Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stanowi tę część kolacji Donalda Tuska, która nie zgadza się z planami liberalizacji przerywania ciąży, zapowiadane przez obecnego szefa rządu. Polityk pojawił się we wtorek na jednym z wydarzeń Campusu Polska. Nie przywitano go tam jednak miło. Nie uniknął też pytań o aborcję.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Szefa MON i prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza we wtorek na Campusie Polska Przyszłości powitały okrzyki "Gdzie aborcja?" i gwizdy. Potem też nie było łatwiej.
Kosiniak-Kamysz o aborcji na Campusie Polska Przyszłości
W trakcie panelu dyskusyjnego już jedno z pierwszych pytań było o aborcję. – Skoro jest pan lekarzem, czy wie pan, że bezpieczna, dostępna, legalna aborcja ratuje zdrowie, zdrowie psychiczne i życie? – zapytała Julia. I podkreśliła: – W tym momencie żadne referendum i żadne sumienie nie jest potrzebne, bo jest prawem człowieka. Kobiety po to głosowały 15 października, żeby aborcję mieć.
Polityk na tak postawione pytanie przypomniał, że w klubie PSL jest wolność wyboru w sprawach światopoglądowych.
– Dlatego były masowe protesty. Nie było ich wcześniej na taką skalę, były zaraz po ogłoszeniu wyroku przez TK, z którym się nie zgadzam i uważam, że trzeba go jak najprędzej odwrócić, i taki projekt zgłosiliśmy – oświadczył. Jest on też zwolennikiem referendum, aby wypowiedziały się "miliony kobiet".
– Drugim krokiem jest rozpisanie referendum po to, żeby nie większość mężczyzn z 460 posłów mogła się wypowiedzieć, tylko miliony kobiet mogły zagłosować – padło.
Tusk przed wyborami obiecał nowe prawo aborcyjne. Teraz się wycofuje
Dalsza część jego wypowiedzi była dużo bardziej atakująca. – W ostatnich wyborach parlamentarnych na 21,5 mln głosujących 8,5 mln wyborców opowiedziało się za partiami i kandydatami, którzy w swoim programie mieli np. aborcję do 12. tygodnia. To było w programie dwóch komitetów wyborczych. 13,5 mln wyborców zagłosowało na inne komitety, które mówiły tak jak ja, Trzecia Droga albo jeszcze inaczej, jak Konfederacja i PiS. Więc to nie jest jedno zdanie w Polsce – przekonywał.
– Nie mamy większości w parlamencie w tej sprawie. W tej chwili posłanki KO mówią, żebyśmy spróbowali jeszcze raz przeprowadzić ustawę. Problem polega na tym, że nie jest tak, że brakuje nam dwóch głosów, tylko dużo więcej. W polskim Sejmie nie ma większości na temat prawa do legalnej aborcji – poinformował szef rządu.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.