Umowy śmieciowe to marginalny problem? Bez etatu pracuje tylko 3 proc. Polaków
Umowy śmieciowe to marginalny problem? Bez etatu pracuje tylko 3 proc. Polaków Fot. Wojciech Surdziel / Agencja Gazeta

Jedynie 0,6 mln Polaków pracuje na podstawie umów zleceń i o dzieło – wynika z danych ministerstwa pracy. "Umowy śmieciowe to margines. Obraz naszego rynku pracy jest zupełnie inny, niż malują go związki zawodowe i opozycja" – pisze dziś "Rzeczpospolita".

REKLAMA
Słuchając niektórych polityków i związkowych działaczy można odnieść wrażenie, że umowy śmieciowe to plaga polskiego rynku pracy. Z danych, które podaje "Rz", wynika jednak zupełnie co innego. Okazuje się, że tylko około 600 tys. osób, a więc 3,7 proc. pracujących Polaków, musi pracować bez etatu.
"Rzeczpospolita"

Tę liczbę ustaliliśmy następująco. Około połowy pracujących na umowy-zlecenia lub o dzieło – 350 tys. osób – może być faktycznie zmuszonych do tej formy trudną sytuacją na rynku pracy. Pozostali robią to z własnej woli, np. twórcy czy artyści. Do tej liczby trzeba dodać ok. 15 proc. samo-
zatrudnionych (z 1,4 mln osób), którzy zakładają własne firmy, bo zmuszają ich do tego pracodawcy. Łącznie wychodzi zatem właśnie 0,6 mln. CZYTAJ WIĘCEJ


Cytowani przez "Rz" eksperci nie kryją oburzenia retoryką związków zawodowych, które za "śmieciowe" uznają także etaty, tyle że zawarte na czas określony. "To mylenie pojęć. Nie rozumiem, jak można nazywać umowami śmieciowymi etaty" – stwierdza prof. Elżbieta Kryńska, ekspertka badająca elastyczność rynku pracy.

Czytaj także: Blaski i cienie umów śmieciowych
Przedstawione powyżej liczby nie przystają do temperatury dyskusji, jaka wciąż toczy się wokół "umów śmieciowych". Ledwie dwa tygodnie temu Jacek Żakowski w swoim felietonie na łamach "Gazety Wyborczej" przekonywał, że takie umowy są "przekleństwem" wszystkich.
"Poza pazernością brutalnie lobbującego i wąsko myślącego biznesu, który - jak pisze prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców - ma 'głęboko w dupie' wszystko poza swoim doraźnym interesem, nie ma powodu, żeby ochroniarze, kelnerzy, sprzątaczki zarabiali mniej, niż trzeba na skromne przeżycie. I żeby ich bieda obciążała pomoc społeczną" – napisał.
Źródło: "Rzeczpospolita"