Jeden z byłych europosłów PiS ma poważne kłopoty. Prokuratura Okręgowa w Zamościu 14 sierpnia ogłosiła Ryszardowi C. "zarzut doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości". Przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności nawet do 15 lat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sprawa dotyczy okresu od 2009 do 2013 roku, kiedy Ryszard C. miał wypełniać dokumenty niezgodnie z prawdą. Jak poinformowała prokuratura w Zamościu, polityk PiS złożył we wskazanym okresie 243 wnioski o zwrot kosztów podróży, w których podano nieprawdę, "co do odbywanych podróży służbowych, przejechanego kilometrażu oraz pojazdów, jakimi miały się one odbywać, co skutkowało wprowadzeniem w błąd osób w Parlamencie Europejskim".
Ryszard C. usłyszał zarzut. Grozi mu nawet 15 lat więzienia
O sprawie został poinformowany także Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Ryszard C. miał doprowadzić PE do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości w okresie od lipca 2009 roku do czerwca 2014 roku w Warszawie, Brukseli oraz Strasburgu. Chodzi tutaj o nadużycia w procedurze ubiegania się o zwrot kosztów podróży.
"Łączna wartość szkody wyniosła 854 642,30 złotych odpowiadającą kwocie 203 167 euro. Przy czym z poczynionych ustaleń wynika, że podejrzany zwrócił pokrzywdzonej instytucji kwotę 104 517,66 euro (439 663, 98 złotych)" – czytamy w oświadczeniu śledczych.
Polityk nie przyznał się do winy. "Ryszard C. przesłuchany w charakterze podejrzanego nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył krótkie wyjaśnienia, w których zanegował fakt popełnienia zarzuconego mu przestępstwa" – podało PO w Zamościu.
Przestępstwo zarzucone podejrzanemu zagrożone jest karą pozbawienia wolności do 15 lat.
Ryszard Czarnecki odpowiada na zarzuty. Chce wyjaśnić sprawę kilometrówek
O badaniu przez śledczych sprawy Ryszarda Czarneckiego media pisały jeszcze pod koniec lutego. Wówczas były europoseł PiS wysłał specjalne oświadczenie, w którym odniósł się do kontrowersji.
Jak zaznaczył, zależy mu na jak najszybszym wyjaśnieniu sprawy, a wszystkie środki, o których mówił Parlament Europejski, zostały dawno zwrócone. Polityk podkreślił również, że nie naraził polskiego podatnika na żadne straty.
Wówczas sugerował także, że wyciągniecie sprawy kilometrówek ma charakter polityczny i jest związane z trwającą wtedy kampanią do Parlamentu Europejskiego.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.