"Nie jest to decyzja ostateczna. Będę się odwoływał i walczył do końca" – przekazał Jacek Bartosiak w oświadczeniu. To jego reakcja na decyzję Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, która odebrała mu stopień doktora nauk społecznych. Znany specjalista od geopolityki mówi o "zarzutach anonimowej grupy osób" czy "bezprawnym udostępnianiu szczegółów sprawy" naukowcowi, który jako pierwszy zarzucił mu plagiat w pracy doktorskiej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jednak afera o doktorat Jacka Bartosiaka rozpoczęła się już w maju ubiegłego roku. Badacz historii Japoniidr Michał Piegzik w trakcie publicznej dyskusji w serwisie X oskarżył speca od geopolityki o plagiat w pracy doktorskiej. Sprawą zainteresował się Instytut Studiów Politycznych PAN.
Bartosiak stracił stopień doktora. Mówi o błędach w działaniach PAN
Niedługo po komunikacie ISP PAN swoje oświadczenie wydał także Jacek Bartosiak. "Rada Naukowa ISP PAN podjęła decyzję o odebraniu mi tytułu doktora. Nie jest to decyzja ostateczna. Będę się odwoływał i walczył do końca" – czytamy.
W dalszej części naukowiec twierdzi, że "ISP PAN popełnił wiele poważnych błędów, prowadząc jego sprawę". Bartosiak mówi o "zarzutach anonimowej grupy osób" czy "bezprawnym udostępnianiu szczegółów sprawy dr. Piegzikowi".
Bartosiak uważa też, że komisja "nie miała kompetencji, by zajmować się sprawą i działała w oparciu o nieodpowiednie podstawy prawne, poza wszelką procedurą".
Naukowiec twierdzi też, że "naruszono jego prawa", ponieważ informacja o oddaleniu wniosku o wyłączenie biegłych oraz ostateczne stanowisko komisji badającej sprawę zostały mu udostępnione "dopiero wczoraj o godzinie 17:14", przez co nie mógł się do tego odnieść.
"W mojej rozprawie doktorskiej wskazałem wszystkich przytaczanych autorów w przypisach. Odsyłałem do źródeł, z których korzystałem albo które przeczytałem i uznałem, że będą wartościową lekturą dla moich czytelników. W doktoracie nie ma ani jednego fragmentu cudzego utworu, którego autor nie zostałby wskazany" – czytamy.
I dalej: "Oczywiście, nie uniknąłem błędów, ale nie były one wynikiem działania kierowanego na kradzież intelektualną. Swoje pozytywne recenzje podtrzymali promotor oraz recenzenci mojej pracy: prof. Bogdan Góralczyk, prof. Stanisław Koziej i prof. Hubert Królikowski. W trakcie postępowania pozytywnie ocenił moją pracę prof. Tomasz Grosse".
Zdaniem Bartosiaka sposób prowadzenia sprawy przez ISP PAN budzi "poważny niepokój dotyczący sposobu działania systemu polskiego szkolnictwa wyższego". Naukowiec nie wyklucza też złożenia sprawy do sądu administracyjnego.
O co chodzi z doktoratem Jacka Bartosiaka?
Dr Michał Piegzik, ale także prof. Jarosław Centek z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, zarzucili Bartosiakowi nie tylko błędy merytoryczne, ale przede wszystkim kopiowanie treści – bez odpowiedniego cytatu – z raportu amerykańskiego think tanku. Pojawiły się one w książce "Pacyfik i Eurazja. O wojnie", która powstała na bazie doktoratu speca od geopolityki.
W obronie Bartosiaka stanął między innymi prof. Bogdan Góralczyk, który był jego promotorem. "Doktorat J. Bartosiaka napisany w 2015 r. był jednym z najlepszych, jakie znam i miałem w ręku. Był na naszym rynku pionierski i nie dziwi fakt, że jego późniejsza wersja książkowa odniosła taki sukces – i wywindowała autora na pozycje, na których się znalazł" – napisał profesor w serwisie X pod koniec maja 2023.
"Istotą pracy było strukturalne zderzenie mocarstw prowadzące do wojny. Zarzuty o plagiat dotyczą, jak rozumiem, jednego rozdziału w doktoracie, napisanego jako 'historyczna ilustracja'. Czy można mówić o plagiacie, jeśli jest tam zbiorczy przypis?" – dodał.
"Potem powołano nową Komisję, a rolę biegłych świadomie powierzono osobom stronniczym i nieobiektywnym. Pytania im zadane prowadziły bardziej do ponownej merytorycznej oceny mojego doktoratu niż do zbadania kwestii plagiatu. Jeden z biegłych Komisji, jeszcze przed podjęciem się sporządzenia opinii, w mediach społecznościowych przesądził, że doktorat powinien mi być odebrany. Oparcie rozstrzygnięcia o takie opinie stanowi rażące naruszenie prawa. Dodatkowo z opinii jasno wynikało, że biegli nie rozumieją, czym się różni plagiat od niepoprawnego cytowania. Niedoskonałości w stosowaniu cytatu nie oznaczają, że doszło do świadomego i celowego przypisania sobie autorstwa fragmentów cudzych utworów".