Nie jest to pierwszy ani ostatni przykład wymyślnych prześladowań, jakich z rąk bezwzględnych funkcjonariuszy banków doświadczają niewinni ludzie. Obowiązek załatwiania spraw z dowodem osobistym. Wymóg składania podpisów, co więcej niezmywalnym długopisem. I wreszcie brak możliwości korzystania z usług pracowników poza godzinami ich pracy.
Lista szykan wymierzonych w dzielnych przedsiębiorców ciągnie się bez końca. Dawid Pałka jest jednym z wielu sponiewieranych przez system.
A przecież może być inaczej. Po ludzku. Wystarczy trochę przyzwoitości (słuchaj mBanku, to do Ciebie).
Złoty, ale skromny Dawid Pałka zmierza – z czterema milionami złotych właśnie – do siedziby banku. Do zamknięcia zostało nie zaledwie 5 minut, ale aż 300 sekund (wszystko jest kwestią perspektywy, trzeba dostrzegać szanse, a nie ograniczenia). Drzwi otwiera mu uśmiechnięty służ… pracownik w liberii, który kłaniając się w pas, wskazuje dłonią czerwony dywan.
Krocząc godnie po płatkach róż (byle nie czerwonych, bo się zleją) nasz spieszący się influencer wsłuchuje się w podniosłe takty muzyki Mozarta płynące z dyskretnie zamontowanych głośników. Dochodzi do biurka pracownicy, na którym stoi wiaderko lodu z butelką szampana i dwa kryształowe kieliszki.
Służ… pracownica z szerokim uśmiechem na spłonionej twarzy zaprasza lepszego sortu klienta w ekscytującą podróż zakładania konta poza godzinami pracy oddziału, gdy nie można zweryfikować, czy przypadkiem nie jest oszustem. Zresztą: co to w ogóle znaczy "poza godzinami"? Einstein już dawno nauczył nas, że czas to pojęcie względne.
Biznesmen, który na ulicy powinien dostawać gromkie brawa za samo to, że odważył się prowadzić interesy nad Wisłą, został siarczyście spoliczkowany tabliczką z godzinami otwarcia. Tymczasem istniały cztery miliony powodów, by funkcjonariusze oddziału zachowali się, jak trzeba.
Niestety, o czym jaskrawo świadczy arogancki komentarz banku o poszanowaniu czasu wolnego pracowników, nie zanosi się na to, by sytuacja po stronie instytucji miała się zmienić. Procedury radzenia sobie w takich sytuacjach, których w kolejnych tweetach domaga się Dawid Pałka, muszą powstać poza systemem.
Na myśl przychodzi skomplikowana, wielostopniowa operacja, której zastosowanie może, z czasem, pomóc wyeliminować takie dramaty.
W internecie dzielny przedsiębiorca szuka, ile w przybliżeniu trwa usługa bankowa, z której chce skorzystać.
Następny krok to sprawdzenie w internecie, w jakich godzinach czynna jest placówka, do której przedsiębiorca chce się udać.
Prześladowany biznesmen zerka na swój zegarek lub smartfona. Jeśli ich nie posiada, konieczne może być uszczknięcie części sumy, którą chce włożyć na rachunek, w tym wypadku czterech milionów złotych. Coś powinno zostać.
Biznesmen odejmuje liczbę minut z pkt. 1 od godziny z pkt. 2 i ustala, o której najpóźniej ma pojawić się w oddziale, by zostać obsłużonym. W bardziej skomplikowanych przypadkach można poprosić o pomoc matematyka.
Przedsiębiorca uzbrojony w wiedzę z poprzednich kroków idzie do siedziby banku i załatwia sprawę. Protip: wcześniej warto założyć buty.
I tyle.
Trudny to sposób i bardzo uciążliwy, ale bezalternatywny w sytuacji, gdy lewacy znieśli pańszczyznę. Tymczasem walka trwa. Chwała influencerom!
Czytaj także: https://natemat.pl/561476,dryjanska-za-te-6-slow-sawicki-powinien-wyleciec-z-sejmu