
Nie tylko Szustow zachęca do dyskusji o kondycji środowiska artystycznego. O podobnych patologiach napisała pod wpisem Jacka Poniedziałka także Paulina Młynarska. "A może pogadajmy o wielkich reżyserach rozbierających dziewczyny w filmach tylko po to, by przyciągnąć męską widownię. Może pogadajmy o molestowaniu aktorek na planie przez kolegów, o niewybrednych uwagach na temat wyglądu podczas zdjęć i prób" – napisała dziennikarka, która jako nastolatka zagrała w "Kronice wypadków miłosnych" Andrzeja Wajdy.
Nie skorzystałam, kariery nie zrobiłam. A może zabrakło mi talentu? Wolę wierzyć w to drugie, bo jestem trochę naiwniarą i dobrze mi z tym. CZYTAJ WIĘCEJ
Relacji takich, jak Pauliny Młynarskiej jest jednak znacznie więcej. Dorota Gardias kilka miesięcy temu zdradziła dla "Twojego Stylu", że kiedy szukała pracy, została zaproszona na casting do Warszawy. Zamiast na test umiejętności trafiła jednak na regularną imprezę.
"To było po wyborach Miss Polonia, miałam wtedy 19 lat. […] Mili panowie częstowali szampanem, proponowali, żebyśmy wybrali się na zakupy. Chciałyśmy z Martą uciekać. Potem przyszła prześliczna blondynka: 'Dziewczyny, nie wiecie, jakie macie szczęście, że trafiłyście na tych ludzi. Oni zapewnią Wam karierę, luksusowe życie'. Patrzyłyśmy zdziwione. Wyjaśniła: '[…] tak to się kręci. Mężczyźni sponsorują, od nich wszystko zależy, więc musicie być grzeczne, miłe i chętne'. Ryczałam jak bóbr". CZYTAJ WIĘCEJ
Propozycje robienia kariery przez łóżko dostawała także piosenkarka Monika Jarosińska. "Miałam taką propozycję, gdy byłam młodsza i "ponętniejsza" – powiedziała w rozmowie z serwisem pudelek.pl. "Miałam zagrać w filmie. Było jedno spotkanie, drugie... Była ze mną koleżanka aktorka. Ale jak zobaczyłam, co się święci w sekundzie uciekłam, zabierając moją koleżankę. I tyle nas widzieli. Roli oczywiście nie dostałam".
"Klepanie po pupie i głupie żarty to nic w porównaniu z psychiczną przemocą. Mobbingu doświadczyłam na początku pracy w filmie. Bałam się, że jak na to zareaguję, to ze mnie zrezygnują. Pocieszałam się, że może wszystkie młode aktorki dostają taką szkołę".
Małgorzata Braunek, również aktorka, przekonuje jednak, że takie sytuacje nie są i nie powinny być normą w środowisku. – Naturalnie, przypadki wykorzystywania mają miejsce, ale to margines. Myślę, że nie dotyczą tych twórców, którzy chcą robić sztukę, ale zdarzają się tam, gdzie mamy do czynienia z "kulturą niższą" – ocenia.
Do podobnych historii sceptycznie podchodzi Beata Tyszkiewicz. Aktorka, która przed kamerą spędziła blisko sześćdziesiąt lat, przekonuje, że nigdy na planie nie spotkały jej podobne nieprzyjemności.