miejscowymi władzami. Powinien móc zapewnić drobne ulgi dla aresztowanego Polaka. Bywało, że przynosiło się do więzienia np. gazety, różne drobne przedmioty – mówi.  

Co jeszcze można zrobić?

– Jeśli sytuacja jest na ostrzu noża, to może być telefon ministra do ministra, premiera do premiera, prezydenta do prezydenta – odpowiada.

Chciał namalować słońce, zatrzymano go za szpiegostwo

O takich przypadkach słyszymy nie od dziś.

Ambasador Dziemidowicz też pamięta ze swoich placówek, że trzeba było ratować polskich turystów, którzy trafili do aresztu. Na przykład za głośne zachowanie. Albo gdy niektórzy w przedziwny sposób gubili paszporty. Interwencje przynosiły skutek, tylko trzeba było czasu.

– Bardzo często turyści, jadąc za granicę, niestety nie przyjmują do wiadomości, że muszą stosować się do pewnych kryteriów i zasad postępowania, np. nie upijać się publicznie. Trzeba szanować miejscowe zwyczaje. Jeśli jest gdzieś zakaz fotografowania, to często bywa tak, że miejscowe władze są wyczulone, a nawet przeczulone na tym punkcie. I potem mamy takie historie – mówi ambasador.

Dzieli się osobistym wspomnieniem, jak kiedyś, w czasie wojny między Izraelem i Egiptem, jeden z jego kolegów, pracowników misji archeologicznej, był nad morzem i chciał namalować zachód słońca. Słońce jednak bardzo mocno świeciło: – Żeby je ładnie ująć, to zrobił dziurkę w kartce papieru i przyłożył do oka. Został aresztowany za szpiegostwo. Jednak bardzo szybko udało się go wyciągnąć.

Dariusz Rosati pamięta zaś przypadki związane z Polakami i przemytem. I, jak się okazało, naciąganymi zarzutami: – Żeby wymusić karę finansową. O ile pamiętam, wszystkich obywateli, prędzej czy później odzyskiwaliśmy. Nawet tych, którzy mieli poważne zarzuty.

Teraz poważne podejrzenia dotknęły Daniela.

– Jezus Maria. Czyli albo terrorysta albo szpieg – tak reaguje jeden z dyplomatów, który nie słyszał o historii Daniela. Wystarczyło mu tylko, gdy wyjaśniliśmy, że Polak został aresztowany za robienie zdjęcia.

Polska i Tunezja – bardzo dobre stosunki dyplomatyczne

"Uwaga" TVN otrzymała oświadczenie ambasadora Tunezji w Polsce, w którym Taoufik Chebbi pisze, że "zatrzymanie i przetrzymywanie Pana Daniela Dembowskiego odbywają się ściśle z zachowaniem obowiązującego prawa".

Przypomina też, że od kilku lat w Tunezji obowiązuje stan wyjątkowy i "sytuacja ta, jak we wszystkich krajach, w pełni legalna, generuje ograniczenia niektórych swobód".

– Po Wiośnie Arabskiej Tunezja była jedyną demokracją, ale to się skończyło. Niestety, jakiś czas temu w Tunezji zmienił się rząd. Tam jest praktycznie dyktatura wojskowa – mówi zaś Dariusz Rosati.

Ale wiadomo, Tunezja to kraj, który żyje z turystyki.

– Tunezyjskie władze chyba byłyby niezadowolone, gdyby polscy turyści zaczęli omijać Tunezję, a taki mógłby być rezultat przetrzymywania tego Polaka – uważa Krzysztof Szumski.

Grzegorz Dziemidowicz ocenia zaś: – Polska i Tunezja mają bardzo dobre stosunki dyplomatyczne od dawien dawna. Nie ma żadnych punktów spornych. Nie ma powodu przypuszczać, że działa tu jakaś szczególna złośliwość wobec tego nieszczęsnego Polaka, który został wsadzony do więzienia za niewinność.

Czytaj także: https://natemat.pl/557651,wakacje-w-tunezji-skonczyl-w-wiezieniu-daniel-popelnil-jeden-blad