Istnieją takie tematy, które w odpowiednich środowiskach zawsze budzą kontrowersje. I nie chodzi mi tu o społeczne prawa osób o nietypowych orientacjach seksualnych, politykę podatkową państwa albo poziom marnotrawstwa publicznych pieniędzy w NFZ. To dyskusja o tym, które koła powinny być napędzane w samochodzie. Przednie czy tylne? Istnieje w tej materii tyle stereotypów, że aż strach się czasem odezwać w towarzystwie.
Reklama.
Napęd na koła tylne był pierwszy. Tak najprościej udawało się bowiem z bryczki bez konia zrobić samojazd z silnikiem spalinowym. Jedna para kół służyła do skręcania, druga do napędzania. Proste jak drut. W początkowej fazie rozwoju samochodu, gdy klarował się klasyczny układ napędowy, tak było najłatwiej: silnik wzdłużnie z przodu, skrzynia biegów, łańcuch porusząjący tylną oś. Potem przyszedł czas na wał Kardana i mechanizm różnicowy w tylnej osi.
Oczywiście dziwaków nigdy nie brakuje i tak samo jak Francuz Clement Ader uparcie budował samoloty o napędzie parowym, tak zdarzali się ludzie, którzy próbowali napędzać przednie koła. Internetowi dyskutanci z obozów FWD i RWD zazwyczaj wytaczają argumenty o chodzeniu na rękach i zaprzęganiu konia z przodu wozu. Są one jednak równie inteligentne jak maksymy z książek Paulo Coelho. Ruch samochodu nie jest chodzeniem na rękach, ani nie ma też wiele związku z ruchem furmanki.
Amerykański Cord w małym stopniu, a Traction Avant Citroena w dużym, zwróciły uwagę przemysłu samochodowego na fakt, że potencjalnie auto przednionapędowe może być tańsze w produkcji. Cały blok napędu z przednim zawieszeniem i układem kierowniczym, tudzież osprzętem można montować w jednej prostej operacji - zapomnienie o idealnej precyzji kierowania to niska cena w zamian za ogromne oszczędności w masowym wytwarzaniu. Mimo rozwoju rozmaitych technologii, tak już zostanie: najtaniej jest budować maksymalnie modułowy samochód z poprzecznie umieszczonym silnikiem, napędzającym przednie koła. Przy danej długości samochodu to rozwiązanie zapewnia także najobszerniejsżą kabinę i to można sprzedać klientom.
Przyjęło się, że przednionapędowe wozy są podsterowne, a tylnonapędowe nadsterowne, ale to również mit, prawdziwy jak plastikowe nosy gwiazd Hollywood. W pewnych sytuacjach Porsche 911 jest podsterowne, a Peugeot 208 nadsterowny, ponadto można zrobić taki setup podwozia, by wymusić pewien rodzaj zachowania auta, bez względu na to, które koła są napędzane (nawet wtedy, gdy wszystkie cztery). Kiedyś Toyota robiła w Corollach coś, co Clarkson nazywał "cyniczną nadsterownością", auto reagowało gwałtownym obrotem wokół osi pionowej niczym legendarny Peugeot 205 GTI, po to, by kierowcy mieli złudzenie szybszej, bardziej żywej reakcji samochodu. Z kolei praktycznie wszystkie samochody BMW są z natury podsterowne. Tak trzeba, by reagujący instynktownie kierowcy nie popełniali śmiertelnie niebezpiecznych błędów.
Wmawiano mi kiedyś, że Ford Escort Cosworth jest totalnie podsterowny i że w zakrętach wypływa przodem w sposób przerażający. I gdy pojeżdziłem tym autem, okazało się, że moi rozmówcy po prostu nie rozumieli, jak ten samochód działa, jak skonstruowany jest jego napęd. To jest tak, że wiele osób święcie wierzy, że jak mocno stuninguje swój samochód, to on na przykład przestanie płużyć przodem, albo będzie mniej się pochylał w zakrętach, i oni wtedy pojadą szybciej. Ale często jest tak, że popełniają kardynalny błąd w technice jazdy, który owocuje podsterownością bez względu na koszt elementów zamontowanych w samochodzie. Po prostu najtańszym sposobem na poprawienie osiągów auta jest wymiana kierowcy.
Często jestem pytany, czy wolę tylny napęd czy przedni. I zawsze wtedy odpowiadam, że jest mi wszystko jedno. Wszystko jedno w tym sensie, że rozumiem obydwie formy napędu. Każda ma swoje zalety i wady, na tablicach Mojżesza nie wyryto ostatecznego sądu na ich temat. Jean Ragnotti potrafi wykrzesać z przedniego napędu cuda fizyki, a Walter Rohrl z tylnego i AWD. Upierać się z zacietrzewieniem godnym członka sekty religijnej albo bojówki futbolowej, że jeden jest lepszy od drugiego to tak, jakby uznać, że rude kobiety są gorsze od brunetek i powinno się je eliminować. A tego byśmy nie chcieli, prawda?