Są takie seriale, które nie są najwyższych lotów, z czego całkowicie zdajemy sobie sprawę. Głupiutkie, krindżowe, kiczowate, ale i tak je oglądamy (i prawidłowo, jeśli je lubimy!), bo wciągają na maksa. Chociaż może niekoniecznie chcemy się do tego przyznawać innym... Z okazji premiery 4. sezonu "Emily w Paryżu", hitu Netfliksa, który jest kwintesencją wstydliwej przyjemności, zebraliśmy najlepsze seriale guilty pleasure. W sam raz na schyłek lata!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Serial guilty pleasure ogląda się z przyjemnością, chociaż można czuć z tego powodu wstyd lub zakłopotanie. Dlaczego?
Bo często są to produkcje, które nie są uznawane za szczególnie ambitne, wysokiej jakości lub prestiżowe. Są lekkie, niezobowiązujące, głupawe, a czasem nawet powszechnie krytykowane. Jednak mimo to sprawiają widzowi przyjemność i dają mu satysfakcję, mimo że ten dobrze wie, że "Breaking Bad" czy "Sukcesja" to wcale nie jest. Nie mówiąc już o tych wszystkich reality shows...
Najlepsze seriale guilty pleasure
Wybraliśmy sześć seriali uznawanych za guilty pleasure, które i wciągają, i dają frajdę. Ale pamiętaj: jeśli coś lubisz, wcale nie musisz się tego wstydzić! Po prostu oglądaj... i się ciesz.
Zwłaszcza że wiele tytułów uznawanych za wstydliwą przyjemność to tzw. comfort shows. Oglądamy je, aby się zrelaksować, odprężyć i na chwilę uciec od rzeczywistości, bez potrzeby intelektualnego zaangażowania. A to jest naprawdę cenne, szczególnie w dzisiejszym zabieganym świecie.
Jakie seriale guilty pleasure dodał(a)byś do listy?
"Emily w Paryżu" to taki serial, który większość widzów traktuje z przymrużeniem oka, ale i tak rzuca się na nowe odcinki, jak tylko wjadą na Netfliksa. Niedawno zadebiutowała pierwsza część czwartego sezonu, który oczywiście jest w czołówce najchętniej oglądanych seriali na platformie. I nic dziwnego, bo hit z Lily Collins wzorcowo odrywa od rzeczywistości.
Serial opowiada o Emily Cooper, młodej amerykańskiej specjalistce od marketingu, która niespodziewanie dostaje wymarzoną pracę w Paryżu, mimo że nie zna francuskiego. Próbując odnaleźć się w nowym środowisku zawodowym i życiu w obcym mieście, Emily wpada w różne romantyczne, zawodowe i kulturowe tarapaty.
Powiedzmy to wprost, życie Emily w Paryżu jest nierealistycznie bajkowe, a samo miasto przedstawiono do bólu stereotypowo i idealistycznie. Może i jest głupiutko, ale są ładne widoki, modne ubrania, atrakcyjni ludzie, jest lekko, zabawnie i glamour, a czasem to wystarczy. Bo kto by nie chciał żyć jak Emily?
2. Riverdale (2017-2023)
Obejrzysz na: Netflix
"Riverdale"to serial oparty na klasycznych postaciach z komiksów Archie Comics, ale przedstawia je w znacznie mroczniejszym świecie. Fabuła śledzi losy Archiego Andrewsa i jego przyjaciół – Betty, Veroniki i Jugheada – którzy próbują przetrwać liceum, a jednocześnie odkrywają mroczne sekrety miasteczka, w tym morderstwa, sekty, przestępcze spiski i... nadprzyrodzone zjawiska.
Zakończony już serial to kwintesencja wstydliwej przyjemności, o czym zresztą pisała w naTemat Zuzanna Tomaszewicz. "Pierwszy sezon był typową teen dramą z morderstwem w tle. (...) Z odcinka na odcinek świat przedstawiony w produkcji odchodził coraz bardziej od realizmu ustępując miejsca zjawiskom paranormalnym. Na nie też początkowo można było znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie, ale scenarzyści woleli popłynąć w stronę totalnej fikcji, czyniąc z 'Riverdale' twór, z którego ludzie cisną teraz bekę" – pisała.
Tak, ostatnie sezony "Riverdale" były, łagodnie mówiąc, szalone, ale przerysowanie świata i bohaterów zawsze było w tym serialu atrakcyjne. Niesamowite zwroty akcji, melodramatyczne wątki, luźne mieszanie gatunków i wszechobecny kamp sprawiały, że telewizyjny hit był zarówno absurdalny, jak i ekscytujący. Jednak mieszanka tajemnicy, romansu i dramatu młodzieżowego zawsze wciąga, mimo że zwykle się do tego nie przyznajemy. Za "Riverdale" trudno więc nie tęsknić...
3. Virgin River (2019-)
Obejrzysz na: Netflix
"Virgin River" to mieszanka romansu i melodramatu osadzona w urokliwej amerykańskiej miejscowości. Adaptacja powieści Robyn Carr to historia Melindy "Mel" Monroe, pielęgniarki i położonej, która przeprowadza się do odległego miasteczka Virgin River w północnej Kalifornii, aby zacząć nowy rozdział w swoim życiu po serii osobistych tragedii.
Mel ma nadzieję, że ciche, malownicze miasteczko pomoże jej znaleźć ukojenie i spokój. Oczywiście szybko jednak odkrywa, że życie w Virgin River jest bardziej skomplikowane, niż się spodziewała, a do tego poznaje właściciela baru, Jacka Sheridana, z którym zawiązuje zagmatwaną romantyczną relację.
Dołóżmy do tego ekscentrycznych mieszkańców, lokalne tajemnice i dużą dawkę dramy, romansów oraz sielskiej małomiasteczkowości, a mamy idealne comfort show. Tak, "Virgin River" Netliksa jest przewidywalne, sentymentalne i wyidealizowane, ale maksymalnie wciągające i kojące. Na jesień jak znalazł!
4. Plotkara (2007-2012)
Obejrzysz na: Max, Netflix
Pora na młodzieżowy klasyk, czyli "Gossip Girl". Kultowa "Plotkara" (która doczekała się remake'u, o którym lepiej zapomnieć) na podstawie serii książek Cecily von Ziegesar opowiada o grupie uprzywilejowanych nastolatków z Manhattanu, których życie jest relacjonowane przez anonimową blogerkę znaną jako "Gossip Girl". Bohaterowie zmagają się z trudnymi przyjaźniami, romansami i relacjami rodzinnymi, a także ze zdradami, sekretami i presją społeczną.
Nie, nie jest to serial ambitny, ale nie bez powodu jest kultowy. To wzorcowa ucieczka od rzeczywistości, bo fascynują nas luksusowy styl życia, moda i dramaty, które wydają się tak odległe od codziennego życia. Dołóżmy do tego melodramatyczne i czasami absurdalne zwroty akcji, przerysowane zachowanie bohaterów i swojską Dorotę, a wyjdzie nam serial, którego nie da wyłączyć, bo czy Blair (absolutnie ikoniczna postać) w końcu będzie z Chuckiem?!
Jeśli mowa o serialach, które wciągają tak bardzo, że nie sposób ich wyłączyć, to "Dawno, dawno temu" zajmuje czołowe miejsce.
Serial opowiada o małym miasteczku Storybrooke, w którym żyją klasyczne postacie z baśni (Królewna Śnieżka, Książę z Bajki, Zła Królowa...), ale rzucono na nich klątwę, więc wszyscy zapomnieli, kim naprawdę są. Pewnego dnia do Storybrooke przybywa Emma Swan, kobieta z trudną przeszłością, która sama ma baśniowe korzenie. Chce złamać klątwę i przywrócić wszystkim pamięć.
I od tego momentu zaczyna się bajkowa jazda bez trzymanki, w której udział biorą wszystkie możliwe postacie z bajek, ba, nawet Robin Hood, kapitan Hak i... siostry z "Krainy lodu". Tak, jest przewidywalnie i melodramatycznie, efekty specjalne i kostiumy są często średnich lotów, a fabuła jest naciągana, ale... jak to się fantastycznie ogląda.
"Once Upon a Time" jest kiczowate, ale niesamowicie urocze, ciepłe i przyjemne, co sprawia, że do tego serialu zawsze wraca się z przyjemnością. W końcu połączenie fantazji, romansu i przygody zawsze wciąga, nawet jeśli się do tego nie przyznamy. Plus kto nie lubi bajek?
6. "Bridgertonowie" (2020-)
Obejrzysz na: Netflix
Tego serialu nie mogło tutaj zabraknąć. "Bridgertonowie" na podstawie powieściowej serii Julii Quinn to nieodparta mieszanka romansu, skandali i przepychu. Hitowy serial osadzony jest w Londynie ery regencji i śledzi losy zamożnej rodziny Bridgertonów, która stara się odnaleźć swoje miejsce na konkurencyjnym rynku małżeńskim.
"Bridgertonowie" z miejsca stali się przebojem, chociaż wielu wypowiada zdanie "oglądam 'Bridgertonów" z lekkim zażenowaniem. Nic dziwnego, bo mimo że to serial wizualnie oszałamiający, to fabuła obfituje w namiętne sceny miłosne, dramatyczne zdrady, pikantne plotki i sporą dawkę melodramatyzmu, co czyni ją zarówno kiczowatą, jak i... uzależniającą.
Ale umówmy się, to właśnie te elementy – romantyczna fantazja, kostiumowy przepych i ciągłe dramy – sprawiają, że "Bridgertonów" ogląda się tak wspaniale. Idealny eskapizm, nic tylko marzyć o takich miłościach (i strojach, i domach...).
Inne seriale guilty pleasure, o których nie można zapomnieć: