Od połowy lipca w Warszawie mieszkańcy znajdują dziesiątki martwych ptaków. Chore zwierzęta trafiają do Ptasiego Azylu przy warszawskim zoo. W tym tygodniu w poniedziałek mieliśmy poznać wyniki badań, które miały dać odpowiedź, na co one chorują. Zapytaliśmy o te wyniki ponownie w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Warszawie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od kilkunastu dni na terenie różnych dzielnic mieszkańcy Warszawy odnajdują wiele martwych ptaków, głównie wron.
Martwe ptaki w Warszawie
– U nas, na Bielanach, na Chomiczówce pierwszą chorą wronę zauważyłam 19 lipca. Ta wrona nie przetrwała transportu do Ptasiego Azylu. Po powrocie do domu zobaczyłam wiadomość od sąsiadki, która zauważyła martwe ptaki w tym samym miejscu co ja. Okazało się, że na miejscu była martwa kawka, wrona i jedna osowiała kawka – mówiła w rozmowie z naTemat.pl Beata Niedomagała z Ptasiego Patrolu Fundacji Noga w Łapę.
Niedomagała wyjaśniła, że początkowo podejrzewała, że ptaki mogą być otruwane. Wolontariuszka zawiadomiła policję, która zaczęła ustalać okoliczności zdarzenia.
Podkom. Elwira Kozłowska przyznała, że policja przyjęła zgłoszenie w tej sprawie. – 19 lipca policjanci interweniowali na ulicy Bogusławskiego 8. Na miejscu policjanci wykonali niezbędne czynności. Kilka ptaków było martwych, a jeden trafił do Ptasiego Azylu. Przyjęto zawiadomienie, a obecnie trwa ustalanie świadków oraz okoliczności zdarzenia – poinformowała w rozmowie z nami.
Nadal nie ma wyników badań ws. chorych ptaków w stolicy
Jednocześnie służby weterynaryjne badają próbki i po raz kolejny przekładają ogłoszenie tego, co zabija ptaki w stolicy. W czwartek ponownie zapytaliśmy o ich wynik w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii w Warszawie.
Niestety w biurze ds. ochrony zwierząt i zwalczania chorób zakaźnych poinformowano nas jedynie, że na razie nie ma wyników. Nie ma też dokładnej daty, kiedy zostaną ogłoszone.
Na razie, jak już informowaliśmy, wiadomo, że Powiatowy Lekarz Weterynarii przebadał próbki w kierunku chorób wirusowych "zwalczanych z urzędu", czyli grypy ptaków i rzekomego pomoru drobiu. Obie choroby zostały wykluczone.
Nie wykluczono jednak jeszcze Gorączki Zachodniego Nilu. Co to za choroba? To odzwierzęca choroba wirusowa, której symptomy mogą być grypopodobne. Jeśli nie doszło do zajęcia układu nerwowego, może pojawić się: gorączka, uczucie silnego zmęczenia, ból głowy, osłabienie mięśni, dekoncentracja, wysypka grudkowa (pomiędzy 5. a 12. dniem od pierwszych objawów).
W tzw. postaci inwazyjnej może zaś dojść do: ostrego zaburzenia świadomości, zaburzenia odruchów, drgawek, sztywności karku.
Patogen wywołujący chorobę może się łatwo rozprzestrzeniać m.in. przez ptaki, które często są kąsane przez zainfekowane komary. Owady te mogą z kolei zakażać zarówno ludzi, jak i zwierzęta (głównie konie). Nie przenoszą się na duże odległości. Samodzielnie są w stanie pokonać około 3,2 km.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) potwierdza, że nawet 80 proc. przypadków zakażeń wirusem powodującym gorączkę Zachodniego Nilu może przebiegać bezobjawowo.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.