Niecałe siedem lat – dokładnie tyle zajęło Ewie i jej mężowi zarobienie pieniędzy na dom w Norwegii. Aby go kupić, Ewa nie tylko zostawiła Polskę, ale także zrezygnowała z marzeń o karierze. I choć nie jest dziś dekoratorką, a pracuje jako malarz w firmie budowlanej, to nie żałuje decyzji o wyjeździe. – Kiedy wracam do domu, to już nie muszę myśleć o pracy. Jestem wolna – mówi szczęśliwa i przede wszystkim dumna ze swoich osiągnięć Ewa. Jak to się stało, że uzbierała na dom za blisko 1,5 miliona koron, pracując od 7.00 do 15.00?
Gdy usłyszałem twoją historię, to pomyślałem sobie, że wygrałaś. Schowałaś dumę do kieszeni, wzięłaś się do pracy za granicą i wygrałaś.
Jestem wolnym człowiekiem i robię co chce. Mogę być tym, na kogo mnie stać. Twoje stwierdzenie, że schowałam dumę i ambicje do kieszeni, nie jest trafne. Ja nie chowałam dumy. Jestem dumna i niczego nie wygrałam, bo w nic nie grałam. Żyję według własnych zasad i mam nadzieję, że te zasady są słuszne. Nie jestem przekonana czy ten wywiad jest komuś potrzebny. Obawiam się rozmawiać z polskim portalem, bo ocena innych nie jest mi potrzebna. Ja robię swoje, czyli żyję spokojnie i normalnie. Inni mogą sobie myśleć co chcą. Każdy ma swoje zdanie i swoją historię. Na życie nie ma jednej recepty. Ja ewentualnie chciałabym podzielić się własnym doświadczeniem. Może ktoś wyciągnie wnioski i skorzysta.
Od jak dawna mieszkasz w Norwegii, jak to się zaczęło?
Pierwszy raz przyjechałam do Norwegii tylko na wakacje. Było to jakieś 10 lat temu. Wypchałam plecak zupkami chińskimi, zabrałam namiot i mapę Norwegii. Przyjechałam i zakochałam się w tym kraju. Właściwie wybrałam ten kraj, ponieważ miałam mapę. To był jedyny powód. Wszystko było szalone, radosne i bez planu. Przez cały czas moich studiów, każde wakacje spędzałam tu, na zachodnim wybrzeżu Norwegii, w Ålesund. Nie zamierzałam zostać na dłużej.
Dlaczego nie zdecydowałaś się zostać w Polsce?
Nie wiem. Wszystko samo się tak potoczyło, jakoś tak bardzo naturalnie. Skończyłam studia w Polsce i chciałam odpocząć. Wróciłam do miejsca, które już znałam, w którym było mi dobrze.
Wiele lat studiowałaś, ukończyłaś świetną uczelnię ze doskonałym wynikiem. Czy nie szkoda tego wszystkiego? Jak wyglądałoby Twoje życie, gdybyś została?
Tak, studiowałam Architekturę Wnętrz w Poznaniu. Dodatkowo skończyłam pedagogikę i mogę uczyć w szkole. Nie szkoda mi tych lat. Przecież nikt mi tego nie zabrał ani nie zabierze, bo to są moje przeżycia. Skończyłam studia z dobrym wynikiem dlatego, że jak coś robię, to robię to perfekcyjnie. Nie mam na myśli ocen, tylko po prostu mocno angażuję w to, na czym mi zależy. Lubie samą drogę, dochodzenie do celu, a wynik jest tylko wypadkową moich starań. Samo wychodzi, jeśli się jest zaangażowanym i konsekwentnym. Nie wiem jak wyglądałoby moje życie w Polsce. Chyba dobrze? Na pewno inaczej.
Co robisz w Ålesund? Znasz język norweski?
Obecnie chodzę do szkoły języka norweskiego. Przez 5 lat nie nauczyłam się go wystarczająco dobrze. Pracowałam jako malarz w norweskiej firmie. Głównie przebywałam z Polakami. Idiotycznie byłoby rozmawiać z nimi po norwesku. Mój mąż jest Polakiem, wiec w domu rozmawiamy po polsku. Nie uczyłam się norweskiego w żadnej szkole, ponieważ oszczędzałam pieniądze. Nie wiedziałam też, czy zostanę tu na zawsze. Do tej pory nie wiem. Zresztą wszyscy znają tu angielski, a ten język był wystarczający, aby normalnie funkcjonować. Nie wiem dlaczego wszyscy narzekają na norweski. Nie chcesz się uczyć, to się nie ucz. Intensywny kurs języka norweskiego jest bardzo drogi. Obecnie płacę 8000 kr. To tyle, co miesięczna rata za mieszkanie. Nie każdego na to stać.
To dlaczego zdecydowałaś się wreszcie uczyć? 8000 koron norweskich to jakieś 4500 złotych. Sporo.
Mój punkt widzenia zmienił się, kiedy urodziło się nam dziecko. Synek zaczął chodzić do przedszkola, a mama zaczęła doszkalać język ze względu na synka. On będzie znał norweski perfekcyjnie. Nie chcę, aby wstydził się rodziców. A drugi powód to norwescy sąsiedzi. Lubię z nimi rozmawiać. Jest im miło, kiedy widzą że się staram mówić w ich języku. Pomagają mi. Obecnie jest inny problem. Jest trudno znaleźć pracę, jeśli nie znasz norweskiego, dlatego, że jest bardzo duża konkurencja i język jest takim wskaźnikiem twojego zaangażowania w norweskie sprawy. Zresztą Norwegowie są już bardzo zmęczeni obcokrajowcami. Ten cały tygiel kulturalny zmienia się w papkę. Język norweski zmienia się w kebab. Nawet mają taka nazwę na slang.
Czy podczas malowania ścian zdarza ci się pomyśleć: To nie tak miało wyglądać?
Zdarza mi się myśleć różnie. Moja mama kiedyś ubolewała nad tym, że wyjechałam. Teraz zmieniła zdanie i sama mówi nam, że w Polsce jest ciężko. Zdaje się, że niebawem też przeniesie się do nas.
No tak, ale miałaś być dekoratorką, a nie malarzem?
Miałam być dekoratorką, ale zostałam malarzem. Czy to źle? Taka była okazja. Dostałam taką propozycję pracy. Innej nigdy nie szukałam. Mnie inspiruje wiele rzeczy, a ta praca mi nie przeszkadza. Mojemu szefowi też nie przeszkadza to, że jestem kobietą. Ja mam swoje zadanie i wykonuję je dobrze. Mam wszelkie kompetencje do tego, aby wykonywać ten zawód i świetnie się sprawdzam. Pozytywne jest to, że kiedy wracam do domu to już nie muszę myśleć o pracy. Jestem wolna. Mogę robić, co chcę.
Czyli jesteś w pełni zadowolona z tego, co teraz robisz?
Wiesz co jest najgorsze w tej pracy? Przebywanie w męskim towarzystwie kolegów rodaków. Oj! Trzeba ciągle im udowadniać, że się daje radę. Zawsze pytają: a umiesz szpachlować? Mam na nich sposób. Zwyczajnie jestem miła. Zaraz potem rozmowa schodzi na inne tematy. Lubią się zwierzać, bo raczej jest niewiele kobiet w okolicy.
Czy trudno było Ci zostawić swoje dawne życie i zacząć od nowa?
Nie, nie było trudno. To ciekawe, ze jesteś w nowym miejscu i na każdym kroku musisz coś przyswoić. Np. wchodzisz do sklepu i nic nie wiesz. Nie znasz produktów, musisz je sprawdzić. W Polsce wchodzę do sklepu i pakuję wózek automatycznie. W Norwegii muszę się zastanowić, co to jest i czy mi to potrzebne. No też z racji tego, że wszystko jest drogie. Np. pietruszka na opakowaniu ma napisane warzywo egzotyczne i kosztuje też egzotycznie. Musisz poznać nowe zasady życia codziennego, nie mówiąc już o jakichś poważnych przepisach. Ludzie są tez inni, mają inne spojrzenie. To jest ciekawe, rozwojowe. Jedynie co musisz, to też być otwartym na nowości, trochę tez cierpliwy, bo niektóre rzeczy zajmują dużo czasu. I na pewno tolerancyjny. W Polsce jest łatwiej, mniej się myśli o zwykłych rzeczach. Trzeba wyjść z inicjatywa poznawczą. Czasami trzeba wykazać się sprytem.
Jak trudną decyzją było dla ciebie wzięcie kredytu na dom w Norwegii? Czy zwyczajnie po ludzku nie bałaś się?
Od samego początku wiedziałam, że musimy oszczędzać. Obojętnie gdzie zostaniemy, będą potrzebne oszczędności na mieszkanie. Nie zachłysnęłam się pierwszą wypłatą. Poszłam do banku i otworzyłam konto oszczędnościowe, które co miesiąc łykało część mojej wypłaty. Mojego męża też. Tym sposobem, przez trzy lata uzbierało się sporo, wystarczająco na wkład w kupno domu. Kilka lat temu był kryzys. Zapytałam się mojego, szefa czy ma pracę dla nas na najbliższe 20 lat. Zaśmiał się i powiedział, że tak. Bank widział nasze wydatki, widział, że konsekwentnie odkładamy i że stać nas na kredyt. Po trzech dniach dał nam pozytywną odpowiedź. Potem kupiliśmy dom. Nie wiedziałam, jak to będzie, ale nie byłam sama. Mój mąż dawał mi zgodę i wsparcie. To ważne, aby mieć poczucie, że nie jest się samemu. Rata wyniosła tyle co wynajem mieszkania, więc co za różnica i tak musisz mieć te pieniądze. Jedyne co to należy spełnić warunki i wzbudzić zaufanie banku. A potem konsekwentnie płacić. Żadna filozofia.
Ile czasu zajęło wam spłacenie domu i jak to się stało, że tak szybko?
Spłacaliśmy kredyt 3 lata i osiem miesięcy, ale wcześniej przez 3 lata odkładaliśmy pieniądze.
Jak to możliwe? Wiele się mówi o zarobkach w Norwegii, ale nawet 7 lat odkładania, to chyba nawet jak na Norwegię czas dość abstrakcyjny
Jak to się stało? Normalnie, miałam na to fokus. Moja koleżanka Kasia kiedyś powiedziała mi: "Nie możesz tak żyć!". Miała na myśli skromne i oszczędne życie. "Nie możesz tak żyć przez 20 lat!". Pomyślałam sobie wtedy: pewnie że nie mogę i nie będę, bo spłacę kredyt wcześniej. Nie mam zamiaru mieć tego kredytu przez cale życie. I tak się stało. Owszem, na ciuszki i lakiery nie wydawałam zbyt wiele, ale nie było mi to potrzebne. Nie jadłam na mieście, w restauracjach, ale kto dziś jada? Papierosów też nie palę, bo to głupota. Lubię za to jeździć po Norwegii i dalej to robię. Lubie zwiedzać nowe miasta i poznawać ten kraj. Kredyt zostawił trochę możliwości. Pracowałam uczciwie i ciężko.
Dlaczego wam się tak dobrze wszystko udało, a innym nie? Znane są historie o Polakach, którzy pojechali i szybko wrócili. Jeszcze inni pracują, ale nie odkładają zbyt wiele.
Chyba dlatego nam się to udało, że mamy wyobraźnie i wierzymy we własne pomysły. Podejmujemy wyzwania. Inni nie ryzykują i jakoś nie chcą sprawdzić czy im się uda. Zresztą tak naprawdę to mam wielu znajomych, którzy kupili w Norwegii mieszkania.
A widziałaś też ludzi, którzy jechali do "raju" a trafili na dno?
Polacy słyszą, że w Norwegii żyją bogaci ludzie. Tak do końca nie jest. Kraj jako państwo jest bogate, ale większość ludzi nie ma tak dużo, jak nam się wydaje. Na pewno jest to kraj, w którym zwykła praca się opłaca. Opłaca się tu pracować i to legalnie. Niektórzy nie radzą sobie, bo nie chcą, albo nie maja predyspozycji, aby żyć w innym kraju, a to nie jest łatwe. Inna sprawa, że np. Polacy budują domy w Polsce, mieszkają tu, tracą kontakt z rodzina potem się rozwodzą, dzielą te domy i znowu nic nie maja. Różne są historie.
A ty jak widzisz swoją przyszłość? Czy w tej wizji jest Polska?
Hm... to ciekawe pytanie. Jeśli miałabym wrócić do Polski, to na pewno z jakimś pomysłem. Oby dobrym. W Polsce zmieniają się różne rzeczy na gorsze, przynajmniej ludzie tak mówią. Chyba trudniej się żyje. Na przykład słyszałam, że u was spadł na Wielkanoc, a u nas już go prawie nie ma. Klimat chyba lepiej mi pasuje w Norwegii.
Czy Norwegia jest rajem, do którego wystarczy przyjechać i korony będą leciały z nieba, a problemy zostaną gdzieś daleko w tyle?
Nie. Norwegia to nie raj, a normalny kraj. Jedyne co może lecieć z nieba to śnieg, który jest też i u was.