W czasie kampanii wyborczej Szymon Hołownia zadał bardzo ważne pytanie: czy od tego, że politycy PiS pójdą siedzieć, nam się polepszy? Odpowiadam: tak. Bardzo.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kiedy politycy PiS winni przestępstw i nadużyć pójdą siedzieć, zdecydowanie nam wszystkim się polepszy. Oto co po ukaraniu winnych zmieni się na plus.
To retoryczne pytanie Hołowni bardzo mnie zaskoczyło. Nie tylko dlatego, że było nożem wbitym (subtelnie, ale jednak) w plecy premiera Tuska, akurat w apogeum kampanii, gdy sojusznicy powinni pokazywać wyłącznie siłę i jedność.
Tusk bardzo mocno podkreślał wtedy potrzebę rozliczenia poprzedniej ekipy, a nawet publicznie ganił swoich ministrów za zbyt słabe postępy w tej dziedzinie. W tym samym czasie kwestionowanie przez Hołownię sensu tych rozliczeń było więc aktem sabotażu.
Najbardziej zaskoczyło mnie jednak, że w najważniejszym momencie kampanii Hołownia przemówił językiem propagandy PiS, który od wielu miesięcy próbuje podważyć zapał Polaków do rozliczeń właśnie w ten sposób: zasiewając w nich wątpliwość, czy to coś da? Czy aby rozliczenia mają sens?
Oczywiście słowo "rozliczenia", które przyjęło się w sposobie opisywania tej sprawy i którego ja też używam, nie jest do końca prawidłowe. Jest zbyt łagodne w odbiorze, osłabia wagę tego, co politycy PiS naprawdę zrobili. Może gdybyśmy, jak należy, używali zamiast słowa "rozliczenia" wyrazu "odpowiedzialność" – pociągnięcie PiS do poniesienia konsekwencji ich poczynań, brzmiałoby mocniej?
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Może gdyby Roman Giertych był szefem zespołu do spraw poniesienia przez PiS odpowiedzialności za zrujnowanie Polski, Hołowni nie byłoby tak łatwo relatywizować?
W moich oczach zadaniem tego pytania, czy od tego, że politycy PiS pójdą siedzieć, nam będzie lepiej, Hołownia zupełnie i nieodwołalnie się skompromitował. Straciłam zaufanie do tego polityka. Nie oznacza to, że go nie lubię, czy że nigdy nie docenię dobrych rzeczy, które mam nadzieję, jeszcze zrobi dla Polski.
Uważam jednak, że osoba z właściwymi życiowymi zasadami, kompasem moralnym, kręgosłupem, żywiąca szacunek do swoich współobywateli i do prawa, nigdy by takich słów nie wypowiedziała.
Bo właśnie samo pomyślenie czegoś takiego i wypowiedzenie tego na głos dyskwalifikuje w moich oczach polityka i człowieka i świadczy o tym, że na głębszym poziomie ma on nieprawidłowe i spaczone myślenie. Dla mnie jest to duża czerwona flaga.
Pytanie Hołowni, pozornie efektowne retorycznie, relatywizuje odpowiedzialność, którą osoby publiczne powinny zawsze i bezwzględnie ponosić za przestępstwa popełnione w trakcie pełnienia funkcji publicznych. Sprawia, że rzeczy, które nie podlegają dyskusji, zaczynają jej podlegać.
Ponadto sugeruje (a tego właśnie chce PiS), że odpowiedzialność PiS jest tylko sprawą gry politycznej, a nie wagi państwowej i że niczego realnie nie zmieni na lepsze. Otóż zmieni.
Oto co się stanie, kiedy politycy PiS pójdą siedzieć.
Będą siedzieć, a więc nie będą popełniać więcej przestępstw.
Zostaną pozbawieni praw publicznych, a więc także możliwości kandydowania na publiczne urzędy, co zmniejszy możliwość obsadzenia ważnych funkcji przestępcami.
Będą musieli zapłacić za swoje przestępstwa- rozszerzona konfiskata majątków bardzo się tu przyda. Zatem do budżetu państwa wróci sporo naszych pieniędzy.
Stracą twarz.
W polityce przestanie działać zorganizowana grupa przestępcza, Polacy będą bardziej bezpieczni, co jest istotne zawsze, ale w trudnych wojennych czasach może być kwestią naszego życia lub śmierci.
Sprawiedliwości stanie się zadość.
Prawu stanie się zadość.
Będzie to uczciwe.
Państwo polskie pokaże, że działa i że wszyscy są równi wobec prawa.
Będzie to miało niesamowity walor edukacyjny (dla obywateli i odstraszający dla kolejnych polityków, którzy zastanowią się 100 razy, zanim popełnią przestępstwo).
Będą siedzieć, a więc skończy się mataczenie, przekupywanie dziennikarzy i zastraszanie policjantów i innych funkcjonariuszy publicznych.
Polacy zaufają odzyskanie do państwa i choćby częściowo, do polityków. Zobaczą, że nie jesteśmy republiką bananową, w której wszystko silniejszym uchodzi na sucho.
Będzie to wspaniałe zadośćuczynienie ofiarom PiS, których jest bardzo, bardzo dużo. Rodzinom kobiet, które umarły, bo nikt nie chciał przeprowadzić aborcji. Upadlanym i upokarzanym mniejszościom seksualnym. Mieszkańcom faszystowskich "stref wolnych od LGBT", prześladowanym latami sędziom i prokuratorom, tysiącom zwolnionych z pracy dziennikarzy i ludzi oplutych, wykończonych przez nagonki TVP. I ludziom, jak Paweł Adamowicz i "Szary Człowiek", którzy stracili życie.