Mieszkańcy Barcelony coraz mocniej protestują przeciwko masowej turystyce, która dotyka ich miasto. W weekend zdecydowali się na niecodzienny protest i zaczęli "strzelać" do turystów z... pistoletów na wodę. Ich zdaniem masowa turystyka zabija miasto i sprawia, że coraz ciężej się w nim mieszka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Z relacji CNN wynika, że protestujący w Barcelonie spryskiwali turystów wodą w ramach protestu przeciwko masowej turystyce. Demonstranci maszerujący w sobotę przez obszary popularne wśród turystów skandowali "turyści do domu" i spryskiwali ich pistoletami na wodę. Inni nieśli plansze z hasłami, takimi jak "Barcelona nie jest na sprzedaż".
Barcelona ma dość turystów. Odbył się niecodzienny protest
Demonstracja w Barcelonie została zorganizowana przez grupę ponad 100 lokalnych organizacji pod przewodnictwem Assemblea de Barris pel Decreixement Turístic (Zgromadzenie Sąsiedzkie na rzecz Zmniejszenia Turystyki).
Z kolei Jaume Collboni, socjalistyczny burmistrz Barcelony, co opisuje Time, ponowił swoje "zdecydowane zobowiązanie" do wyeliminowania krótkoterminowego wynajmu w stylu Airbnb w mieście w ciągu pięciu lat.
Collboni podkreślił, że nowy plan mieszkaniowy przywróci ponad 10 tys. nieruchomości z rynku turystycznego na zwykły rynek. Obecnie mieszkańcy skarżą się na bardzo drogi wynajem w tym mieście.
Dodał również, że dopłata do podatku turystycznego zostanie zwiększona z 3,25 do 4 euro za noc, a część dochodów z turystyki zostanie wykorzystana do inwestowania w lokalne projekty. Co ciekawe, Barcelona pobiera około 95 mln euro podatku turystycznego rocznie, ale same wydatki poniesione w związku z turystyką, w tym koszty sprzątania, ochrony i transportu wynoszą 142 mln euro.
Dodajmy też, że według danych Narodowego Instytutu Statystyki w 2023 roku Hiszpanię odwiedziło około 85,1 mln międzynarodowych turystów, z czego aż 15,6 mln odwiedziło Barcelonę.
W innych miejscach Hiszpanii też odbyły się wcześniej protesty
W drugiej połowie czerwca portal Euronews podawał z kolei, że jedna z grup aktywistów na Teneryfie zaplanowała strajk głodowy w związku z budową dwóch nowych hoteli w tym miejscu. Media donosiły wówczas, że miejscowi śpią w samochodach, a nawet w jaskiniach ze względu na gwałtownie rosnące ceny domów.
Na budynkach i wypożyczonych turystom samochodach pojawiały się w związku z tym graffiti, nakazujące turystom "wracać do domu". "Jedź i nie wracaj", "Wyjedź z Wysp Kanaryjskich", "Turysto, jedź do domu" – to tylko kilka z tych haseł.
QUIZ: Dobre maniery w podróży. Sprawdź, co o nich wiesz
– My, mieszkańcy tych wysp, zawsze byliśmy bardzo gościnni dla turystów. Chcemy jednak bardziej zrównoważonej turystyki – powiedział wtedy brytyjskiej gazecie "i" Ruben Zerpa z Canaries Sold Out. Jak wskazał, "Teneryfa to mała wyspa z ograniczonymi zasobami".
Zerpa dodał również, że turystyka wymusiła wzrost cen wynajmu, przez co wielu lokalnych mieszkańców nie stać, aby tam mieszkać. – Zarabiam około 900 euro (...), ale czynsz wynosi 800 euro miesięcznie. To Santa Cruz, które nie jest nawet jedną z najdroższych części wyspy – tłumaczył.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.