nt_logo

Hybryda, która zawstydza europejskie samochody. Nasz test Wey 03

Adam Borusewicz

11 września 2024, 08:23 · 7 minut czytania
Dla większości polskich kierowców marka Wey jest totalnie nieznana, i nic w tym dziwnego, jako że nawet nie jest dostępna w Polsce. Jest to część wielkiego koncernu motoryzacyjnego znanego pod nazwą Great Wall Motors. Spośród marek, które posiada on w swoim portfolio Wey skoncentrowany jest na samochodach premium właśnie z napędem hybrydowym.


Hybryda, która zawstydza europejskie samochody. Nasz test Wey 03

Adam Borusewicz
11 września 2024, 08:23 • 1 minuta czytania
Dla większości polskich kierowców marka Wey jest totalnie nieznana, i nic w tym dziwnego, jako że nawet nie jest dostępna w Polsce. Jest to część wielkiego koncernu motoryzacyjnego znanego pod nazwą Great Wall Motors. Spośród marek, które posiada on w swoim portfolio Wey skoncentrowany jest na samochodach premium właśnie z napędem hybrydowym.
Tak prezentuje się Wey 03. Fot. Adam Borusewicz

Elektryfikacji samochodów niejedno ma imię. W Europie praktycznie cały nacisk rządów i co za tym idzie producentów, położony jest na samochody w pełni elektryczne. Ale w Chinach mocno promowane są również auta hybrydowe. Mowa tu jednak nie o klasycznych samochodach typu HEV, w których specjalizuje się np. Toyota, ale o hybrydach ładowanych z gniazdka, czyli tzw. PHEV.


Mają one baterię, która najczęściej pozwalają na przejechanie 30 do 50 km na samym prądzie. A przynajmniej tak mają konstrukcje proponowane przez europejskich producentów. I choć wielu ekspertów motoryzacji twierdzi, że auta PHEV to taka samochodowa świnka morska, ani świnka, ani morska. Czyli, że to nie są ani auta spalinowe, ani auta elektryczne to ja mam na ten temat inne zdanie.

Oczywiście można powiedzieć, że konstrukcja takich pojazdów jest nadmiernie skomplikowana, mamy bowiem dwa zespoły napędowe, to jednak mają one potężną zaletę, likwidują strach przed brakiem możliwości dalszej jazdy z powodu wyczerpania się prądu i kłopotów z ładowarkami.

A to ten strach jest potężnym czynnikiem blokującym rozwój elektromobilności. I po tym przydługimi wstępie mogę zacząć opisywać testowy samochód, który dla mnie jest naprawdę świetnym przykładem tego, jak może wyglądać etap przejściowy pomiędzy samochodami spalinowymi a elektrycznymi.

Wey 03 – hybryda premium

Dla większości polskich kierowców marka Wey jest totalnie nieznana, i nic w tym dziwnego, jako że nawet nie jest dostępna w Polsce. Jest to część wielkiego koncernu motoryzacyjnego znanego pod nazwą Great Wall Motors. Spośród marek, które posiada on w swoim portfolio Wey skoncentrowany jest na samochodach premium właśnie z napędem hybrydowym.

Model 03 jest mniejszym bratem testowanego już wcześniej Wey 05. Mniejszym nie znaczy wcale, że małym, jako że ma on 4.65 metra długości. Już na pierwszy rzut oka widać potężny chromowany grill, zresztą chromowanych dodatków w tym aucie jest całkiem dużo.

Logo marki, które dumnie jest umieszczone z przodu auta, wzorowano na słynnym budynku z miasta, z którego pochodzi ten samochód, zresztą proszę zobaczyć, jak wygląda kluczyk do samochodu. Sylwetka auta jest typową dla SUVa i właściwie gdyby nie ten grill, to można by stwierdzić, że to nowy model któregoś z producentów z Europy.

Czytaj także: https://natemat.pl/557690,idealne-auto-na-polskie-drogi-i-infrastrukture-ladowania-oto-wey-05

Na ulicy samochód zwraca uwagę, ale przede wszystkim dlatego, że praktycznie nikt nie wie co to za model. Ale zdecydowana większość ludzi, z którymi miałem okazję porozmawiać, twierdzi, że kształt auta im się podoba.

Jak jest w środku?

Wnętrze Wey 03 jest zaprojektowane w taki sposób, aby wyglądało drogo i wygodnie. Deska obita jest sztuczną skórą, zresztą niezłej jakości, a obicia na drzwiach i fotelach mają przypominać tapicerkę stosowaną w luksusowych meblach. W stosunku do testowanej przeze mnie w tym samym czasie Tesli Model 3 różnica była tym bardziej widoczna.

Model amerykańskiego producenta to typowy minimalizm, a Wey to wręcz barokowy przepych. I o ile wygląd jest kwestią subiektywną, to obiektywnie naprawdę można to wnętrze zaliczyć do segmentu premium. Każdy plastik, a przynajmniej ten na widoku, jest miły w dotyku i wygląda drogo. Wszystko jest bardzo porządnie zmontowane i nawet na brukowanych ulicach nie słychać żadnych podejrzanych dźwięków. Także przyciski dają przyjemny klik po użyciu.

Choć z drugiej strony trzeba przyznać, że tych przycisków nie zostało przesadnie dużo. Sporą część obsługi bowiem przeniesiono na ekrany. Dobrze, że wydzielono specjalny panel do obsługi wentylacji. Co zresztą ciekawe ma on drugą zakładkę do zmiany parametrów samochodu i to akurat jest świetny pomysł.

Ilość miejsca w środku jest naprawdę spora i podróż w cztery dorosłe osoby nie jest najmniejszym problemem. To, co bym poradził producentowi, to zwiększenie zakresu regulacji kierownicy na głębokość. Cały czas miałem wrażenie, że chciałabym ją mieć bliżej siebie i że moje ręce były za bardzo wyciągnięte.

Fotele są oczywiście regulowane elektrycznie wyposażone w ogrzewanie i wentylację, jest nawet opcja dokupienia masażu. Zresztą działa on naprawdę świetnie. Niestety, i w sumie nie wiem dlaczego, fotele nie mają regulacji podparcia lędźwiowego. Z informacji od producenta wiem, że pojawi się ona w tych samochodach, które wyprodukowane zostaną w 2025 r.

Obsługa auta pomimo faktu, że jest praktycznie w pełni dotykowa, nie sprawia żadnego problemu. Menu jest proste i czytelne a ekran bardzo responsywny. Duży plus za zastosowanie wyświetlacza przeziernego na przedniej szybie. Pozwala on skupić wzrok na drodze.

W aucie jest możliwe podłączenie telefonu za pomocą Android Auto i Apple CarPlay i działa to zarówno po kablu jak i bezprzewodowo. Niestety w czasie odtwarzania muzyki czasem dochodziło czasem do krótkich przerw. Działo się to tylko podczas połączenia bezprzewodowego.

Także konieczne są jeszcze jakieś małe poprawki. Ale widać, że system jest aktualizowany bowiem, o ile w testowanym wcześniej modelu zdarzały się błędy w tłumaczeniu, a sam Android Auto potrafił zerwać połączenie, tutaj już to nie miało miejsca.

Bagażnik ma 517 l pojemności i bardzo ustawny kształt, pod podłogą znajduje się też mały schowek na kabel do ładowania. Oczywiście klapa jest otwierana elektrycznie.

To, co wyróżnia ten samochód to na pewno wyposażenie. Dostępne są dwie wersje, z których nawet już tańsza jest naprawdę dobrze wyposażona. Pełen zestaw systemów bezpieczeństwa, kamery 360°, wyświetlacz HUD, tapicerka z Alcantary lub skóry, grzane i wentylowane fotele, bezkluczykowy dostęp.

Właściwie wszystko to, co wymieniłem, w autach producentów z Europy wymaga specjalnej dopłaty. Tutaj jest zaś w standardzie. A nawet jeśli chcemy dokupić masaże w fotelach, to kosztują one zaledwie 700 euro.

Komfort jazdy to priorytet dla Chińczyków i to czuć

I jeśli ktoś pomyśli, że producent gadżetami chciał zrekompensować to, że auto jeździ słabo, to jest w błędzie. Bowiem ten samochód naprawdę jest dobrze zaprojektowanym pojazdem. Ok, wielbiciel szybkiego pokonywania zakrętów, balansujący na każdym z nich na granicy przyczepności w Wey nie ma czego za bardzo szukać.

Ale ojciec rodziny, który chce dojechać bezpiecznie i w komforcie nad morze czy w góry będzie bardzo zadowolony. Tak samo ktoś, kto dużo i często jeździ w dalekie trasy i priorytetem dla niego jest to, aby wysiąść z auta, nie będąc za bardzo zmęczonym. Dzieje się tak z paru powodów.

Po pierwsze zawieszenie rewelacyjnie wybiera nierówności, a zarówno pojedyncze dziury jak i inne niedoskonałości nawierzchni są wygładzane przez zawieszenie i nie wprawiają nadwozia w kołysanie. Po drugie wyciszenie auta jest bardzo dobre i nawet podczas jazdy na autostradzie można rozmawiać z pasażerami czy przez telefon nie podnosząc głosu. Albo słuchać naprawdę niezłego zestawu audio.

Jeśli chodzi o jazdę, to tak naprawdę może przeszkadzać średnio czuły i mało precyzyjny układ kierowniczy. Kierowca ma wrażenie, jakby pomiędzy kołami a kierownicą było warstwa tłumiąca odczucia. Ale dla większości klientów nie będzie to szczególnie uciążliwe.

Natomiast praktycznie dla każdego zaletą będzie układ napędowy. Jak napisałem na samym początku Wey 03 to hybryda typu plug-in. Silnikiem spalinowym, który napędza zarówno koła pojazdu jak i w razie potrzeby doładowuje baterię trakcyjną, jest turbodoładowany motor benzynowy o pojemności dwóch litrów i mocy 204 KM.

Jego największą zaletą jest fakt, że poza sytuacją, w której kierowca wykorzystuje całą dostępną moc, nie bardzo słyszymy jego obecność. W czasie spokojnej jazdy to, czy silnik działa, czy nie, możemy odróżnić tylko patrząc na zestaw wskaźników. Ewentualnie na koniec podróży zobaczyć w komputerze pokładowym statystyki zużycia paliwa i prądu.

Które to notabene wzięte są z sufitu. Bowiem przeliczając pojemność baterii na zasięg, wychodzi, że samochód zużywa ok. 22-23 kWh na 100 km, a system infotainment dumnie pokazuje zużycie na poziomie poniżej 10 kWh. Swoją drogą zasięg ten wynosi 120 do 130 kilometrów. Pozwala to pokonywać zdecydowaną większość przejechanych kilometrów, korzystając wyłącznie z prądu.

Silnik spalinowy jest wspomagany przez jeden motor elektryczny napędzający przednią oś o mocy 163 KM. Razem daje to naprawdę budzące szacunek 367 KM. A jeśli komuś to mało, to może wybrać wersję AWD z dwoma silnikami elektrycznymi, która osiąga 442 KM i przyspiesza do setki w 5,3 sekundy. W wersji, którą testowałem to przyspieszenie zajmuje trochę ponad 7 sekund.

Jedyną wadą układu napędowego jest fakt, że jeśli jedziemy na prądzie i wciśniemy gaz do dechy, to na pełną moc przyjdzie nam poczekać jakieś dwie sekundy. Pomaga w takim wypadku włączenie trybu jazdy sport, ale to znowu wymaga wejścia w menu ekranu dotykowego i też zajmuje chwilę.

Natomiast ta wada występuje także w innych samochodach hybrydowych, więc po prostu jeżdżąc takim autem, musimy to uwzględnić. O ile zużycie prądu już podałem, o tyle ciężko mi wypowiedzieć się na temat zużycia paliwa. Bowiem ponad 90 proc. trasy testowej przejechałem na samym prądzie. Po prostu jestem przyzwyczajony do jazdy autem elektrycznym i ładowałem baterie przy każdej możliwej okazji.

Co zresztą nie zajmuje dużo czasu. O ile większość hybryd umożliwia ładowanie baterii tylko prądem przemiennym to Wey 03 posiada gniazdo CCS. Jeśli podłączymy go do gniazdka typu 2, naładuje cały akumulator w ok. 3 godziny. A uzupełnienie energii od 10 do 80 proc. na szybkiej ładowarce prądu stałego trwa ok. 35 minut.

Samochód przy tych wszystkich zaletach i nielicznych wadach ma jeszcze jedną cechę, która odróżnia go od europejskich hybryd plug-in. Jest bardzo rozsądnie wyceniony. Podstawowa wersja kosztuje bowiem 48 tys. euro. Wersja, którą testowałem, z lepszym wyposażeniem – 52 tys. euro, a jeśli chcemy dodatkowo mieć napęd na cztery koła, wtedy zapłacimy 56 tys. euro.

Dla porównania np. Mercedesa EQC w wersji hybrydowej z napędem na cztery koła, bo tylko taka jest dostępna, kosztuje od 70 tys. euro i jak to w markach premium z Niemiec bywa, ta cena to dopiero początek. Każda opcja winduje ją jeszcze wyżej. Volkswagen Tiguan w wersji PHEV zaczyna się od 50 tys. euro i jest to dużo słabsze i dużo gorzej wyposażone auto.

I dlatego, pomimo że marka jest dla Niemców bardzo egzotyczna to samochody Wey można już dość często spotkać na ulicach za naszą zachodnią granicą. Mam nadzieję, że producent podejmie także decyzję, aby wejść na Polski rynek, gdyż ten samochód mogłyby się cieszyć u nas dużym powodzeniem. W końcu hasło cena czyni cuda, wymyślono właśnie w naszym kraju.

Czytaj także: https://natemat.pl/558641,chinski-rynek-samochodowy-w-pigulce-czyli-podwojna-premiera-od-byd