Sąd zdecydował ws. aresztu dla ojca zabitego 14-latka. Wyszły na jaw nowe fakty o tej rodzinie
redakcja naTemat
23 sierpnia 2024, 14:14·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 sierpnia 2024, 14:14
Sąd zgodził się na areszt dla ojca 14-letniego chłopca, którego zwłoki znaleziono w tym tygodniu w pensjonacie w Białym Dunajcu. 45-letni mężczyzna został tuż po tragedii zatrzymany przez policję. Wychodzą też na jaw nowe informacje w sprawie tej rodziny, ujawnia je znajomy aresztowanego.
Reklama.
Reklama.
Jak już pisaliśmy w naTemat.pl, o zabójstwie nastolatka poinformowała lokalna policja. "Dzisiaj około godziny 7.30 tatrzańscy policjanci otrzymali zgłoszenie o zgonie 14-latka w jednym z pensjonatów na terenie gminy Biały Dunajec. W związku z tym zdarzeniem policjanci zatrzymali dorosłego mężczyznę – krewnego zmarłego" – przekazał w środę asp. szt. Roman Wieczorek z zakopiańskiej policji.
Zabójstwo 14-latka. Jest decyzja sądu o areszcie dla ojca
W czwartek mężczyzna trafił na przesłuchanie. "22 sierpnia br. tatrzańscy policjanci doprowadzili 45-letniego mężczyznę podejrzewanego o zabójstwo swojego 14-letniego syna do Prokuratury Rejonowej w Zakopanem" – podała wtedy lokalna policja.
– Podejrzany został doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Zakopanem. Usłyszał zarzut zabójstwa – art. 148, par. 1. Nie ustosunkował się do postawionego mu zarzutu – poinformowała PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu Justyna Rataj-Mykietyn, co cytuje Radio Zet. Za zabójstwo grozi mu dożywocie.
Tymczasem w piątek, jak przekazał TVN24, sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 45-latka na trzy miesiące. Mężczyzna zostanie również przebadany psychiatrycznie pod kątem poczytalności.
Mężczyzna może mieć zaburzenia psychiczne, reporter Onetu był w środę rano świadkiem irracjonalnego zachowania mężczyzny. Gdy siedział w policyjnym radiowozie, śmiał się histerycznie, ubliżał policjantom. Mówił im, że mają "paść do stóp", i pytać, czy "nie wiedzą, kim on jest". Określał siebie "bogiem". Najpewniej zbada go zatem biegły psychiatra.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu Justyna Rataj-Mykietyn powiedziała z kolei Interii, że 45-latek przyznał się do zabicia swojego syna i złożył wyjaśniania.
Jego znajomy twierdzi, że zmienił się po śmierci żony
W sprawie głos zabrały też osoba, która zna tego mężczyznę. – Po stracie żony widać było, że to już nie ten sam człowiek. Odbiło się to dość mocno na jego psychice, tylko że próbował to tuszować i nie dawał znać po sobie. Podejrzewam, że może były to długo skrywane emocje, stres lub depresja, które nagle wybuchły z tragicznym skutkiem. To, co zrobił, jest straszne i nie powinno mieć miejsca – powiedziała reporterowi "Faktu" osoba, która zna Piotra.
Co więcej, dziennik "Fakt" dotarł do nowych informacji o rodzinie chłopca. Rodzina pochodzi z Siedlec, a 45-latek jest przedsiębiorcą. Lokalny Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie zajmował się nimi.
– Rodzina była pod naszą opieką, zanim jeszcze zmarła mama dzieci, w lutym tego roku. Jeszcze za jej życia babcia, czyli matka tej mamy, wystąpiła do sądu o przyznanie jej tymczasowej opieki nad dziećmi ze względu na pewne problemy w tej rodzinie. Ojciec nie był w stanie się nimi opiekować – przekazał "Faktowi" Adam Kowalczuk, dyrektor MOPR w Siedlcach.
W 2022 roku MOPR złożył nawet zawiadomienie do prokuratury w sprawie pewnych nieprawidłowości w tej rodzinie. Sprawę jednak umorzono. Miało tam nie być nieprawidłowości.