Wielkimi krokami zbliża się kolejna "miesięcznica smoleńska". Członkowie PiS mają już dość uczestniczenia w tych wydarzeniach i zaczynają unikać przychodzenia na nie. Ale to nie w smak Kaczyńskiemu, który właśnie znalazł sprytny sposób, by ich do tego zmusić. Czy doprowadzi do rozłamu w partii?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak pisze Fakt.pl, w PiS ma narastać zniechęcenie i niezadowolenie wielu polityków. Przyczyną jest konieczność uczestniczenia w kolejnych, coraz bardziej dziwnych "miesięcznicach smoleńskich". Każdego 10 dnia miesiąca prezes Kaczyński wybiera się ze swoją świtą pod pomnik pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej na warszawskim Placu Piłsudskiego.
Jeszcze kilka miesięcy temu towarzyszyły mu tłumy, trzeba było zmieniać rozkład jazdy autobusów. Warszawiacy, którzy nie pamiętali o "miesięcznicy" wydarzenia sprzed 14 lat i wsiedli do tego środka transportu, co zwykle, spóźniali się do pracy.
Wygląda na to, że zniechęcenie tymi coraz bardziej politycznymi spędami ogarnia również polityków PiS. Tym bardziej że dochodzi na nich coraz częściej do regularnych awantur.
Na obchody przychodzą przeciwnicy Kaczyńskiego, którzy doskonale wiedzą, jak doprowadzić prezesa PiS do szewskiej pasji. Składają własne wieńce, mówią rzeczy dla Kaczyńskiego niewygodne.
Ten nie pozostaje dłużny, wymyśla im od najgorszych, niszczy wieńce i miota się. "Działacze, z którymi rozmawialiśmy, wskazują na wizerunkowe straty, które ponoszą, gdy muszą stawać w obronie Jarosława Kaczyńskiego handryczącego się o "nieprawomyślny" (w jego ocenie) wieniec" – pisze Fakt.pl.
– Na miesięcznicach ciągle dochodzi do awantur. Zaraz partia będzie kojarzona tylko z wieńcami i "babciami" pod pomnikiem – mówi portalowi działacz Prawa i Sprawiedliwości. On i jego koledzy oraz koleżanki zdają sobie też sprawę z ewentualnej odpowiedzialności za awantury. Wyrywanie sobie wieńców i wyzwiska mogą się skończyć odebraniem immunitetu i pociągnięciem do odpowiedzialności karnej.
Nie wspominając już o tym, że takie sytuacje nie budują wizerunku polityków jako ludzi profesjonalnych, wyważonych i odpowiedzialnych.
Kaczyński znalazł sposób na buntowników
Z narastającego zniechęcenia do miesięcznic zdaje sobie sprawę prezes Kaczyński. I znalazł na nie receptę. Jaką?
Otóż 11 września rozpoczyna się pierwsze po wakacjach posiedzenie Sejmu. W związku z tym lider partii zwołał wyjazdowe posiedzenie klubu na 9 września. "Klub ma odbyć się w Warszawie w najbliższy poniedziałek właśnie po to, by politycy przyjechali do stolicy i zostali na miesięcznicę, której obchody rozpoczną się we wtorek rano" – tłumaczy Fakt.
W ten sposób osiągnął na razie jeszcze większe zniechęcenie swojej drużyny.
– Temat posiedzenia nie jest znany. Ale wielu się domyśla, że nie chodzi o klub, tylko o obecność w stolicy – zdradza w rozmowie z "Faktem" polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Działacze, którzy zjawią się "na klubie" w poniedziałek, nie będą już mieli czasu na powrót do domów, skoro w środę rano i tak muszą się stawić w Sejmie. Stracą dzień, ale przynajmniej będą musieli się pojawić na miesięcznicy, bo czujne oko prezesa Kaczyńskiego z pewnością odnotuje, kto jest obecny, a kto się nie pofatygował na Plac Piłsudskiego.
– Brakuje kogoś na tyle odważnego, żeby powiedzieć prezesowi, że kłótnie, do których dochodzi w trakcie miesięcznic, szkodzą partii oraz wizerunkowi prezesa – narzeka w rozmowie z "Faktem" bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.