Urlop kojarzy nam się głównie ze słońcem i plażą, a jednym z wakacyjnych niezbędników jest bez wątpienia krem z filtrem ochronnym. Choć słońce ma pozytywny wpływ na nasz organizm, nadmierna ekspozycja na promieniowanie UV stwarza zagrożenie dla zdrowia i co szczególnie martwi kobiety – przyspiesza starzenie się skóry. Azjatki mają nowy sposób na ochronę twarzy przed słońcem. I wcale nie chodzi o krem z filtrem.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Azjatki słyną z młodzieńczego wyglądu i pięknej, nieskazitelnej cery. Nie bez powodu azjatycki rytuał pielęgnacji stał się hitem na całym świecie, również w Polsce. W Azji panuje kult jasnej cery, ponieważ ciemniejsza skóra kojarzy się z niższymi warstwami społecznymi.
Kosmetyki z filtrami przeciwsłonecznymi to must have w każdej azjatyckiej kosmetyczce. Od jakiegoś czasu stały się one bardzo popularne także w naszym kraju.
Na każdym kroku słyszymy od specjalistów, że w okresie wiosenno-letnim należy chronić się przed promieniowaniem UV. Dermatolodzy i kosmetolodzy podkreślają, że słońce to jeden z głównych czynników ryzyka raka skóry. Ponadto promieniowanie UV przenika w głąb skóry właściwej, powodując zmarszczki i przebarwienia.
Kremy z filtrem a skóra tłusta i trądzikowa
Niestety moja cera wyjątkowo nie lubi się z kremami z filtrami przeciwsłonecznymi. Mimo że na rynku mamy dostępne preparaty dedykowane skórze tłustej i trądzikowej, w moim przypadku nawet one nie zdają egzaminu.
Przerobiłam kilkadziesiąt kremów z filtrem, szukając tego idealnego, który nie zaszkodziłby mojej cerze. Niestety nawet te drogie i polecane przez kosmetologów wyrządzały mi krzywdę.
Co roku na wakacjach zawsze ten sam problem – zanieczyszczona cera i "nieproszeni goście" na mojej twarzy. Jedna z kosmetyczek przyznała, że w mniejszym lub większym stopniu filtry zawsze będą zapychać tłustą skórę. Ale jak z nich zrezygnować idąc na plażę w upalny letni dzień? Nie da się... Okazuje się jednak, że w Azji jest na to sposób.
Facekini – nowy trend w Azji
W Azji od jakiegoś czasu panuje trend na facekini – specjalną maskę na plażę. Twórczynią tej koncepcji jest Zhang Shifan, księgowa z chińskiego nadmorskiego miasta Qingdao. Nakrycie przypominające kominiarkę zakrywa całą głowę i szyję.
Wykonane jest z lekkiego i przewiewnego materiału, dzięki czemu można w nim przebywać w wysokich temperaturach. "Facekini sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Jeden sklep sprzedał 300 000 sztuk" - czytamy na chińskim portalu hinews.cn.
Choć plażowicze w przeciwsłonecznych kominiarkach przypominają bohaterów z komiksów, w Azji nikogo taki widok nie dziwi. Ciekawa jestem, z jaką reakcją spotkałabym się „wystrojona” w facekini nad Bałtykiem?
Myślę, że byłabym niemałą atrakcją i pewnie nie miałabym śmiałości wyjść tak na polską plażę. Aczkolwiek uważam, że ten azjatycki wynalazek jest świetny i byłby wybawieniem dla mojej kapryśnej cery podczas wakacji.