nt_logo

Michalik: Historia o Kaczyńskim jest dla mnie tak naprawdę historią o Polsce

Eliza Michalik

12 lipca 2024, 11:00 · 3 minuty czytania
Powiem to głośno, zgadzam się ze Zbigniewem Komosą, biznesmenem, który od 2018 roku co miesiąc kładzie pod pomnikiem smoleńskim wieniec z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród polski".


Michalik: Historia o Kaczyńskim jest dla mnie tak naprawdę historią o Polsce

Eliza Michalik
12 lipca 2024, 11:00 • 1 minuta czytania
Powiem to głośno, zgadzam się ze Zbigniewem Komosą, biznesmenem, który od 2018 roku co miesiąc kładzie pod pomnikiem smoleńskim wieniec z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród polski".
Eliza Michalik Fot. Tadeusz Wypych/REPORTER

I nie rozumiem, dlaczego wieniec usuwa czasem policja lub wojsko, skoro jest w tej sprawie werdykt Sądu Najwyższego, który mówi, że napisu na nim nikogo nie znieważa.


Zgadzam się nie tylko z treścią tej tabliczki, ale też z konsekwencją przedsiębiorcy, który także w czasach rządów PiS nie ugiął się przed groźbami i robił to, co uważał za swoją misję – czyli odkłamywał obrzydliwą narrację PiS o katastrofie smoleńskiej, która jest niczym innym, jak żerowaniem na zmarłych. Co zresztą pięknie wypunktowali kiedyś Kuba Wojewódzki i Michał Figurski w piosence "Po trupach do celu".

Sam Komosa mówi, że to "wieniec składany w imieniu tych, którzy nie zgadzają się na kłamstwo smoleńskie", ja powiedziałabym, że także akt odwagi cywilnej i prawdziwego patriotyzmu.

Bo nie ma niczego ważniejszego niż mówienie prawdy w kraju, w którym Jarosław Kaczyński i politycy PiS codziennie mówią kłamstwa. I kłamią celowo, po to, żeby ludzie nie tylko w nie uwierzyli, ale także by ci, którzy nie uwierzą, oswoili się z nimi, przestali na nie zwracać uwagę i przeciw nim protestować.

Historia o Polsce

Historia o Jarosławie Kaczyńskim, który zachowuje się jak obłąkany – a to kradnąc tabliczkę z wieńca, a to próbując ją zniszczyć, a to zamalować napis – jest dla mnie tak naprawdę historią o Polsce.

Bo niezależnie od tego, co sobie opowiadamy o polskiej demokracji i jak się cieszymy, że została odbita z rąk brunatnych nacjonalistów, to prawda jest taka, że ani Kaczyński, ani PiS nie zaprzestali swojej propagandowej działalności.

Oni wciąż wierzą, że odzyskają władzę za 3,5 roku i nie tylko wierzą – ale aktywnie pracują nad tym, żeby tak się stało.

I jednym z elementów tej pracy jest właśnie powielanie kłamstwa smoleńskiego i niedopuszczenie do tego, żeby Polacy przestali w nie wierzyć.

Ktoś mógłby powiedzieć, żeby nie przesadzać, że katastrofa Smoleńska była dawno i że ludzie mają teraz inne sprawy i żeby nie demonizować determinacji PiS w tej sprawie. I temu komuś odpowiedziałabym, że byłoby tak, gdyby chodziło o każdy inny temat, wypadek, katastrofę. Jednak kłamstwo smoleńskie jest mitem założycielskim zwycięstw wyborczych PiS, legendą, na której zbudowano Mordor i bez której wszystko się rozsypie.

Kłamstwo smoleńskie dało podupadającej partyjce, jaką był w 2010 roku PiS i nieudacznikowi politycznemu, którym był wówczas Jarosław Kaczyński szansę na drugie polityczne życie. Bo kariera Jarosława Kaczyńskiego dzieli się na przed i po katastrofie smoleńskiej.

Sterroryzowani kultem Kaczyńskiego

Katastrofa Smoleńska była wypadkiem lotniczym, wynikiem błędu pilotów popełnionych jak można przypuszczać pod wpływem nacisków prezydenta i jego ludzi.

Mit smoleński zaciera prawdę o Lechu Kaczyńskim, który był słabym prezydentem i politykiem, uległym wobec swojego kłótliwego i paranoicznego brata Jarosława. Na miesiąc przed katastrofę CBOS zrobił sondaż, który pokazał, że Lech Kaczyński jako polityk i prezydent nie cieszył się poparciem obywateli, a w nastawieniu ludzi do niego dominowała nieufność.

Kaczyński został prezydentem w grudniu 2005 roku i pierwsze trzy miesiące jego prezydentury to były jedyne trzy miesiące, w których w sondażach pozytywne opinie o nim przeważały nad negatywnymi. Katastrofa smoleńska wydarzyła się pod koniec tej prezydentury, gdy wiadomo było, że brat Jarosława nie ma szans na reelekcję.

I ten właśnie między innymi fakt zaciera kłamstwo smoleńskie, budując narrację o prezydencie niedocenianym przez ludzi, a w rzeczywistości tak potężnym, że Rosja chciała się go pozbyć. Miesięcznice służą temu, żeby ludzie czuli się tak sterroryzowani kultem Kaczyńskiego (złośliwi mówią, że kult jednego Kaczyńskiego oznacza automatycznie kult drugiego), żeby nie ośmielili się mówić prawdy o tym niezbyt zdolnym polityku i jego bracie.

Bez mitu smoleńskiego na jaw wyszłaby prawda, że obaj bracia Kaczyńscy niczego wielkiego dla Polski nie zrobili, a całkiem sporo zepsuli. Nie mówiąc o tym, że nie szanowali ludzi (słynne "spieprzaj dziadu" i wielkościowe wyskoki Jarosława) i bardzo wiele w polskiej demokracji zepsuli.