nt_logo

Tomasz Fus z córką Olą: Niektórych wciąż zaskakuje to, jak silną mamy więź

Ola Gersz

30 czerwca 2024, 07:26 · 15 minut czytania
– Pytałaś mnie, co bym powiedział innym ojcom: rozmawiajcie ze swoimi dziećmi. To najważniejsze, szczególnie w tych trudnych czasach. Jeśli dzisiaj nie otoczymy siebie opieką, w której zawiera się szacunek i miłość, to nie damy sobie po prostu rady – mówi w rozmowie z naTemat Tomasz Fus. Współwłaściciel Auto Fus Group razem z córką Aleksandrą Fus opowiedzieli nam o swojej rodzinie oraz wyjątkowej więzi, która ich łączy.


Tomasz Fus z córką Olą: Niektórych wciąż zaskakuje to, jak silną mamy więź

Ola Gersz
30 czerwca 2024, 07:26 • 1 minuta czytania
– Pytałaś mnie, co bym powiedział innym ojcom: rozmawiajcie ze swoimi dziećmi. To najważniejsze, szczególnie w tych trudnych czasach. Jeśli dzisiaj nie otoczymy siebie opieką, w której zawiera się szacunek i miłość, to nie damy sobie po prostu rady – mówi w rozmowie z naTemat Tomasz Fus. Współwłaściciel Auto Fus Group razem z córką Aleksandrą Fus opowiedzieli nam o swojej rodzinie oraz wyjątkowej więzi, która ich łączy.
Tomasz Fus i jego córka Ola nie wstydzą się okazywania sobie uczuć w miejscach publicznych Fot. Maciej Stanik

Tomasz Fus wraz z ojcem i bratem prowadzi Auto Fus Group, firmę będącą przedstawicielem w Polsce takich marek, jak BMW, Rolls-Royce, McLaren czy Aston Martin. Jego córka Aleksandra ma zaledwie 26 lat, ale również pracuje już w rodzinnym biznesie, podobnie jak jej starsi bracia. Ale tym razem motoryzacja pojawi się tutaj tylko przez chwilę, bo usiadłam z Tomkiem i Olą, aby szczerze i swobodnie porozmawiać o czymś zgoła innym: o relacji taty i córki.

I powiem szczerze, gdybym nie spotkała się z nimi twarzą w twarz w jednej z warszawskich kawiarni, nie dowierzałabym, że ojciec i dziecko mogą mieć aż tak silną więź. Bo to niestety nie jest powszechne.

Aleksandra Gersz, naTemat: Tomku, łatwo być ojcem trójki dzieci?

Tomasz Fus: Moje dzieci są już dorosłe, ale wciąż w każdym momencie dnia zastanawiam się, czy wszystko u nich w porządku. Zawsze musiałem wiedzieć...

Aleksandra Fus: ... gdzie, jak, po co, z kim. 

Tomasz: Tak (śmiech). Czy wróciły już ze szkoły, gdzie idą wieczorem? Dzisiaj, kiedy wyjeżdżają, też muszę zadzwonić i zapytać, czy wyjechali i dojechali. Taka już jest moja konstrukcja, ale to czysta troska.

Ola, tata jest nadopiekuńczy?

Ola: (Zwraca się do Tomasza) Kiedyś chyba byłeś bardziej. 

Tomasz: Zawsze zastanawiałem się, czy Oli i jej braci to nie męczyło. Ale staram się nie być namolny i uciążliwy. 

Ola: Nie jesteś.

Tomasz: Myślę, co powiedzą twoje koleżanki, kiedy jedziecie na Mazury, a ja dzwonię do ciebie podczas drogi, pytam, gdzie jesteście i mówię, że cię kocham. Może wyjdę na jakiegoś nienormalnego ojca?

Ola: One zawsze mówią: "Ale twój tata jest słodki, dzwoni do ciebie cały czas". Słyszę też często: "Jeju, naprawdę masz taki kontakt ze swoim tatą"? Żadna z nich niestety nie ma takiej relacji.

To znaczy jakiej?

Ola: Takiej bliskiej. 

Tomasz: Tak, w firmie Ola czasem przychodzi się do mnie przytulić.

Ola: Nawet na korytarzu.

Nie wstydzicie się? Zwłaszcza ty, Olu, jako 26-latka?

Ola: Nie, to jest super! Wiem, że wielu moich rówieśników wstydzi się okazywać uczucia rodzicom, ale ja zupełnie nie.

Tomasz: U Oli jest to jeszcze w miarę naturalne, bo to moje najmłodsze dziecko. Ale czasami przychodzi do mnie mój syn, który ma 31 lat i 194 centymetry wzrostu. Uwiesza się na mnie i przytula, bo po prostu musiał (śmiech).

Ola: Tak, to się naprawdę często zdarza…

Tomasz: Nigdy nie zważałem, czy obok są obcy ludzie, bo nie jest to dla mnie wstydem: przytulić się, pocałować, powiedzieć "kocham cię". Myślę, że wstyd powinien być zupełnie nie z tego powodu.

Zresztą współpracownicy znają mnie oraz moją rodzinę i wiedzą, jakie mamy silne więzi. Niektórych jednak wciąż to zaskakuje. Ostatnio poszedłem po pracy pożegnać się w biurze z moim bratem, z którym razem prowadzimy firmę. Przytuliliśmy się i pocałowaliśmy na do widzenia. Widziała to koleżanka, która potem powiedziała mi, że to naprawdę rzadko spotykane. 

Tomku, wyniosłeś tę bliskość z relacji ze swoim tatą?

Tomasz: Tak, tata zawsze interesował się mną, moim bratem i siostrą. To były jednak inne, trudne czasy, dlatego nie miał zbyt wiele czasu, żeby pójść z nami do parku czy do kina. Ale zawsze był ciekawy, co u nas się dzieje, podobnie jak mama, która wszystkich trzymała pod skrzydłami i zawsze musiała wiedzieć, czy dostałem w szkolę uwagę (śmiech).

Ola: Tę bliskość przekażę też kiedyś swoim dzieciom, bo również ją wchłonęłam. Swoje przyszłe relacje budujesz w końcu na tym, czego nauczysz się w domu. Już mam podobnie jak tata i zawsze muszę wiedzieć, co u każdego słychać.

A często mówicie sobie "kocham cię"?

Ola: Piszemy sobie raz dziennie "kocham Cię" w SMS-ie.

Tomasz: Pokażę ci nasz czat z Olą na WhatsAppie. (Wyjmuje komórkę, włącza aplikację, pokazuje mi ekran) O, cały czas serca, praktycznie w każdej wiadomości. 

Ola: Wiem, że emotikony to nie słowa, ale one również są wyrażeniem uczuć. Czasami wystarczy wysłać serduszko i dostać je w odpowiedzi, żeby poczuć się lepiej. (Zwraca się do Tomasza) Nawet w dni, kiedy nie widujemy się w firmie, dzwonisz do mnie wieczorem. Zresztą codziennie mamy kontakt. 

Tomasz: Chyba nie byłbym w stanie sobie przypomnieć dnia bez kontaktu. O, a zobacz moją tapetę. (Ponownie pokazuje mi ekran telefonu) To zdjęcie sprzed kilku lat, cała trójka razem. Nigdy jej nie zmieniłem.

A jak było w twoim dzieciństwie, Olu? Jaką mieliście relację?

Ola: Nie mieliśmy aż tak bliskiego kontaktu. Zawsze wyjeżdżaliśmy wspólnie na wakacje, na Mazury albo za granicę, co uwielbiałam, ale na co dzień tata miał dużo pracy. 

Tomasz: Kiedy robię ojcowski rachunek sumienia, to żałuję, że nie poświęciłem dzieciom jeszcze więcej czasu. Nie poszedłem więcej razy do kina, nie pograłem więcej razy w piłkę.

Byłem młodym mężczyzną, kiedy założyłem rodzinę. Mój pierwszy syn urodził się w 1990 roku, trzy lata później przyszedł na świat drugi syn, a w 1998 roku urodziła się Ola. To były trudne czasy, dlatego ciężko pracowałem, żeby utrzymać żonę i dzieci. Chciałem zapewnić im najlepsze możliwe warunki, aby nikomu nic nie brakowało. Ceną za to był niestety czas. Ale zawsze starałem się być dla nich. 

Ola: Tak, nawet, jak wracałeś zmęczony do domu, to wiedziałam, że jesteś. W dzieciństwie mieszkaliśmy w małym mieszkaniu i przez jakiś czasu spałam z rodzicami w jednym pokoju. Moja była rozkładana wersalka i nie wiem, tato, czy pamiętasz (zwraca się do Tomasza), ale zawsze ze mną zasypiałeś. Biliśmy się zawsze o to z moim drugim bratem, bo on też chciał z tobą spać. Byłam młodsza, szybciej zasypiałam, dlatego wygrywałam (śmiech). A potem tata szedł do brata.

Tomasz: Graliśmy w dzieciństwie w inteligencję, układaliśmy klocki. Mam też to szczęście, że moja żona zawsze była ciepła i opiekuńcza, dlatego dzieciom nigdy niczego nie brakowało. Zresztą tak jest do dzisiaj, bo opiekuje się trójką wnuków i psem Oli, a zaraz przybędzie kolejna dwójka wnuczków. Nie wiem, jak żona daje sobie z tym wszystkim radę, ale uwielbia to. To jej żywioł. 

Ola: Tak, mama nas wszystkich scala. Jest bardzo ciepła. Zawsze dbała o to, że żebyśmy byli razem.

Tomku, co było dla ciebie najtrudniejsze w ojcostwie? Właśnie pogodzenie pracy i ojcostwa? 

Tomasz: Gdybym dziś mógł cofnąć czas, to spędziłbym więcej czasu z dziećmi. (Zwraca się do Oli) Nigdy nie byłem daleko od was, ale teraz chciałbym być jeszcze bliżej. 

Ola: Ale dzisiaj to "odpracowujesz" i nadrabiamy to. Od liceum nasza więź się zacieśniła i jest coraz lepsza, a teraz zawsze masz czas i dla dzieci, i dla wnuków.

Tomasz: Zupełnie inaczej patrzę już na czas niż w młodości. Wiem, że on nie wróci. Dlatego, jeśli Ola powie mi dzisiaj, że chce spędzić ze mną całą sobotę, to mimo że jestem zawalony obowiązkami, to tak wszystko poprzekładam i ułożę, żeby mieć tę sobotę wolną.

Ola: Potwierdzam.

Tomasz: Wszyscy jesteśmy ze sobą bardzo blisko, często się spotykamy, razem pracujemy, ale ciągle jest mi mało. Dzieci są dorosłe, wszyscy są zabiegani i wybieramy się na rower od dwóch lat.

Ola: (Śmiech) A rowery gotowe.

Tomasz: Brakuje mi wspólnych wycieczek. Synowie jeżdżą ze swoimi rodzinami, ale na szczęście przynajmniej Ola jeździ co roku z nami na wakacje. Leżymy na leżakach obok siebie, gadamy sobie, popijamy drinki. 

Ola: Tak to taka nasza tradycja. Znajomi pytają mnie z niedowierzaniem: "jeździsz na urlop z rodzicami?". Tak i wcale się tego nie wstydzę. Uwielbiam spędzać wakacje z rodzicami, a najbardziej chciałabym, żebyśmy wyjeżdżali razem z braćmi i ich rodzinami, co jest raczej nierealne logistycznie.

Tomasz: Dla mnie wspólne spędzanie czasu i świetne relacje z dziećmi to największy skarb. Pamiętam, jak kiedyś jechaliśmy z córką fajnym samochodem, kabrioletem. Zobaczył mnie znajomy i zrobił nam zdjęcie, ale nie poznał Oli z daleka. Poszła plotka, że jeżdżę sobie z młodą kochanką (śmiech). 

A macie jeszcze jakieś rodzinne tradycje?

Ola: Co niedzielę mamy obiad rodzinny: z rodzicami, braćmi i ich rodzinami. 

Tomasz: Zapraszam wszystkich do siebie, bo to stało się dla nas naprawdę ważną tradycją. Nawet jeśli ja nie odezwę się jako organizator, to Ola pisze do wszystkich, o której się widzimy. Nie ma nic fajniejszego, to ważny punkt niedzieli. 

Ola: Wyjeżdżamy też często do naszego domu na Mazurach, pływamy w jeziorze, spacerujemy. Brakuje nam innych wspólnych zajęć, ale nie dlatego, że nie ma chęci, tylko czasu. Ciężko wszystkich skoordynować, ale myślę, że za chwilę ruszymy na tę wspólną wycieczkę rowerową. Kiedyś zaproponowałam lunch raz w tygodniu, ale zupełnie nam to nie wyszło (śmiech). Musimy do tego wrócić.

Tomasz: Wrócimy, bo to tylko nasz wybór. Spotkanie w pracy można przełożyć, a takie chwile są niepowtarzalne. Spędzanie ze sobą czasu, bliskość, rozmowa są ważne dla zdrowia psychicznego. Jestem bardzo zajęty i ciężko pracuję, dlatego czasem czuję już w piątek, że nic więcej nie wejdzie mi do głowy. Jadę wtedy na rower, pogadam z Olą, jedziemy na lody. To mnie regeneruje.

Ola, nie miałaś problemu z pracą w rodzinnej firmie? Nie zapierałaś się?

Ola: Nie, w ogóle. Naprawdę lubię pracować z moją rodziną. Bardzo chciałabym zostać w Auto Fus Group na stałe, dlatego jestem na etapie odnajdywania siebie. Pracuję tutaj już trzy lata i "skaczę" po działach, szukam mojego miejsca, co było sugestią taty. 

Tomasz: Nigdy nie naciskałem na moje dzieci, żeby były piłkarzem czy księgową. Oczywiście, zawsze liczyłem, że będziemy pracować razem, skoro mamy rodzinną firmę, ale do niczego nie zmuszałem. Uważam, że w relacji rodzic-dzieci nie może być przymusu.

Ale najpierw najstarszy syn stwierdził, że będzie u nas pracować, potem młodszy, a na końcu Ola. Byłem naprawdę szczęśliwy, podobnie jak przed laty mój ojciec, kiedy ja i mój brat dokonaliśmy tego samego wyboru. Dziś pracuję już tutaj 36 lat i jestem spokojny, bo nawet jeśli nie dokończę niektórych planów czy projektów, to Ola je dokończy.

A jak tobie pracowało się z tatą, zresztą założycielem waszej firmy?

Tomasz: Bardzo dobrze, chociaż tata jest bardzo rygorystyczny, jeśli chodzi o rzeczy zawodowe. Zawsze przestrzega zasad, jest charakterny i bardzo konsekwentny. W wielu sytuacjach po prostu się nie zgadzaliśmy. Nie zawsze udało się pójść na kompromis, ale zawsze znajdowaliśmy jakieś wyjście z sytuacji. 

Wydaje mi się też, że kiedy tata zbliżał się do wieku emerytalnego i musiał nieco zwolnić, obawiał się, że ja i brat nie zrobimy wszystkiego tak, jak on by to zrobił. Bywały więc zażarte dyskusje, ale nigdy nie zabrakło szacunku. Zresztą dla niego również rodzina jest nadrzędną wartością.

Ola, a radzisz się często swojego taty?

Ola: Kiedyś chodziłam do taty głównie z tzw. życiowymi problemami, jak wybór studiów, ale teraz chodzę praktycznie ze wszystkim. Radzę się nawet taty, jeśli moje przyjaciółki mają dylematy. Także zwierzam się i mamie, i tacie. 

Tomasz: Wiesz, że możesz mnie o wszystko zapytać i o wszystkim mi powiedzieć, nawet w bardzo prywatnych kwestiach. Nie mamy tutaj barier. Zresztą zawsze rozmawiałem z moimi dziećmi o trudnych sprawach i emocjach. 

Po śmierci swojego kolegi mój syn przyszedł do mnie i powiedział: "Wiesz co, tato, kocham cię bardzo i cieszę się, że jesteś". Bo zmarły znajomy nie miał kontaktu z rodzicami oraz żadnej pomocy psychicznej i materialnej. Zawsze staram się wspierać członków rodziny i pracowników, również w kwestii zdrowia psychicznego. Jakoś tak się utarło, że wszyscy przychodzą do mnie z problemami lub zwyczajnie się wygadać. Staram się być obok, kiedy komuś jest źle.

Ola: Tata zawsze wyłapuje takie rzeczy. Chociaż akurat po mnie od razu widać, że coś jest nie tak, bo zazwyczaj jestem uśmiechnięta.

Tomasz: Im szybciej rozwieje się negatywne myśli, tym lepiej. Nie można za długo się martwić, zawsze wszystko warto przegadać. 

A wzruszałeś się przy dzieciach, kiedy były małe?

Tomasz: Tak, wciąż to robię. Jeśli jest jakiś kłopot, albo wyjątkowo szczęśliwa sytuacja w życiu moich dzieci, to może nie wzruszam się tak jak Ola…

Ola: Ja jestem płaczka.

Tomasz: … ale kręci mi się łza w oku. 

Ola: Tak, chociażby na ślubie brata. Ale tata jest też osobą, która nie pokazuje łez na zewnątrz.

Tomasz: Może się nie rozpłaczę, ale ściska mnie w środku.

Ola: Jeśli ktoś go zna, to wie, że chociaż tata jest opanowany i nie wylewa łez, to jest emocjonalny.

A podnosiłeś czasem głos na dzieci?

Tomasz: Nigdy nie krzyczałem. Czasami musiało (i wciąż musi) minąć chwilę czasu zanim po powrocie do domu przeszedłem z trybu "praca" w tryb "odpoczynek", ale nawet w momentach zmęczenia nie było u mnie takiego pojęcia, jak krzyk. Słyszałem o biciu dzieci albo karceniu, ale było mi to zupełnie obce i niedopuszczalne. 

Kiedy moje dzieci były małe i były o krok od rozbicia aparatu fotograficznego, to nigdy go nie chowałem, ale pięć tysięcy razy powtarzałem, że aparat nie służy do zabawy. Dzięki temu moje dzieci nigdy nie były dzikie. Wszystko było dla nich dostępne. Starałem się być wzorem, bo to, co przekaże dzieciom matka lub ojciec oraz w jaki sposób to zrobi, wpłynie na to, jakie będą one w dorosłym życiu. 

Olu, czego się nauczyłaś od swojego taty?

Ola: Chyba całego życia. Zresztą uczę się od taty cały czas. Podziwiam, jak radzi sobie z firmą i z nami, jego rodziną. Dużo się od niego wymaga i wszyscy coś od niego chcemy, jest na pełnych obrotach 24 godziny na dobę, a wszystko ogarnia. Jest zawsze dla nas. Przepraszam, wzruszam się… (łamie jej się głos). Mówiłam, że jestem płaczką! 

Tomku, a ty czego nauczyłeś się od Oli?

Czasami wydaje mi się, że muszę jeszcze koniecznie coś zrobić, ale Ola mnie wyhamowuje. Mówi, że to wcale nie jest takie ważne, mogę to zostawić na później albo na jutro. W swojej wyjątkowej pedanterii zawsze robiłem wszystko, żeby nie być uciążliwym dla innych, ale córka przypomina mi, żeby nie zapominać o sobie. Nauczyła mnie cierpliwości i racjonalności. Kiedy zwraca mi w czymś uwagę, to zawsze to rozważam, bo faktycznie musi coś w tym być.

Tata zaraził cię smykałką do motoryzacji, Ola?

Ola: Samochody są w naszej rodzinie od kiedy byłam mała, więc chcąc nie chcąc w to wsiąkłam (śmiech). Ale bardzo lubię auta i kocham jeździć.

Tomasz: A jeździ świetnie. Bezpiecznie, mądrze, rozważnie. Mówię o tym, bo jestem z tego dumny i bardzo ją kocham. 

Ola: Ja ciebie też, tatuś. 

Jeju, nieironicznie, jakie to słodkie.

(Oboje się śmieją) 

Nazwalibyście siebie przyjaciółmi?

Ola: Tak. Każdy ma inną definicję przyjaźni, ale bez wątpienia nimi jesteśmy. Jest w naszej relacji szacunek, miłość, wspieranie się, rozmawianie o wszystkim. 

Tomasz: Do pewnego momentu Ola była dzieckiem do zabawy i przytulania, potem skończyła szkołę i pojawiły się zupełnie inne problemy oraz rozmowy. Wciąż jestem ojcem i do końca moich dni nim będę, ale jestem również przyjacielem, który jest gotowy na wszystkie wyzwania.

Ola, co byś powiedziała jako córka innym córkom?

Ola: Zróbcie czasem trzy kroki wstecz, żeby mieć lepsze relacje z tatą. Dzieci często się stawiają, nie wysłuchają rodzica do końca, bo ten "z zasady nie ma racji". A chodzi o to, żeby się cofnąć, wysłuchać i zastanowić się nad słowami ojca. Uważam, że w dzisiejszych czasach brakuje nam, młodym, pokory. Dbajcie o komunikację, jest najważniejsza. Jeśli w waszej relacji źle się dzieje, to nie kopcie pod sobą dołków, ale rozmawiajcie i wszystko wyjaśniajcie. 

A ty Tomku, co byś powiedział jako ojciec innym ojcom?

Tomasz: Według mnie najważniejszy jest wzajemny szacunek oraz okazywanie sobie ciepła i miłości. Uważam też, że każdy ojciec powinien poświęcić dzieciom odpowiednią ilość czasu. Odpowiednią, czyli tyle, ile jest dziecku potrzebne. Musimy siebie nawzajem znać, żeby umieć zareagować w trudnych momentach.

W moim przypadku założenie rodziny było najważniejszym celem w życiu i wiedziałem, że to oznacza, że się tej rodzinie poświęcę. Myślę, że każdy przyszły ojciec powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, w jakim stopniu chce i może się poświęcić.

A uważasz siebie za dobrego tatę?

Tomasz: Ideałem nie jestem. 

Ola: Ideały nie istnieją.

Tomasz: Ale dzisiaj mogę powiedzieć o sobie dwie rzeczy: uważam się za dobrego kierowcę i dobrego ojca, bo Ola i synowie mi to dają odczuć. Ale jest oczywiście mnóstwo rzeczy, które dziś zrobiłbym inaczej. Nie wszystko wszystkiemu pasowało, ale nigdy nie było kłótni, krzywdy, wzajemnych żali. Wiem, że mam fajne i zdrowe dzieci, które kocham, które mnie kochają i które na dodatek mają świetną relację ze sobą. Jestem z nich dumny i jestem szczęściarzem, że jesteśmy dla siebie.

Ola: Trzeba to pielęgnować, bo ta bliska relacja jest naprawdę cenna.

Tomasz: Pytałaś mnie, co bym powiedział innym ojcom: rozmawiajcie ze swoimi dziećmi. To najważniejsze, szczególnie w tych trudnych czasach. Jeśli dzisiaj nie otoczymy siebie opieką, w której zawiera się szacunek i miłość, to nie damy sobie po prostu rady. A moja dusza pachnie moją córką Olą.