Daniel Dembowski jest zwykłym studentem. Nie wyróżnia się niczym szczególnym – pracowity, inteligentny, towarzyski i zakochany w podróżach. Po tym, jak noga powinęła mu się w sesji, zrobił sobie przerwę i pojechał na wakacje do Tunezji. Tam jednak popełnił błąd, przez który trafił do więzienia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To miały być zwykłe wakacje w Tunezji. Kraj ten jest uznawany za bezpieczny, a z każdym rokiem cieszy się coraz większym zainteresowaniem polskich turystów. Jest tani, a tamtejsze hotele i plaże zachęcają do wypoczynku. Daniel chciał jednak zobaczyć coś więcej i wybrał się na samotną wycieczkę do Tunisu – stolicy kraju. Tam wszystko poszło nie tak.
Daniel Dembowski zatrzymany podczas wakacji w Tunezji
Jak informuje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" rodzina chłopaka, do Tunisu pojechał pociągiem. Tam spacerował uliczkami miasta i cieszył się jego klimatem. Robił zdjęcia, żeby mieć pamiątkę z kolejnego wyjazdu.
Podczas spaceru trafił jednak przed hotel, gdzie akurat odbywał się protest związany z konfliktem izraelsko-palestyńskim. Zaaferowany tam również wyjął telefon i zaczął robić zdjęcia. To było błędem. W kierunku chłopaka ruszyło dwóch nieumundurowanych policjantów. Ponieważ myślał, że to złodzieje, zaczął uciekać.
Ostatecznie został jednak zatrzymany, a kiedy dowiedział się, że to nie złodzieje a policja, oddał telefon. Następnie trafił do aresztu i więzienia. W zamknięciu przebywa od 10 maja. O tym, że chłopak został zatrzymany, rodzina dowiedziała się dużo później, po tym, jak interweniowała w biurze podróży, a do akcji wkroczył konsul. Strona tunezyjska nie poinformowała bowiem nikogo w Polsce, że zatrzymała naszego obywatela.
Zdjęcia są przeciwko polskiemu turyście
Jak się okazuje, chłopaka prawdopodobnie podejrzewają o terroryzm, a dowodem mają być zdjęcia w jego telefonie. I nie chodzi tam wcale o fotografie z protestu, a o inne ujęcia, które zrobił podczas samotnego spaceru po mieście. Dodatkowym problemem okazała się dawna pamiątka z wakacji w Egipcie – zdjęcie w arafatce.
– Podnoszona jest kwestia zdjęcia w telefonie sprzed kilku lat z wycieczki do Egiptu z chustą tzw. arafatką na głowie, podobno wyjaśniana jest sprawa odbycia przeszkolenia wojskowego. To prawda, Daniel zapisał się do WOT, ale po to, aby mieć dodatkowe środki na utrzymanie w trakcie studiów oraz dodatkowe punkty na studia medyczne – wyjaśniła matka chłopaka.
Jeden błąd w Tunezji może wiele kosztować. Wystarczy chwila nieuwagi
Okazuje się, że największym błędem, jaki popełnił podczas wakacji Daniel, było robienie zdjęć policjantom i być może urzędom. Te są bowiem zabronione w Tunezji, o czym na swojej stronie ostrzega polskie MSZ.
"Uwaga! Od 2015 roku w Tunezji obowiązuje stan wyjątkowy. Jedną z jego konsekwencji jest zakaz fotografowania obiektów wojskowych i rządowych. Nie należy również fotografować przedstawicieli służb bezpieczeństwa (policji, wojska itd.). Wszelkie naruszenia ww. zakazów mogą skutkować aresztowaniem na minimum 5 dni. W przypadku kontaktu z miejscowymi władzami należy się bezwzględnie stosować do wszelkich wydawanych poleceń" – informuje ministerstwo spraw zagranicznych na samym początku artykułu dotyczącego podróży do Tunezji.
3 czerwca Daniel Dembowski ma ponownie stanąć przed tunezyjskim sądem. Do tego momentu będzie przebywał w więzieniu na pustyni oddalonym o około 150 km od Tunisu.
– Podejście strony tunezyjskiej jest takie: proszę się nie denerwować, wszystko jest w porządku, bezpieczeństwo jest zapewnione – mówiła matka polskiego studenta. – Ale nie do końca w to wierzymy. Trudno powiedzieć, czy naprawdę bezpieczeństwo może być zapewnione w więzieniu, w dodatku w odniesieniu do chłopaka, który nigdy nie miał żadnych problemów z prawem, nigdy nie był za nic karany – kontynuowała.