Polacy z igrzysk w Paryżu przywieźli tylko 10 medali. Jeden ze srebrnych krążków wywalczyła kolarka Daria Pikulik. Nasza reprezentantka po tym sukcesie w jednym z wywiadów opowiedziała, jak dramatycznie wygląda sytuacja w polskim sporcie, w tym w związkach. Jej słowa powinny być wskazówką do pilnych działań dla ministra sportu Sławomira Nitrasa.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Daria Pikulik jeszcze zanim zdobyła srebro w Paryżu, mocno skrytykowała Polski Związek Kolarski. W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego"Onetu opowiedziała o historiach, które przeżyła przez tę instytucję.
Daria Pikulik ponownie o złej sytuacji w polskich związkach sportowych
– Jest ich tyle, że nie mam nawet siły ich wszystkich zebrać. Wiesz, ja eksplodowałam, jak dostałam ten kombinezon dzień przed najważniejszym startem mojego czterolecia. I był tak ciasny, cisnął mnie w szyję tak mocno, że nie mogłam oddychać – powiedziała w tej rozmowie.
I dalej tłumaczyła: – Nagle jesteś na igrzyskach. Wszyscy na rowerach szykowanych latami specjalnie na tę imprezę, za dziesiątki tysięcy euro, w dopasowanych kombinezonach, a ja cała czerwona się duszę. I już na starcie czuję się gorsza, głowa siada. Czuję się jak dziad jakiś.
Dziennikarz Sebastian Parfjanowicz zapytał ją także, czy gdyby nie była zawodniczką zawodowej grupy Human Powered Health, zostałaby kilka dni temu medalistką olimpijską. Nasza srebrna medalistka skwitowała to krótkim: – Nie.
Dopytana, czy będąc w Polsce, nie dałoby się tego zrobić, wyjaśniła, że "w kolarstwie nie ma szans". – Dopiero jak wyniosłam się za granicę, to mi się otworzyły oczy. Jak tam się traktuje zawodniczki. Jak mają wsparcie na każdym kroku. (...) Masz wszystko. Nic nie musisz zrobić, poza dbaniem o siebie i zabraniem rzeczy na wyścig – opowiedziała.
Łukasz Grzegorczyk zapytał byłą siatkarkę, co trzeba w nich zmienić. – Trzeba wprowadzić transparentność finansową w polskim sporcie, w tym jednolity system kont i księgowania środków, które otrzymują związki. Sprawozdania finansowe razem z opiniami biegłych rewidentów powinny być składane do KRS przez każdy związek i być dostępne dla każdego do wglądu. Być może wymaga to nowelizacji ustawy o rachunkowości pod tym kątem – przekazała.
Niemczyk o słowach Pikulik: To wyraz desperacji
Jej zdaniem polskie związki sportowe, które działają według ustawy o stowarzyszeniach, nie są do końca stowarzyszeniami, o których mówi ustawa. – Są po pierwsze przedsiębiorcami, bo prowadzą działalność gospodarczą, po drugie są monopolistami w swoich dziedzinach – wyjaśniła.
W wywiadzie padło też nazwisko Pikulik i jej skargi jeszcze podczas IO. – No tak, to wyraz desperacji. Zawodnik, który mówi publicznie o takich problemach, mocno naraża swoją przyszłą karierę sportową. Powstaje pytanie, jak potraktują go ludzie ze związku po krytycznej wypowiedzi. Skoro mimo to sportowcy zaczęli o tym mówić, to znaczy, że bardzo się coś przelało – skomentowała to Niemczyk.
Była siatkarka przypomniała zatem, że od dawna powtarza, że trzeba dać prawa wyborcze zawodnikom, żeby mogli wybierać władze danego związku. – Musimy odejść od systemu, w którym prezesi klubów dogadują się między sobą i wybierają szefów i zarządy związków oraz rozdzielają kluczowe funkcje – tłumaczyła.
I dodała: – Efektem tego chorego systemu jest potem często de facto dożywotnie naprzemienne sprawowanie funkcji prezesa i wiceprezesa przez jakiegoś działacza, który nierzadko zresztą, poza tym prezesowaniem, nigdy nie parał się sportem, nie rozumie ani potrzeb, ani bolączek zawodników, a często premiuje interesy klubu, z którego sam jako działacz się wywodzi. Całość wywiadu jest pod tym linkiem.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.