Doug Mills, doświadczony fotograf "New York Timesa" znajdował się zaledwie kilka metrów od Donalda J. Trumpa, gdy ten został postrzelony przez zamachowca. Dzięki swojemu doświadczeniu i szczęściu zrobił zdjęcie życia. Widać na nim pocisk, który leci w stronę głowy byłego prezydenta.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak czytamy w NYT, Doug Mills, który amerykańskich prezydentów fotografuje od 1983 roku, w sobotnie popołudnie dokumentował wiec wyborczy w Pensylwanii. Który to wiec okazał się niemal śmiertelną pułapką na Trumpa.
Mills korzystał z aparatu cyfrowego Sony zdolnego do robienia zdjęć z szybkością do 30 klatek na sekundę. Zdjęcia robił z czasem otwarcia migawki wynoszącym 1/8000 sekundy. I miał niewiarygodne szczęście fotoreportera: zrobił serię trzech zdjęć, które przejdą do historii.
Największe wrażenie robi pierwsze. Widać na nim kulę zamachowca lub zawirowanie powietrza wzbudzone przez lecący pocisk. Widać, że zmierza on wprost w kierunku głowy byłego prezydenta. Uchwycenie takiej sytuacji jest prawie niemożliwe, jeśli nie ma się superszybkiej kamery laboratoryjnej. Doug Mills zrobił to zdjęcie seryjnym aparatem.
Fachowcy pytani przez "New York Times" twierdzą, że zdjęcie faktycznie przedstawia pocisk lub jego ślad. Gdyby Mills wcisnął przycisk migawki ułamek sekundy później lub wcześniej, nie miałby szans na zrobienie takiego zdjęcia.
Prędkość pocisku kalibru 0,223 lub 5,56 milimetra opuszczającego lufę karabinka AR-15 (takiego używał zamachowiec) wynosi prawie 1000 m/s. W czasie 1/8000 sekundy przebywa odległość nieco ponad 7 centymetrów.
Kolejne ujęcia przedstawiają zdziwionego Trumpa. Na drugim były prezydent chwyta się za ucho. Przypomina osobę, którą ugryzł komar. Na trzecim zdjęciu ogląda swoją dłoń, którą odjął od ucha. Serię tych trzech zdjęć można zobaczyć na stronie NYT. Mills ma też profil na Instagramie.
Co się stało na wiecu w Pennsylwanii? Trump myślał o butach
Trump przemawiał na scenie przez nieco ponad sześć minut i mówił o nielegalnej imigracji. Wtedy padły pierwsze strzały. Najpierw pięć, potem kolejne trzy. Trzy sekundy po oddaniu pierwszego strzału Trump został otoczony przez agentów Secret Service, którzy próbowali go sprowadzić ze sceny. Za nimi podążyli ciężej uzbrojeniu funkcjonariusze.
Przez kolejne kilkadziesiąt sekund agenci wzywali transport, dowiedzieli się, że strzelec nie żyje, upewnili się, że mogą bezpiecznie sprowadzić Trumpa ze sceny. Ten jednak wstrzymywał funkcjonariuszy. W zamieszaniu... stracił obuwie.
"Let me get my shoes, let me get my shoes" (Pozwól mi założyć buty, pozwól mi założyć buty) – mówił do agenta, który go pospieszał. Funkcjonariusze mówili, że jego głowa krwawi, że muszą szybko przemieścić się do auta. Trump kilkakrotnie podkreślał, że musi wcześniej założyć buty. Agenci pozwolili mu na to.
Gdy wstał, kazał im zaczekać. "Wait, wait, wait" – powiedział do funkcjonariuszy, zwrócił się w stronę tłumu i kilkakrotnie powtórzył słowo "fight" (walczę, walczymy) i podniósł w górę pięść.
Są już teorie spiskowe...
W sieci od razu zaroiło się od wpisów twierdzących, że za zamachem stoi obecna administracja Białego Domu, służby specjalne oraz różne tajemnicze organizacje. Faktem jest, że sytuacja jest wodą na młyn zwolenników Trumpa. Już pojawiają się twierdzenia, że jest niezniszczalny, kule się go nie imają itp.
Sam Trump w poście na swojej platformie mediów społecznościowych Truth Social, opowiedział, że "został postrzelony kulą, która przebiła górną część jego prawego ucha".
"Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, usłyszałem świst, strzały i natychmiast poczułem, jak kula przebija skórę. Doszło do dużego krwawienia i wtedy zrozumiałem, co się dzieje" – dodał.
FBI zidentyfikowało zamachowca. To 20-letni Thomas Matthew Crook z Bethel Park w Pensylwanii. Śledczy próbują odkryć jego motyw. W jego aucie znaleziono materiały wybuchowe, kolejne prawdopodobnie miał w domu.
Przypomnijmy, że Trump miał niesamowite szczęście. Kula zamachowca trafiła go w płatek ucha. Ale inni mieli pecha. Na miejscu zginął mężczyzna, który prawdopodobnie uczestniczył w wiecu z rodziną. Dwie osoby z poważnymi obrażeniami zostały przetransportowane helikopterem do szpitala Allegheny General Hospital w Pittsburghu. Przynajmniej jedna postrzelona osoba została opatrzona w namiocie medycznym zgromadzenia i wypuszczona do domu.