Ratował syna i utonął. Wstrząsająca relacja świadka: "Nie walczył o siebie, tylko o dziecko"
redakcja naTemat
08 września 2024, 09:11·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 września 2024, 09:11
Tragedia nad Jeziorem Ukiel w Olsztynie. 36-letni ojciec, który był na plaży z trójką dzieci, w pewnym momencie rzucił się na ratunek swojego 7-letniego syna. Dziecku nic się nie stało, ale ojca nie udało się uratować. – Wyciągnąłem tego chłopca z wody. Wtedy zobaczyłem, że pod wodą jest jego ojciec, który podpierał dziecko do góry tak, żeby mogło złapać oddech – relacjonował w TVN24 mężczyzna, który brał udział w akcji ratunkowej.
Reklama.
Reklama.
Do tragedii doszło po godz. 16. w sobotę, jako pierwsze poinformowało o niej radio RMF FM. Według jego relacji mężczyzna był na plaży miejskiej wOlsztynie z trójką dzieci. W pewnym momencie jego 7-letni syn zaczął z jeziora wołać o pomoc.
Ojciec rzucił się na ratunek, ale sam zniknął pod wodą. Na brzeg wyciągnęli go świadkowie, jednak mimo reanimacji przez służby, mężczyzna zmarł. Dziecku nic się nie stało.
Świadek powiedział, że wsiadł na skuter, który był na brzegu i podpłynął. Zobaczył, że chłopiec "już schodził pod wodę". Wyciągnął dziecko i wtedy – jak podaje TVN24 – zorientował się, że pod wodą jest mężczyzna, który utrzymywał je nad lustrem wody.
– To był tata tego chłopca. Trzymał ręce w górze, podpierał swojego syna, żeby mógł zaczerpnąć powietrza. Robił to, chociaż sam już tracił ostatni oddech. Nie walczył o siebie, tylko o dziecko – czytamy.
Mężczyzna zabrał dziecko skuterem, powiedział, że do ojca chłopca podpłynął inny świadek. – Ruszyłem z tym chłopcem, bo opił się wody, chciałem, żeby jak najszybciej zaopiekowali się nim ratownicy – relacjonuje jego słowa stacja.
Niestety, mimo akcji ratunkowej, 36-letniego mężczyzny nie udało się uratować. Jak przekazał TVN24 mł. asp. Jacek Wilczewski z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie, o zdarzeniu została powiadomiona babcia dzieci.
Mężczyzna był na plaży z trójką dzieci w wieku 6, 7 i 10 lat.
Rodzice utonęli, ratowali 4-letnią córkę
Przypomnijmy podobny dramat, który ostatniego dnia lipca zdarzył się na Jeziorze Mikołajewskim. Ratownicy wyłowili wtedy z wody ciała rodziców, którzy próbowali ratować 4-letnią córkę. Dziewczynka przeżyła, ale też tylko ona miała na sobie kapok. Dziecko wypadło za burtę wynajętej łodzi.
Policjanci przekazali, że ciała kobiety i mężczyzny zostały odnalezione na dnie jeziora, na głębokości około 11 metrów. Akcja poszukiwawcza, w której służby wykorzystali sonar, trwała kilkadziesiąt godzin.
"Liczba utonięć na Mazurach poraża. A minęła dopiero połowa wakacji..." – pisał wówczas Mateusz Przyborowski.