"Jesteś w toksycznym związku, jeśli Twój partner…" – w niemal każdym medium społecznościowym można się natknąć na takie materiały, a w ostatnim czasie przoduje w nich TikTok. Z jednej strony pomagają one zwiększać świadomość dotyczącą krzywdzących zachowań i mogą zachęcić kogoś do opuszczenia przemocowej relacji lub poszukania pomocy. Z drugiej strony... no właśnie, czym może się skończyć szukanie porad psychologicznych w mediach społecznościowych?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Czasy, w których w związku trzeba było zagryźć zęby i wytrwać dla zasady, na szczęście mamy już za sobą. Przemoc domowa, czy to fizyczna, czy psychiczna, nie jest już traktowana jako element krajobrazu relacji, który da się zbyć słowami "ona/on już taki jest". "Bo zupa była za słona" już na szczęście nie przejdzie.
Wzrost świadomości na temat zdrowia psychicznego również spowodował, że częściej przyglądamy się naszym związkom (nie tylko zresztą romantycznym). Badania pokazują, że bycie w toksycznej relacji ma znaczący negatywny wpływ na jakość naszego życia – może obniżyć samoocenę, doprowadzić do chronicznego stresu, nasilenia lęków, zaniedbywania codziennych obowiązków, a nawet do depresji czy myśli rezygnacyjnych.
O ile jednak przemoc fizyczna nie powinna ulegać niuansowaniu, przemoc psychiczna to już nieco bardziej delikatna materia. Może się bowiem okazać, że zgodnie z ostatnim trendami dotyczącymi "czerwonych flag" czyiś język miłości zinterpretujemy jako lovebombing(bombardowanie miłością w celach manipulacyjnych), a próbę przedstawienia innej perspektywy jakogaslighting(celowe wprowadzanie kogoś w błąd, by ta osoba zaczęła wątpić w swoje poczucie rzeczywistości i zdrowy rozsądek).
To tylko dwa przykłady z brzegu, ale media społecznościowe zachęcają do wielu podobnych uproszczeń.
Czy mój partner jest toksyczny? Według TikToka na pewno
Wiedza psychologiczna stała się tak powszechna i popularna, że dziś niemal każdy czuje się specjalistą w tej dziedzinie. Media społecznościowe o charakterze psychoedukacyjnym na temat zdrowia psychicznego zakłada więc sporo osób, które nie mają kierunkowego wykształcenia w tym obszarze. Część z nich ma dobre intencje, inni liczą na szybki zarobek (nie ukrywajmy – psychobiznes to teraz dobry biznes), ale niezależnie od tego, skutki ich działalności mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.
Specjaliści z portalu PlushCare przeanalizowali pięćset materiałów z TikToka oznaczonych hashtagiem "zdrowie psychiczne". Wnioski, do których doszli, są dość szokujące:
83,7 proc. porad dotyczących zdrowia psychicznego na platformie wprowadza w błąd,
14,2 proc. filmów zawiera treści, które mogą być potencjalnie szkodliwe,
jedynie 9 proc. tiktokerów doradzających na platformie posiada odpowiednie kwalifikacje, a pozostałym 91 proc. brakuje przeszkolenia medycznego.
Chociaż z analizy wynika, że najmniej trafne są materiały dotyczące ADHD (specjaliści uznali, że 100 proc. materiałów dotyczących tego zaburzenia wprowadza w błąd!), choroby afektywnej dwubiegunowej oraz depresji, domyślam się, że gdyby przyjrzeli się dokładniej wideo o związkach, ich wnioski mogłyby być podobnie opłakane.
NaTikTokumożna znaleźć wartościowe materiały dotyczące relacji romantycznych (godnym polecenia profilem jest m.in. TherapyJeff, prowadzony przez licencjonowanego specjalistę zdrowia psychicznego), jednak nawet jeśli zaczniemy od oglądania profesjonalnych treści, uważny na nasz gust algorytm, szybko zacznie pokazywać nam podobne wideo, ale tylko pozornie – algorytm bowiem nie jest uważny na to, kto tworzy dany materiał, więc możemy skończyć na oglądaniu samozwańczych ekspertów.
Innym "podgatunkiem" treści związkowych są krótkie refleksje zwykłych użytkowników o ich indywidualnych doświadczeniach. Te nierzadko są przez nich rozdmuchiwane do uniwersalnych psychologiczno-socjologicznych wniosków.
Elementem wspólnym treści, które można uznać za potencjalnie szkodliwe, jest nadmierne upraszczanie relacji międzyludzkich. Częstym zjawiskiem jest nacisk na tylko jedną prawdziwą interpretację pewnych sytuacji czy zachowań. Twoja dziewczyna nie wstawiła twojego zdjęcia do mediów społecznościowych? Woli udawać, że jest wolna. Twój chłopak nie lubi twoich znajomych? To na pewno toksyk, który chce cię od nich odseparować.
W taki sposób materiały te ograbiają relacje z całej złożoności, jaką wnoszą do niej dwie indywidualne osobowości. Nie biorą pod uwagę, że każdy może mieć inną historię rodzinną i związkową, a to, co obecnie dzieje się w jego/jej życiu może wpływać na zmiany w relacji (domorośli eksperci już by zawyrokowali, że rzadziej przytulający partner to na pewno omen zdrady).
Dalsza część artykułu poniżej.
Filmy o związkach na TikToku wcale nie takie pożyteczne, jak je malują
Trudno nie zauważyć, że podobne materiały o związkach nastawiają też ludzi paranoidalnie wobec siebie. W każdej relacji warto zachować pewnego rodzaju czujność, ale wyszukiwanie najmniejszych potencjalnych sygnałów świadczących o toksyczności (niektórzy eksperci z TikToka oznak narcyzmu dopatrują nawet w oczach…) nie należy do zdrowych związkowych zachowań.
Obsesja porównywania się ze wszystkimi i wszystkim, na co natkniemy się w mediach społecznościowych, dotyczy rzecz jasna także związków. Na TikToku znajdziemy mnóstwo materiałów relacjonujących, co partnerzy/partnerki użytkowników zrobili dla nich miłego albo listę rzeczy, które ich zdaniem są absolutnym minimum w związku.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Porównywanie swojego życia do skrawka rzeczywistości ujawnionego przez internetowych twórców to prosta droga do niezadowolenia ze swojej relacji, a także do uformowania nierealistycznych oczekiwań w związku albo wobec przyszłego partnera/partnerki.
– Ze względu na to, że media społecznościowe zachęcają do wielu porównań, wydaje się, że ludzie tracą orientację, co jest realistyczne, a co nie – powiedziała w rozmowie z amerykańskim magazynem VICE terapeutka par Jo Robertson.
– Myślę, że znaleźliśmy się w znacznie bardziej potencjalnie szkodliwym miejscu niż niegdyś, jeśli chodzi o indywidualne zdrowie psychiczne każdego człowieka i potencjalnie relacje międzyludzkie – dodała pesymistycznie.
Nie wszyscy jesteśmy narcyzami
TikTok jest obecnie jedną z najpopularniejszych platform społecznościowych szczególnie wśród nastolatków i młodych dorosłych. Po sieci krąży mem, który twierdzi, że tak jak starsze pokolenia wierzą we wszystko, co zobaczą na Facebooku, tak młodzi bezrefleksyjnie ufają temu, co usłyszą za pośrednictwem chińskiej aplikacji – i faktycznie coś w tym jest.
Oczywiście, udostępniane treści dotyczące potencjalnych sygnałów ostrzegawczych o trwaniu w toksycznym związku mają potencjał zwiększenia świadomości dotyczącej krzywdzących zachowań i mogą zachęcić kogoś do opuszczenia przemocowej relacji lub poszukania pomocy. A to w ostateczności może pozytywnie wpłynąć na zdrowie psychiczne danej osoby.
Inna zaleta związkowych filmów? Ściągnięcie piętna z osób będących w toksycznych relacjach poprzez pokazanie, że nie tylko one mierzą się z takim problemem i nie muszą się go wstydzić.
Chętnemu na oglądanie takich treści i wierze w nie z pewnością sprzyja fakt, że rzadko kiedy zachęcają one do autorefleksji nad własnym postępowaniem, a częściej upatrują winy w drugiej stronie. To ona ma wyłącznie wyrządzać relacji krzywdę.
Mimo że lepiej oglądać filmiki od specjalistów, nawet one mogą doprowadzić do błędnych wniosków. Jakiś czas temu viralem stało się wideo udostępnione na TikToku przez psychoterapeutkę Dr. Annie Zimmerman (na TikToku @your_pocket_therapist), w którym opowiedziała o pięciu stylach, w jakich kłócą się osoby o osobowości narcystycznej. Efekt był taki, że wielu widzów zdiagnozowało narcyzm zarówno u swoich partnerów, jak i u siebie…
– Myślę, że możemy zauważyć, że jakaś osoba ma pewne problematyczne cechy, które przypominają X, Y, Z. Ale to, co teraz się dzieje, to natychmiastowe przeskakiwanie do etykietek (…) – powiedziała w rozmowie z VICE wspomniana wcześniej Robertson.
Trudno się jednak dziwić, że ludzie szukają porad, gdzie się da – konsultacje psychologiczne i psychoterapia drożeją, a na publiczne usługi w tym zakresie (przynajmniej w Polsce) trzeba czekać niewiarygodnie długo. Logiczne wydaje się więc, że ludzie odpalają Internet, w tym TikToka, na którym "pomoc" nie tylko jest natychmiastowa i darmowa, ale też najczęściej opakowana w atrakcyjnej formie.
Potrzeba ludzi do opowiedzenia o swoich przykrych doświadczeniach jest naturalna, a media społecznościowe umożliwiły uzyskanie wsparcia społecznego na niedostępną wcześniej skalę. Łatwo też zwrócić się w internecie o poradę do osób, które naszym zdaniem mierzą się z podobnymi problemami do naszych.
Warto jednak pamiętać, że chociaż internetowi pomagacze mogą mieć dobre intencje, ich rady na temat związków nie są prawdą objawioną. O tym, co naprawdę dzieje się w naszej relacji, najlepiej wiemy my sami. Nic nie zastąpi też pomocy specjalisty w gabinecie – pomocy dostosowanej indywidualnie do nas i naszej relacji.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Trudno bowiem o zaufanie, jeśli w każdym geście czy słowie dopatrujemy się złych intencji albo woli skrzywdzenia nas lub zmanipulowania. Tymczasem ktoś zwyczajnie może: nie pomyśleć, zanim coś palnie, nie być w humorze, albo mieć kompletnie inny odbiór pewnych wydarzeń niż my. I nie – to wcale nie świadczy o tym, że jesteśmy ofiarą gaslightingu.
Za tymi pozytywami idą jednak wady. TikTok sprawił bowiem, że ludzie nie tylko zaczęli sami się diagnozować (najchętniej w takim kierunku, by w jakiś sposób usprawiedliwić swoje zachowanie), ale przyglądać się na podobnej zasadzie swoim związkom. Często prowadzi to do doszukiwania się niepokojących znaków tam, gdzie ich nie ma.
Gdyby ktoś bez wykształcenia medycznego pokusiłby się o zdiagnozowanie u siebie albo u kogoś innego raka, uznalibyśmy go za szaleńca – dlaczego więc przyklaskujemy przypadkowej osobie z TikToka wyzywającej swoich byłych od narcyzów?