Już niebawem na ekranach kin zadebiutuje "Obcy: Romulus", czyli w sumie dziewiąta instalacja w ramach franczyzy zapoczątkowanej przez ikoniczny horror Ridleya Scotta z 1979 roku. Co sprawia, że seria o "Obcym" jest tak wyjątkowa, że 45 lat po premierze pierwszej części widzowie wciąż chcą oglądać na ekranie krwawą jatkę w wykonaniu Ksenomorfa?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ridley Scott to legenda kina, nawet jeśli jego ostatnie produkcje (patrz: "Napoleon"czy "Dom Gucci") nie są przyjmowane z takim entuzjazmem przez krytyków i widzów, jak jego poprzednie dzieła. Brytyjczyk zasłużył sobie na to m.in. niezwykle zróżnicowaną gatunkowo filmografią, wśród której można wymienić chociażby takie kultowe tytuły, jak "Łowca androidów", "Thelma i Louise" czy "Gladiator".
Nazwisko Brytyjczyka jest (choć ze względu na jego ostatnie niepowodzenia pewnie niektórzy upieraliby się przy użyciu słowa "było") synonimem solidnego hollywoodzkiego kina, nierzadko z artystycznymi ambicjami.
Pod koniec lat 70. Scott był jednak dopiero żółtodziobem, choć trzeba przyznać, że niezwykle dobrze się zapowiadającym – jego debiutancki "Pojedynek" (1977) na podstawie opowiadania Josepha Conrada został nagrodzony w Cannes nagrodą dla najlepszego debiutu oraz zdobył Davida di Donatello dla najlepszego reżysera filmu zagranicznego, czyli statuetkę przyznawaną przez Włoską Akademię Filmową.
Być może właśnie to zadecydowało, że włodarze Twentieth Century-Fox zdecydowali się powierzyć w ręce praktycznie nowicjusza film, który przez scenarzystów zgodnie z hollywoodzką legendą został przedstawiony jako "Szczęki w kosmosie" – historia o tym pitchingu (zwięzłej prezentacji filmu przed producentami filmowymymi - przyp. red.) stała się tak słynna, że została tytułem wydanej również w Polsce książki "Szczęki w kosmosie. Skuteczny pitching dla scenarzystów filmowych i telewizyjnych".
Nic dziwnego, że twórcy "Obcego" zdecydowali się wówczas na takie sprzedanie swojego pomysłu – najpierw "Szczęki" Stevena Spielberga stały się najbardziej dochodowym filmem wszech czasów, a następnie zostały zdetronizowane przez "Gwiezdne wojny" George’a Lucasa.
Brutalny film akcji w kosmosie był więc niczym prezent wręczony hollywoodzkiemu studiu. Jak się jednak okazało, "Obcy" był czymś więcej niż "przejażdżką tunelem strachu", jak parę lat temu pogardliwie określił go inny słynny reżyser, Terry Gilliam ("Monty Python i Święty Graal", "12 małp").
"Obcy" to horror… macierzyński?
"Obcy - 8. pasażer Nostromo" to film wyjątkowo pod wieloma względami. Tym, z czym chyba nie trzeba dyskutować, to przełomowa wówczas dla kina estetyka produkcji. Za projekt scenografii oraz tytułowego potwora odpowiadał dziś mający status kultowego szwajcarski artysta Hans Rudolf Giger, znany z łączenia w swoich pracach elementów organicznych z mechanicznymi.
Za wkład w warstwę wizualną filmu Szwajcar został w 1980 roku nagrodzony Oscarem za Najlepsze Efekty Wizualne. Styl Gigera oraz jego wpływ na estetyka "Obcego" do dziś inspiruje twórców filmów, gier oraz komiksów science fiction.
Śmiem twierdzić, że nie byłoby "Obcego", gdyby nie Ellen Ripley. Bohaterka, w którą wcieliła się Sigourney Weaver, regularnie ląduje na listach najważniejszych postaci w historii kina oraz jest jedną z ikon gatunku science fiction.
Przed pojawieniem się na scenie Ripley w produkcjach fantastyczno-naukowych pojawiały się postacie kobiece, ale nigdy wcześniej nie grały pierwszych skrzypiec – ta rola najczęściej należała do mężczyzn. Ponadto, w tamtym okresie bohaterki kina science-fiction często były przedstawiane w hiperseksualny sposób (patrz: "Barbarella", chociaż akurat film Rogera Vadima z kultową rolą Jane Fondy ma znamiona parodii), a Ripley też wyłamywała się z tego stereotypu. Bez stworzonej przez Scotta bohaterki być może świat nie poznałby Sary Connor z "Terminatora" czy Katniss Everdeen z "Igrzysk śmierci".
Macierzyństwo to temat, który pojawia się w horrorach dość często (patrz: najsłynniejszy przedstawiciel tego gatunku, czyli "Dziecko Rosemary"), jednak w "Obcym" zostało ono przedstawione w dosłownie "monstrualny sposób".
"[Obcy to] tak naprawdę film o ciąży, ale napisał go mężczyzna, który nie rozumie, że właśnie o tym pisze. (…)" – powiedziała w wywiadzie z Entertainment Weekly pisarka Danielle Valentine, której powieść inspirowana filmem Scotta stanowiła podstawę serialu "American Horror Story: Oczekiwanie".
"Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ten film, gdy byłam dzieckiem, nie przyszło mi do głowy, że w zasadzie na tym polega ciąża, ale kiedy sama byłam w szóstym miesiącu ciąży, doznałam olśnienia: 'Och, wow! To historia ciąży bez ciąży'" – dodała.
Temat macierzyństwa i ciąży na przestrzeni serii manifestuje się właściwie na różne sposoby. W filmie widzimy chociażby sceny, które mogą kojarzyć się z makabrycznym, wykoślawionym porodem (chociażby słynny "Chestburster", czyli ikoniczna i szokująco brutalna dla ówczesnej publiczności scena z pierwszej części filmu, w której Obcy wydostaje się przez klatkę piersiową jednego z bohaterów).
Motyw macierzyństwa jest także nierozerwalnie związany z postacią Ripley. Przyglądamy jej się w tym kontekście m.in. gdy traci biologiczną córkę, gdy staje się zastępczą opiekunką dla jednej z małoletnich bohaterek, gdy ściera się z "Królową Obcych" oraz gdy w ostatniej części sama zostaje matką Obcego.
W swoim eseju "Obcy i potworna kobiecość" filmoznawczyni Barbara Creed argumentuje, że w serii o "Obcym" macierzyństwo zostaje przedstawione zupełnie odmiennie od tradycyjnych przedstawień, kładących nacisk na naturalną, a destrukcyjna siła, która pustoszy społeczeństwo przedstawione w filmie.
"W horrorach takich jak 'Obcy' przedstawiamy kobiece genitalia i macicę jako niesamowite/przerażające obiekty budzące strach i fascynację" – tłumaczy dalej Creed. Co ciekawe jednak, to przez symbolikę utożsamianą z kobiecością zostaje pokonany dość jednoznacznie fallicznie wyglądający Ksenomorf.
Oryginalna seria o "Obcym" (pierwsze cztery filmy) stanowi fenomen pod tym względem, że każda z produkcji została wyreżyserowana przez filmowca, który później zyskał rozgłos. Pierwsza część to jak już wielokrotnie wspominałam dzieło Ridleya Scotta, za "Obcego - decydujące starcie" odpowiadał James Cameron ("Titanic", "Avatar"), za kamerą "Obcego 3" (1992) stanął David Fincher ("Siedem", "Zaginiona dziewczyna"), a "Obcy: Przebudzenie" to dzieło Jean-Pierre’a Jeuneta ("Amelia", "Bardzo długie zaręczyny").
Chociaż wszystkie części mają poniekąd status kultowy, estymą wśród krytyków cieszą się przede wszystkim dwie pierwsze części. Film Finchera uznaje się za nieudany, co podobno było spowodowane zbytnimi ingerencjami studia i rozbieżną z nimi wizją uznanego dziś, ale wtedy zaledwie raczkującego reżysera ("Obcy" był jego pełnometrażowym debiutem). Francuski reżyser Jeunet był zdziwiony, że zaproponowano mu wyreżyserowanie "Obcego" i rzeczywiście – jego styl nie do końca pasował do wysokobudżetowego filmu science fiction.
Najnowsze filmy wyreżyserowane przez samego Scotta, czyli "Prometeusz" (2012) oraz "Obcy: Przymierze" (2017) również nie należą do ulubieńców fanów. Zarzuca im się m.in. zbyt ambitne podejście do mitologii Obcego, którego zakończyło się fiaskiem i oddaleniem w odmęty absurdu.
W międzyczasie powstały jeszcze dwa filmy będące nieco poza serią, a mianowicie crossovery uniwersum "Obcego" z "Predatorem", czyli "Obcy kontra Predator" (2004) oraz "Obcy kontra Predator 2" (2007), uznawane jednak za najgorsze instalacje w ramach franczyzy.
Ksenomorfa można również spotkać na papierze. Powstała niezliczona liczba komiksów z kosmitą w roli głównej, a także sporo książek (w tym wydawanych również w Polsce nowelizacji filmów pióra Alana Deana Fostera), a także gier komputerowych.
"Obcy: Romulus"
Polska premiera filmu "Obcy: Romulus" odbyła 15 sierpnia (światowa odbędzie się zaledwie dzień wcześniej). Za kamerą stanął pochodzący z Urugwaju reżyser Fede Álvarez, doceniony za remake "Martwego zła" z 2013 roku oraz szokujący thriller "Nie oddychaj". W filmie w roli głównej zobaczymy Cailee Spaeny, docenioną w ubiegłym roku za tytułowy występ w dramacie biograficznym "Priscilla" Sofii Coppoli.
Chociaż film wyszedł dopiero w tym roku, podobno Álvarez już wiele lat temu przedstawił swój pomysł na kolejną część "Obcego" Scottowi. Reżyser oryginalnego filmu miał się z nim jednak skontaktować i dać zielone światło dopiero w 2021 roku.
"Podczas przeszukiwania głębin opuszczonej stacji kosmicznej grupa młodych kolonizatorów kosmosu staje twarzą w twarz z najbardziej przerażającą formą życia we wszechświecie" - czytamy w enigmatycznym oficjalnym opisie "Romulusa" zamieszczonym na Filmwebie.
Film osadzono w roku 2142, czyli pomiędzy pierwszą a drugą częścią, a więc produkcjami z 1979 i 1986 roku. Większość akcji ma rozgrywać się na stacji kosmicznej "Renesans". Większość postaci to młodzi ludzie, którzy są rodzeństwem (nie tylko w pierwotnym tego słowa znaczeniu…).
Urugwajczyk ujawnił w rozmowie z "The Hollywood Reporter", że pomysł na obsadzenie w rolach głównych młodych bohaterów zaczerpnął z usuniętej sceny "Obcego" Camerona, która została przywrócona w rozszerzonej wersji reżyserskiej.
"Jest taki moment, w którym widzimy grupę dzieci biegających i bawiących się na korytarzach kolonii. Pomyślałem: 'Wow, jak by to było, gdyby te dzieci dorastały w kolonii, która potrzebuje kolejnych 50 lat na terraformację?'" – powiedział magazynowi Álvarez.
"Pamiętam, że później pomyślałem, że jeśli kiedykolwiek opowiem jakąś historię w tym świecie, na pewno zainteresują mnie te dzieciaki, gdy osiągną dwudziestkę" – dodał.
Chociaż więc najnowsza część stanowi oddzielną historię z nowymi bohaterami, koresponduje ona z poprzednimi odsłonami franczyzy.
"Uwielbiam wszystkie filmy" – wyznał Álvarez. "Nie chciałem pomijać ani ignorować żadnego z nich, jeśli chodzi o nawiązania na poziomie historii, postaci, technologii i samego Obcego, dlatego znajdziecie odniesienia od 'Obcego - 8. pasażera Nostromo' po 'Obcego: Przymierze'" – dodał.
Reżyser skorzystał nie tylko z dorobku filmowego swoich poprzedników, ale także z ich bezpośredniego doświadczenia. Scott został jednym z producentów horrorów, a Cameron nieoficjalnym konsultantem.
Sama historia jest już jednak nieco bardziej "autorska". Twórcami scenariusza są sam reżyser oraz jego wieloletni współpracownik Rodo Sayagues ("Martwe zło", "Nie oddychaj"). Sayagues był także producentem wykonawczym ostatniej "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" (2020). Za zdjęcia odpowiadał Galo Olivares, znany z "Małgosi i Jasia", czyli poprzedniego filmu Osgooda Perkinsa, reżysera głośnego tegorocznego horroru "Kod zła".
Pierwotnie "Obcy: Romulus" miał zadebiutować od razu na platformie streamingowej Hulu, jednak sukces filmu "Prey" (produkcji z uniwersum "Predatora", które od czasu wydanego w 1989 roku komiksu łączy się ) zachwycił kierownictwo studia do tego stopnia, iż przyczynił się do zmiany decyzji dotyczącej dystrybucji produkcji.
Fani serii o "Obcym" nie muszą obawiać się powtórki z kiepskiej rozrywki, jaką zdaniem wielu były ostatnie dwie części filmu. Podczas niedawnej dyskusji z Guillermo del Toro podczas DGA Latino Summit 2023 Álvarez ujawnił, że "musiał przejść przez niezwykle stresujący proces oczywistego wysłania (wersji reżyserskiej) do Ridleya".
"Fede, co mogę ci powiedzieć? To jest cholernie świetne" – miał podsumować w swoim stylu Scott. "Romulus" dostał także namaszczenie od Camerona. "Bardzo mu się podobał" - potwierdził Álvarez.
"To było fascynujące doświadczenie dlatego, że spostrzeżenia (Camerona i Scotta) były zupełnie inne. Wszystkie były bardzo mądrymi komentarzami, notatkami i przemyśleniami na temat filmu, jego tworzenia itp., ale obaj mają zupełnie inne podejście" – dodał.
Nawet jeśli widzom "Romulus" nie przypadnie do gustu, na kolejną odsłonę mrocznych przygód w świecie Obcego nie będą musieli długo czekać. Już na 2025 rok zapowiedziano bowiem serial "Alien: Earth". Za sterami projektu zasiada Noah Hawley ("Fargo", "Kości"), a sama historia ma nie być narracyjnie powiązana z horrorem Álvareza. Miłośnicy kosmity stworzonego przez Gigera mogą więc póki co narzekać jedynie na klęskę urodzaju.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.