nt_logo

Odwieczny spór znów odżył. Ogrodnicy w potrzasku, tłumaczą dlaczego robią tak, a nie inaczej

Konrad Bagiński

05 lipca 2024, 21:18 · 3 minuty czytania
Jedni apelują o niekoszenie traw lub silne ograniczenie tego rodzaju pielęgnacji. Inni z kolei dzwonią po urzędach, domagając się... częstszego koszenia. Warszawscy ogrodnicy postanowili wyjaśnić jednym i drugim, czemu koszą i czemu nie mogą tego zaprzestać. A także jakie korzyści mamy z rzadszego koszenia i co dzięki temu rośnie na naszych trawnikach.


Odwieczny spór znów odżył. Ogrodnicy w potrzasku, tłumaczą dlaczego robią tak, a nie inaczej

Konrad Bagiński
05 lipca 2024, 21:18 • 1 minuta czytania
Jedni apelują o niekoszenie traw lub silne ograniczenie tego rodzaju pielęgnacji. Inni z kolei dzwonią po urzędach, domagając się... częstszego koszenia. Warszawscy ogrodnicy postanowili wyjaśnić jednym i drugim, czemu koszą i czemu nie mogą tego zaprzestać. A także jakie korzyści mamy z rzadszego koszenia i co dzięki temu rośnie na naszych trawnikach.
Kosimy rzadziej, ale zrezygnować z tego w ogóle nie możemy - tłumaczą warszawscy ogrodnicy Fot. Piotr Kamionka/REPORTER

Do Zarządu Zieleni Warszawy wpływa sporo zgłoszeń dotyczących zarówno konieczności wykoszenia, jak i wstrzymania koszenia trawników. Przyznają, że racje są po obu stronach. Ale koszenie traw faktycznie jest ograniczane, co przynosi miastu mnóstwo korzyści. I nie o same oszczędności finansowe chodzi.


Warszawiacy – ale i mieszkańcy wielu innych polskich miast i miasteczek – mają prawo czuć się zdezorientowani. Bo w jednych miejscach rosną już niemal miejskie łąki, w innych zaś trawa strzyżona jest "na zapałkę".

Zarząd warszawskiej zieleni stosuje ograniczenia koszenia już od 6 lat. Jak podaje ZZW, przeważająca już powierzchnia trawników przyulicznych przeobraziła się w "bogate pod względem gatunkowym zbiorowiska, którym bliżej do łąk". Jest to zasługa zmniejszenia liczby koszeń z 5 do 3 rocznie.

"Dzięki temu, obok traw sukcesywnie zaczęły pojawiać się rośliny dwuliścienne, które rozsiewają się spontanicznie, zwiększając lokalną różnorodność biologiczną. Obecnie możemy zaobserwować takie rośliny jak np. krwawnik pospolity, chabry np. łąkowy, driakiewnik czy nadreński, wrotycz pospolity, zawciąg nadmorski, wiele roślin bobowatych jak komonica zwyczajna, cieciorka pstra czy lucerny" – tłumaczą miejscy ogrodnicy we wpisie na Facebooku.

Dodają, że niestety, nie mogą do końca przewidzieć skutków ograniczonego koszenia – chociażby tego, jakie rośliny się pojawią i czy wszystkie będą pożądane. Zależy to od wielu czynników, głównie od warunków siedliskowych, pogodowych i klimatycznych, a te mogą się dynamicznie zmieniać.

"Część powierzchni przyulicznych jest jeszcze zielona, ale te o większym udziale traw już żółkną i schną z powodu dojrzewania kłosów. Zwykle, w tym czasie kończyliśmy już drugie koszenie, ponieważ statystycznie lipiec ma największą sumę opadów, a to gwarantuje szybką odbudowę zieleni. Obecne prognozy pogody są bardzo niestabilne, co utrudnia podjęcie decyzji o terminie koszenia" – informuje ZZW.

Ogrodnicy tłumaczą, że w tym roku, ze względu na pogodę (susza) świadomie opóźnili koszenie. Teraz mamy okresowe ochłodzenie, więc zaczęli kosić miejsca o dużym natężeniu ruchu, w celu zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom i stymulacji ponownego kwitnienia niektórych bylin.

"Ułatwi to i przyspieszy odbudowę zieleni oraz wyeliminuje wskazywane przez Was powierzchnie z jęczmieniem płonnym, żeby ograniczyć jego rozprzestrzenianie się" – pisze ZZW.

Nie przejmujcie się wyglądem

Jednocześnie ogrodnicy tłumaczą, że po skoszeniu trawniki mogą wyglądać jak rżysko i straszyć suchością. Uspokajają, że ponownie się zazielenią, ale potrzebują na to trochę czasu. Tak samo byłoby, gdyby koszenie przenieść na wrzesień.

"I uprzedzając pytania – tak, skosić musimy. Chcąc wyważyć efekt estetyczny, zachować odpowiednie pola widoczności, stymulować różnorodność biologiczną, ograniczyć parowanie wody i obniżać temperaturę gleby, podjęliśmy decyzję o 3-krotnym koszeniu w ciągu sezonu wegetacyjnego, nawiązując do 3-kośnego trybu koszenia łąk świeżych" – wyjaśnia ZZW.

Miejscy ogrodnicy dodają, że nie skoszą całych powierzchni przyulicznych, część zostanie skoszona dopiero jesienią.

"Chcemy zaobserwować, jakie będą różnice na terenach skoszonych obecnie i w późniejszym czasie. W obliczu zmian klimatycznych i bardzo niestabilnej, trudnej do przewidzenia pogody decyzje musimy podejmować elastycznie" – piszą.

Po co w ogóle kosić?

Warszawscy ogrodnicy przypominają, że koszenie jest podstawowym zabiegiem pielęgnacyjnym. Pierwsze koszenie po okresie zimowym zagęszcza trawnik, powoduje, że trawa staje się zielona.

"Przycięte rośliny dwuliścienne na naszych trawnikach są pobudzane do dalszego wzrostu, dzięki czemu w okresie letnim mogą cieszyć nas swoimi kwiatostanami. Również dzięki pierwszemu koszeniu ograniczamy wzrost traw, które potem zaczną przesychać, a jednocześnie wzmacniamy ich systemy korzeniowe" – czytamy w internetowym serwisie miasta stołecznego.

ZZW dodaje, że późnym latem koszone są rośliny dwuliścienne, żeby uchronić je przed uschnięciem. Ostatnie jesienne koszenie przygotowuje trawniki do zimy.

"W miejscach o dużym natężeniu ruchu koszenie jest też koniecznym zabiegiem sanitarnym – z wysokiej trawy trudniej usunąć śmieci. Jest ona też utrudnieniem dla właścicieli psów, którzy mają obowiązek sprzątać po swoich pupilach" – czytamy w miejskim serwisie.

Ogrodnicy przypominają też, że odpowiadają za tereny miejskie. Trawniki należące do spółdzielni mieszkaniowych są pielęgnowane przez wspólnoty i to do nich należy kierować ewentualne zażalenia.