W Nigerii zostało zatrzymanych w tym tygodniu siedmiu polskich studentów. Sprawą zajmują się już polskie służby konsularne. Coraz więcej też wiadomo o tym, jak doszło do tej sytuacji. Głos w sprawie zabrała jedna z Polek, która uczy się z osobami, które mają problemy w Nigerii. Miała ona też do nich dołączyć. Okazuje się, że jest inaczej, niż podał Reuters.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W środę agencja Reuters podała, że zatrzymania Polaków miały miejsce podczas antyrządowych protestów w stanie Kano. Dziennikarze powołali się na słowa rzecznika służb bezpieczeństwa państwa Petera Afunanya.
Polacy studenci zatrzymani w Nigerii. Nowe informacje
Agencja przypominała w związku z tym, że setki tysięcy Nigeryjczyków protestują od 1 sierpnia przeciwko reformom gospodarczym prezydenta Boli Tinubu, które doprowadziły do częściowego zniesienia dopłat do benzyny i energii elektrycznej, dewaluacji waluty i inflacji.
Afunanya, mówiąc o zatrzymaniu Polaków, nie podał wówczas szczegółów, kim oni są, ale powiedział, że operacje nie były wymierzone w obywateli polskich. Pojawił się jednak zarzut, że mieli oni rzekomo wymachiwać flagami Rosji, co wydawało się już w czwartek mocno niedorzeczne.
PAP dowiedziała się za to, że wyjazd grupy studentów do Nigerii zorganizował Wydział Orientalistyczny UW. Grupa miała wrócić 1 września.
"Uwolnienie studentów UW jest dla nas priorytetem. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by to nastąpiło jak najszybciej" – napisał rektor UW Alojzy Nowak w oświadczeniu dla mediów.
Głos zabrała też jedna ze studentek UW. "Moja grupa studencka, do której miałam dołączyć w piątek, jest od trzech dni w areszcie w Nigerii" – napisała na Instagramie studentka o nicku Runia.
Relacja Polki, która też miała tam jechać
Jak przekazała, "pierwszego sierpnia, pierwsza 6-osobowa grupa studentów afrykanistyki, czyli moich kolegów, przeleciała do Kano, aby rozpocząć kurs językowy na Uniwersytecie Bayero w Kano". "Mieliśmy podczas wymiany międzynarodowej uczyć się języka hausa, który studiujemy na co dzień i doświadczyć kultury Północnej Nigerii" – czytamy w jej poście.
W dalszej części wpisu przekazała, iż ona i dwójka innych studentów, którzy mieli dojechać na wymianę, zostali wczoraj (środa - red.) rano poinformowani za pośrednictwem jednego z wykładowców, że profesor Uniwersytetu Bayero w Kano, powiedział, że "mają nie przyjeżdżać z powodu protestów, a z grupą naszych studentów nie ma kontaktu od trzech dni".
"Dzięki działaniom zaniepokojonego chłopaka jednej z moich koleżanek będących na miejscu, okazało się, że zostali aresztowani, ale NIE WIADOMO ZA CO" – wskazała studentka UW. Podkreśliła też, że jej koledzy nie wznosili żadnych flag, gdyż zna ich i wie, jakie mają podejścia do Rosji ze względu na wojnę z Ukrainą. Uważa ona, że mogli opuścić kampus podczas godziny policyjnej i stąd ich kłopoty.
Co więcej, wiceszef MSZ Andrzej Szejna w rozmowie z PAP przekazał, że studenci nie nieśli żadnych flag "robili natomiast, jak się zdaje, zdjęcia i zostało to tak zinterpretowane". Nie trafili do więzienia, ale są trzymani w hotelu.
– Znajdowali się w złym miejscu w niewłaściwym czasie. Polskie służby konsularne są w kontakcie z władzami Nigerii i rodzinami studentów, i zmierzają do ich uwolnienia – tłumaczył z kolei w RMF FM wiceminister Szejna.
W kwestii rosyjskich flag to z relacji mediów wynika, że w północnych stanach Nigerii – Borno, Kaduna, Kano i Katsina – protestujący podczas ostatnich manifestacji machali setkami rosyjskich flag, a niektórzy wzywali do przejęcia władzy przez wojsko.
Ambasada rosyjska w Nigerii zaprzeczyła jakiemukolwiek zaangażowaniu w tę sprawę, ale od lat mówi się, że wpływy Rosji w Afryce są coraz silniejsze.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.